„Angry Birds 2” - recenzja
Dodane: 07-10-2019 20:43 ()
Wściekłe Ptaki ponownie zawitały do kin. Nie ukrywam, że pierwsza część to było dla mnie pozytywne zaskoczenie. Mając w głowie wiele adaptacji gier, które nie wyszły, nie spodziewałam się po nich niczego dobrego. Okazało się jednak, że Angry Birds były jednym z chlubnych wyjątków od reguły i zastanawiałam, w którą stronę podąży zapowiedziany przez Rovio sequel. Jakiego tym razem asa w rękawie będą mieli twórcy, aby powtórzyć sukces poprzedniczki. Cóż, to co zobaczyłam na ekranie, raczej nie pokryło się z moimi oczekiwaniami, co nie znaczy, że nie bawiłam się dobrze na samym seansie.
Akcja Angry Birds 2 dzieje się jakiś czas po finale pierwszej części. Czerwony zyskał status bohatera i kolesia, którego warto znać i z którym warto się przyjaźnić, a nie wymieniać tylko grzecznościowe i wymuszone etykietą „dzień dobry". Teraz on i jego ekipa chronią Ptasią Wyspę przed Świniami, z którymi Ptaki są w obecnie stanie quasi wojny. Do czasu. Okazuje się, że ktoś zagraża zarówno Ptakom, jak i Świniom. I tak nieoczekiwanie „wróg mojego wroga staje się przyjacielem”. Dotychczasowi wrogowie stają się sojusznikami, którzy będą musieli ramię w ramię pokonać wspólnego nieprzyjaciela. Czy im się uda? Jak sobie poradzi z tym wszystkim Czerwony? I co z nemezis naszych bohaterów ma wspólnego Mocarny Orzeł? Tego nie zdradzę.
Sequel Angry Birds oprócz tego, że wprowadza nowego złoczyńcę do uniwersum Wściekłych Ptaków (całkiem ciekawie poprowadzona postać Zety i przestroga dla facetów: dwa razy się zastanów, gdy złamiesz kobiecie serce, nie wiesz, co później dla Ciebie zaplanuje) to potrafi pokazać naszych bohaterów w zupełnie inny sposób. O ile Czerwony w poprzedniczce przebył drogę od outsidera do cool gościa, to ta zmiana spowodowała, że stanął przed zupełnie innego rodzaju problemami, które pokazuje właśnie sequel. Bo nagle z samotnika, jakim był do tej pory, zostaje wrzucony w środek grupy, w której musi się jakoś odnaleźć. Nagle musi stać się częścią społeczności i pod tym kątem wszystko planować, pogodzić się z faktem, że nie zawsze będzie miał rację, a czasem będzie musiał iść na kompromis w imię wspólnego dobra. A co gorsza, o ile dawniej martwił się tylko o siebie, to teraz nosi na sobie ciężar ochronny innych. Na dokładkę jeszcze przyjaciele próbują mu znaleźć drugą połówkę. Koszmar. Jednym słowem: Czerwony nie ma lekko i ma zdecydowanie przechlapane. I pokazanie jego rozterek oraz jak sobie z nimi radzi, a w końcu, jakie zmiany w nim zachodzą to jedna z najlepszych i najciekawiej poprowadzonych partii fabularnych. Rozwój Czerwonego i jego otwieranie się na innych zostało pokazane w prosty, ale przemyślany sposób. Co do innych aspektów scenariusza: Dobrze się też ogląda ekranową współpracę dwóch zwaśnionych stron, czyli Świń i Ptaków (szczególnie zabawnie jest, gdy wkraczamy do Laboratorium Świń). W przeciwieństwie do pierwszych Angry Birds teraz swój czas antenowy dostały Pisklaki, których przygody, choć kompletnie od czapy i praktycznie niepotrzebne, są miłym przerywnikiem w samej fabule. Nie dość, że puchate to z duszą wojowników. Tak trzymać. Czekam na krótkometrażówkę z nimi w roli głównej.
Jednak dość słodzenia, bo Angry Birds 2 to nie jest animacja bez wad. Największym grzechem kontynuacji animacji o Wściekłych Ptakach jest brak równowagi, który zakradł się do scenariusza. O ile pierwsze Angry Birds miały całkiem przyzwoity, prosty i co najważniejsze dobrze skonstruowany i sensowny scenariusz, który momentami potrafił też mówić mimochodem o aktualnych sprawach społecznych, to sequel cierpi na przerost formy nad treścią. Fajnie, że są nawiązania do poważniejszych tematów (strach przed samotnością, motyw odpowiedzialności i rzucania obietnic bez pokrycia, byle przypodobać się społeczeństwu, problem rozbitych rodzin, niedojrzałość emocjonalna) i zdecydowanie odbieram to na plus, że twórcy chcieli przełamać humorem te trudne tematy, aby dramatyzm nie przytłoczył całości i nie wyszły animowane „trudne sprawy”. Mam tylko wrażenie, że trochę się zapędzili w tym wszystkim. Wiele wątków jest poruszanych, często trudnych, ale ostatecznie nie mają szansy w pełni wybrzmieć. Raz: przez ich ilość, dwa: właśnie przez natłok i stężenie złego i dobrego humoru. To wszystko powoduje, że finał i morał, który z niego płynie (a nawet kilka pobocznych) nie wybrzmiewa tak mocno, jakby mógł. Mam trochę żal, że twórcy bali się zaryzykować i doszli do wniosku, że skoro adaptują grę, to film nawiązujący do niej nie może być zbyt „ambitny” tylko musi być na siłę megarozrywkowy no i łatwy i przyjemny. Tym samym sequel Angry Birds to animacja, która ma swój urok, to prawda, można się na niej dobrze bawić, ale daleko jej do pierwszej części. Przynajmniej takie jest moje subiektywne zdanie.
Nie da się przyczepić do strony technicznej Angry Birds 2, która stoi na bardzo wysokim poziomie. Jednak nie jest to najmocniejszą stroną najnowszej odsłony Angry Birds. Sequelowi wyszło coś, czego nie miały pierwsze Angry Birds - cameo (na wstępie ode mnie zdecydowanie twórcy mają plus za nawiązanie do pierwszej części Jak wytresować smoka). Najlepiej wybrzmiewają oczywiście te muzyczne. To właśnie muzyczna zabawa z popkulturą podnosi zdecydowanie jakość nowych Angry Birds. To warstwa muzyczna (soundtrack + piosenki) robią najlepszą robotę dla tego obrazu. Heitor Pereira (Angry Birds, Mała stopa) ponownie stworzył świetną ścieżkę dźwiękową, która skrzy się od każdego dźwięku: czy to bardziej sielankowe „Morning Commute”, wyciągnięte jak z lat 80 „Compatibility Test”, czy bardziej bliskie kinu szpiegowskiemu „Bird Scounts” i „Explosives Expert”. Nie brak tu nawet operowych arii (sekwencja ta pojawia się w jednej najzabawniejszych scen w animacji). Dostajemy różnorodną, pozytywną, lekką i przyjemną warstwę muzyczną, która kiedy potrzeba potrafi być mroczniejsza i bardziej dostosowaną do tego, co widzimy na ekranie. Aż szkoda, że muzyka ta jest trochę w cieniu równie doskonałej kompilacji piosenek, które są wisienką na torcie w tej animacji.
Oprócz specjalnie napisanych do tej animacji utworów dostaliśmy też zbiór kawałków, specjalnie dla starszego, jak i młodszego widza. Czego tu nie ma: Holding Out For a Hero (Bonnie Tyler), All By Myself (Eric Carmen), Lovin' You (Minnie Riperton), Space Oddity (David Bowie), Eye of the Tiger (Survivor), Fireball (Pitbull i John Ryan), Hello Lionel Richie, I'm Too Sexy (Right Said Fred), The Final Countdown (Europe), Happy Together (The Turtles) czy Axel F z Gliniarzy z Beverly Hills. Nie da się ukryć, że dla każdego, kto wybierze się na animację, twórcy coś przygotowali. Ci, którym dzieciństwo i dorastanie przypadło na lata 90., z pewnością włączy się nostalgia przy tytułowej piosence z serialu Jezioro Marzeń, czyli I Don't Want to Wait Pauli Cole, ale też docenią umieszczenie w tym zestawieniu ostatniego hitu sieci Baby Shark od Pinkfong, (coverowanego nawet przez gwiazdy Gry o tron) I co najważniejsze, choć piosenek jest naprawdę sporo, to grają istotną rolę w całym obrazie, mocno podnosząc całość opowiadanej historii, której są zasadniczym elementem. Słysząc każdy utwór, mimowolnie pojawiał się uśmiech na twarzy. Przynajmniej mojej. Najlepszą scenę otrzymało wcześniej wspomniane „Baby Shark” (nie zdradzę, sami się przekonajcie). Jeśli chodzi o polski dubbing, to jest ok. Nie ma do czego się przyczepić, a osobiście uwielbiam polskiego Chucka bardziej niż amerykańskiego (Sorry Josh Gad, ale Janusz Zadura jest lepszy w te klocki).
Choć zdecydowanie jestem fanką pierwszej odsłony Angry Birds, to nie ukrywam, że sequel jest całkiem niezły. Fakt, nie da się ukryć, że to produkcja zdecydowanie o klasę niżej niż LEGO: Przygoda czy LEGO: Batman (którymi czuć, że twórcy niejako się inspirowali przy tworzeniu kontynuacji), nie zmienia to jednak faktu, że potrafi bawić, szczególnie gdy zaczyna puszczać oko w stronę popkulturowego światka. To animacja przede wszystkim stricte rozrywkowa, która zdecydowanie spodoba się zarówno młodszym, jak i sporo starszym widzom.
Ocena: 6/10
Tytuł: Angry Birds 2
Reżyseria: Thurop Van Orman, John Rice
Scenariusz: Peter Ackerman, Eyal Podell, Jonathon E. Stewart
Obsada:
- Jason Sudeikis
- Josh Gad
- Leslie Jones
- Bill Hader
- Rachel Bloom
- Awkwafina
- Sterling K. Brown
- Eugenio Derbez
- Tiffany Haddish
- Danny McBride
- Peter Dinklage
Muzyka: Heitor Pereira
Zdjęcia: Tom Bruno Jr., Simon Dunsdon
Montaż: Kent Beyda, Ally Garrett
Scenograf: Pete Oswald
Czas trwania: 97 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus