„Pełzająca śmierć” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 05-09-2019 21:11 ()


Pełzająca śmierć to krótki film o pożeraniu. Są bohaterowie znajdujący się w matni, są ich prześladowcy w postaci panoszących się nisko przy ziemi lub w niespokojnej toni aligatorów. Trzecim elementem składowym tego równania jest matka natura. Wkurzona, kipiąca złością, a przede wszystkim nieprzewidywalna. Jeśli masz dość oleju w głowie, to uciekasz z dala od huraganu. Główna bohaterka - Haley - liczy, że uda jej się przechytrzyć niszczący wszystko na swojej drodze żywioł, odnaleźć ojca i wyrwać się z tej śmiertelnej pułapki. Łatwo nie będzie, bo każdy kawałek ludzkiego ciała jest smakowitym kąskiem dla aligatorów, a poziom wody stale się podnosi. Nie jest to jednak wyłącznie wyścig z czasem, a pełnokrwisty survival, który przerodzi się w desperacką walkę o życie.

Alexander Aja to doświadczony już twórca kina z dreszczykiem specjalizujący się w horrorach, ale nie zawsze stawiający na nadnaturalne wątki. W swoim portfolio ma udane Lustra, Wzgórza mają oczy, Blady strach czy też będącą połączeniem grozy i komedii Piranię. Jego najnowsze dzieło odrzuca jednak niewydarzone potwory i skupia się na relacji córki z ojcem. Niełatwej, ale też dość zażyłej. Rozpad małżeństwa zawsze skutkuje negatywnie, a mimo że Haley już dawno nie jest dzieckiem, to gdzieś tam w głowie przeżywa, że ojciec musi sobie sam radzić z trudną sytuacją. Toteż na wieść o huraganie i braku sygnału od taty wyrusza do rodzinnego domu sprawdzić, czy to tylko nieuwaga rodziciela, czy naprawdę coś się mu stało.

Akcja Pełzającej śmierci gna do przodu aż miło. Nie ma tu miejsca na przydługawą ekspozycję postaci. Praktycznie poza głównym duetem córki i ojca reszta epizodycznych występów to role skazanych na pożarcie bohaterów. Bez większych sentymentów aligatory urządzają sobie szwedzki stół w piwnicy i z podwórka domu, którego tymczasowymi więźniami stali się bohaterowie. Ranni, pogryzieni i szukający wyjścia z tej sytuacji, a właściwie drogi na powierzchnię, która oznaczałaby dla nich ratunek. Z pomocą aligatorom przychodzi ulewny deszcz i huraganowy wiatr. Mają otwartą drogę do zajęcia posesji. Haley nie daje jednak za wygraną i stara się wydostać z piwnicy do domu i uratować swego ojca.

Mimo niewielkiego budżetu Aji udało się stworzyć dzieło zajmujące, opierające się w głównej mierze na rodzinnych relacjach. Scena otwierająca obrazująca zmagania pływackie Haley, a jednocześnie podkreślająca relacje ojciec-córka, ale też trener-zawodniczka przynosi smutną konkluzję. Ojciec przelał na córkę swoje pragnienia, a że sam nie jest w stanie ich zrealizować, to ma większe wymagania względem dziewczyny. Pewność siebie, drapieżność i determinacja kształtują nie tyle hart ducha, ile zwycięzców, którzy nie odpuszczają nawet w beznadziejnej sytuacji. W takiej znajduje się Haley, gdy aligatory zaczynają urządzać sobie bufet w ich domu.

Nie można odmówić Kayi Scodelario werwy, z którą zagrała Haley. Zaangażowana w rolę ma kilka mocnych scen. Przekonująco wypada również Barry Pepper, który kurczowo trzyma się życia, pozwalając jedynie na małe przekąski ze strony pływającej śmierci. Nie oszukujmy się, to aligatory grają tu pierwsze skrzypce. Naturalni mordercy, którzy ze swoimi wielkimi paszczami sieją popłoch. Akcja na stacji benzynowej z ich udziałem to wzorcowy przykład epatowania grozą poprzez chwilowy skok napięcia i drastyczne sceny. To właśnie dla tych drugich widz sieci w kinowym fotelu i obgryzając paznokcie, zastanawia się, czy się uda, czy nie. Aja nie byłby sobą, gdyby nie pokiereszował bohaterów do tego stopnia, aby zwiększyć napięcie i całkowicie pozbyć się niepotrzebnych, drugoplanowych gapiów. 

Pełzająca śmierć zaskakuje zarówno pod kątem solidnej gry aktorskiej, ale też niegłupiej, jak i uciekającej od schematów fabuły. Dawno nie było tak udanego obrazu, który w skondensowanej, krótkiej formie zadbałby o nastrój zaszczucia, namacalny wręcz ból bohaterów i ich zaciekłą walkę o życie. A wszystko to w niespełna półtorej godziny. Aja może czuć satysfakcję, że nie wybrał półśrodków, a zdecydował się na pełnokrwisty i wzbudzający grozę thriller. Zamknął akcję w kameralnej, ciasnej i klaustrofobicznej piwnicy, podsycając ten niecodzienny widok karzącą ręką rozszalałej aury. Chciałoby się więcej filmów utrzymanych w podobnej stylistyce, niebędących tylko kolejną nieudolną próbą zszokowania widza ociekającymi krwią flakami.

Ocena: 7/10

Tytuł: Pełzająca śmierć 

Reżyseria: Alexandre Aja

Scenariusz:  Michael Rasmussen, Shawn Rasmussen

Obsada:

  • Kaya Scodelario
  • Barry Pepper
  • Morfydd Clark
  • Ross Anderson
  • Jose Palma
  • George Somner
  • Anson Boon

Muzyka: Max Aruj,  Steffen Thum

Zdjęcia: Maxime Alexandre

Montaż: Elliot Greenberg

Scenografia: Ketan Waikar

Kostiumy: Lucy Eyre

Czas trwania: 87 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus