Recenzja książki "Kiedy Bóg zasypia" Rafała Dębskiego

Autor: Inken Redaktor: Elanor

Dodane: 16-07-2007 21:18 ()


Rafał Dębski przeszedł do ofensywy. Tak to wygląda, kiedy spojrzy się na częstotliwość pojawiania się w ostatnim czasie na rynku książek tego autora: „Przy końcu drogi”, „Gwiazdozbiór kata”, „Kiedy Bóg zasypia”, „Różaniec z bursztynu” (opowiadanie w SFFiH 19), a w wakacje ma trafić do sprzedaży zbiór opowiadań „Pasterz Upiorów” (lepiej czytać po zapoznaniu się z „Kiedy Bóg zasypia”). Sam Rafał Dębski przyznał jednak, że powoli odchodzi od fantastyki na rzecz głównego nurtu, a książki te można uznać za wypełnienie wcześniejszych zobowiązań. Jeśli tak jest rzeczywiście, to szkoda że rezygnuje, bo powieść „Kiedy Bóg zasypia” pokazuje, że jego książki są ciekawe, a na dodatek autor sięga po rzadko używaną ostatnimi czasy w fantastyce mitologię słowiańską. A że wydawnictwo bez konsultacji z Dębskim dało książce okładkę, która niekoniecznie wiąże się z fabułą, to już inna sprawa, która mnie jako laikowi nie przeszkadza, ale mimo wszystko...

Rafał Dębski przenosi czytelnika w czasy Piastów, a dokładniej w rok 1034 i pięć lat później, kiedy to osłabiona Polska po śmierci Mieszka II Lamberta staje się polem podwójnej bitwy. Podnosi głowę pogaństwo, które zyskując silne poparcie chłopstwa, chce wyrzucić młodą wiarę chrześcijańską i znieść zobowiązania feudalne nowej formy sprawowania władzy. Na dodatek do kraju wkraczają Czesi pod przewodnictwem księcia Brzetysława, a to co wygląda jak przygraniczny najazd z czasem zamienia się w coś zdecydowanie groźniejszego.

Tak mogłaby wyglądać notatka historyczna, ale Dębski dodał do tego umiłowanego syna Mieszka II Lamberta, Bolesława, o którym nie znajdzie się słowa w przekazach. Tak jakby dopuścił się czegoś, co sprawiło, że jego imię zostało wymazane z kart historii. Przede wszystkim jednak pojawia się wspomniana mitologia słowiańska w postaci wąpierzy, wilkołaków, strzyg i strzygoni, nieumarłych, południc, rusałek, boginek, dziwożon, czy stad leszych. Te wszystkie istoty stanowią siłę pogańskich bóstw, chociaż czasem okazują oni swoją potęgę bez „pośredników”.

Powieść przedstawia między innymi losy dwóch przywódców chłopskiego buntu: Biruta (niestety zadawał zbyt wiele niewygodnych pytań) i Bogusza (za okazanie współczucia spotkała go przykra niespodzianka). Po stronie chrześcijan stoi człowiek, który przez sytuację polityczną został zmuszony sprawowania władzy w słabującym kraju - palatyn Michał Awdaniec. Pomagają mu Rigbert - rycerz niemiecki, który z polską sprawą zżyty jest bardziej niż niejeden ze starych rodów, Skarbimir - brat Michała Awdańca i Cieszko początkowo giermek Mieszka Lamberta.

Konflikt między poganami i chrześcijanami przebiega w taki sposób, że jego wynik wydaje się przesądzony. Ale autor w powieści zapełnia fantastyką niedomówienia w historii kraju, który jakby na to nie spojrzeć jest chrześcijański. Dlatego sądzę, że można poniekąd spodziewać się zakończenia książki. Jednak droga, która do tego prowadzi jest kręta. Mogłoby się zdawać, że Bóg rzeczywiście zasnął, obudziły się demony i szaleją w kraju. Ale demony, czyli w tym przypadku bogowie pogańscy, działają w sposób dziwny. Może wydaje się niezrozumiały, bo jako osoba przyzwyczajona do monoteizmu, sposobu postępowania jednego Boga, widzę brak konsekwencji i pewien chaos w poczynaniach bóstw pogańskich. Tak jak w mitologii greckiej czy rzymskiej - bogowie kierują się czasami emocjami, które w połączeniu z działaniami żerców - kapłanów pogańskich - sprawiają, że decyzje są wyrachowane, bezwzględne, a słudzy nie zawsze otrzymują należytą nagrodę. Można powiedzieć, że wyroki pogańskich bóstw również są niezbadane.

Sądzę, że najlepiej kwestię bogów oddaje sam początek powieści, kiedy opisana jest figura Swarożyca:„Patrzył na świat spod ściągniętych brwi, głęboko osadzonymi oczyma ukrytymi w cieniu ostro wyrzeźbionych rysów. Groźny i nieprzystępny, o kamiennym sercu nieznającym litości. Takim go uczynili ludzie, takim go chcieli widzieć, takim więc był.”

Czyżby pogańscy bogowie wcale nie byli tak brutalni, a wszelka bezwzględność i okrucieństwo wynikają z tego, że właśnie takich bóstw chcieli ludzie, więc one siłą rzeczy dopasowały się do wymagań swoich wyznawców? To dość oryginalne podejście, zwłaszcza jeśli czytelnik przyjrzy się temu jak działają i jak wiele mówią lub nie mówią wyznawcom żercy, czy chociażby jak traktują chłopów.

Ale nie wszystkie bóstwa są tak nieczułe jak mogłoby się wydawać. Przez całą powieść przeplata się wątek miłości bogini do człowieka. Droga jaką pokonuje Wiłła ze swoim ukochanym Sewą i jej zakończenie można interpretować również w kontekście wycofania się pogańskich bóstw ze sprawowania otwartej władzy nad ludźmi, tak jakby cierpiąca bogini jednak czegoś nauczyła swoich nieczułych pobratymców.

Sama powieść pisana jest w stylu przypominającym trochę „Czarny Pergamin” tegoż autora, swoją drogą również dobrą książkę. Fabuła składa się z kawałków, następują przeskoki między poszczególnymi bohaterami i początkowo może być ciężko czytelnikowi nadążyć za tym kto, co i dlaczego. Akcja staje się jaśniejsza dopiero w trzeciej części powieści. Widać, że Rafała Dębskiego fascynują dawne militaria i potrafi napisać o nich tak, żeby swoją fascynacją nie zniechęcić czytelnika. Opisy działań wojskowych są wciągające i bardzo plastyczne. Chociaż nie wiem czy plastyczniej nie jest przedstawione to, co robią stwory ze schwytanymi ludźmi, ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić do opisów okrucieństw. W końcu w świecie przedstawionym są one na porządku dziennym.

Bardzo podoba mi się archaizacja dialogów bohaterów, w pewnym stopniu również narracji, chociaż domyślam się, że nie tak wyglądała w tamtych czasach polska mowa. Podejrzewam, że obecnie nie dałoby się zrozumieć osoby pochodzącej z czasów Piastów.

Z innych elementów, które nadają książce realności, należy wymienić chociażby scenę, w której dochodzi do potyczki między dwoma grupami zbrojnymi i dopiero po chwili okazuje się, że walczą swoi ze swoimi. Wydaje mi się, że rzadko pojawia się w literaturze taki motyw.

Kolejnym akcentem dodającym powieści realizmu jest rozmowa kmiecia z wykształconym medykiem. Kmieć, mimo że doświadczony człowiek, nie jest w stanie prowadzić dyskusji dla niego w dużej mierze abstrakcyjnej, bo tyczącej kwestii religijnych wykraczających poza wiedzę zdobytą na mszach w kościele.

Dzięki tym wszystkim elementom powieść jest bardziej wciągająca, a jednocześnie splatając fantastykę z faktami historycznymi przekazuje informacje na temat życia za Piastów.

Powieść Rafała Dębskiego może być odczytana na poziomie czystej rozrywki, wprawdzie na poważnie, ale wciąż rozrywki. Jednak jeśli ktoś ma ochotę pozastanawiać się nad tym, co kieruje Pasterzem Upiorów, dlaczego bóstwa w ten a nie inny sposób nagradzają swoje sługi i dlaczego Bóg śpi, to z pewnością rozmyślań starczy jeszcze na jakiś czas po skończeniu lektury.

 

 

Tytuł: „Kiedy Bóg zasypia”

Autor: Rafał Dębski

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Rok wydania: 2007

Wymiary: 125 x 195

Liczba stron: 400

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...