„Ultimate Spider-Man” tom 4 - recenzja
Dodane: 10-09-2019 22:11 ()
Ledwo się obejrzeliśmy, a polskie wydanie serii „Ultimate Spider-Man” dobiło do pięćdziesiątego odcinka, który znajduje się w drugiej połowie czwartego tomu wydania zbiorczego. To jubileusz, o którym marzyli czytelnicy Fun Media w 2003 roku, lecz marzenia te zostały wówczas sprowadzone do parteru. Dzisiaj odświeżone przygody Pajączka nie są zagrożone przerwaniem, ukazują się z dużą regularnością i sprawiają naprawdę sporo frajdy nie tylko młodszym czytelnikom, ale również starym wyjadaczom. Można powiedzieć, że wyważony styl Briana Michaela Bendisa trafia w gusta większości miłośników Spider-Mana.
Nie jest jednak też tak, że wszystko, czego dotknie się amerykański scenarzysta, od razu zamienia się w złoto. Choć wydawać by się mogło – bo tak sugeruje okładka – że na życiu Petera Parkera swoje piętno odcisną uczniowie szkoły profesora Xaviera, motyw mutantów nie został jakoś szczególnie wykorzystany, a wątek nieco zadufanego w sobie i eksponującego na pokaz swoje moce Geldoffa nie wypada zbyt interesująco. Jeśli Geldoff miał być nową intrygującą postacią w uniwersum, zważywszy na dość ciekawy origin, coś nie wypaliło! Wobec tego otwarcie czwartego tomu raczej nie zachwyca – zwłaszcza gdy ma się w pamięci dotychczasowe odcinki serii.
Zupełnie inaczej sprawy mają się z relacją Petera i MJ, którzy nie są już razem. Bendisowi po raz kolejny udało się rozpisać bardzo życiowe i wzbudzające emocje dialogi miedzy tą dwójką, czego skutkiem wątek obyczajowy dominuje w kilku kolejnych odcinkach. Apogeum tej dominacji ma miejsce w odcinku poświęconym cioci May, która trafia na kozetkę i w gabinecie psycholożki opowiada o swoich rozterkach dotyczących relacji z młodym Peterem. Na pewno więcej w tym emocji niż w niejednej serii stricte przygodowej, nastawionej na tępą nawalankę.
Jeśli zaś chodzi o bardziej dynamiczne perypetie Pajączka z sąsiedztwa, to na pewno lepiej wypada watek powiązany z Czarna Kotka, złodziejką, z którą przecinają się ścieżki. Zamieszany w całą sprawę jest Kingpin, więc sprawa jest dość poważna, pojawia się nawet Elektra. Robi się przy okazji zagadkowo, bardziej dynamicznie, a to również okazja do bardziej ekwilibrystycznych póz – oczywiście Bagley wykorzystuje należycie tę okazję i eksponuje na wszelkie możliwe sposoby kobiece kształty opięte w lateksowe stroje.
Jasne, „z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność”, o czym zresztą Peter przypomina komuś napotkanemu, lecz padają z jego ust również inne wymowne słowa. „Nie chcę być sławny przez cały czas. I nie chce być Spider-Manem przez cały czas. Chcę pomagać ludziom, co nie, ale potem moc wracać do normalnego życia”. Brian Michael Bendis zdaje się im w pewien sposób hołdować, pozostawiając sporo miejsca na codzienne rozterki Petera. Dzięki temu lektura „Ultimate Spider-Mana” wciąż elektryzuje. A na mocniejsze uderzenie przyjdzie chyba czas w kolejnym tomie – okładka zapowiada pojawienie się Złowieszczej Szóstki!
Tytuł: Ultimate Spider-Man tom 4
- Scenariusz: Brian Michael Bendis
- Rysunki: Mark Bagley
- Przekład: Marek Starosta
- Wydawca: Egmont
- Data wydania: 17.07.2019 r.
- ISBN: 978-83-281-4182-7
- Oprawa: twarda
- Stron: 328
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- Format: 170x260
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus