„Truposze nie umierają” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Redakcja

Dodane: 06-08-2019 07:45 ()


Jim Jarmusch sięga po popularny ostatnimi czasy temat zombie, aby ponownie przekazać nam palące problemy współczesnego społeczeństwa, korzystając przy tym z bardzo czytelnej metafory. Niestety dla niego i widzów nie robi tego w subtelny, zawoalowany sposób tylko łopatologicznie wykłada kawę na ławę. Możliwe, że taki zabieg artystyczny byłby zjadliwy dwie dekady temu, ale obecnie kino rządzi się innymi prawami i nawet cudaczne pomysły Jarmuscha mogą okazać się mało chwytliwe.

Akcja obrazu rozgrywa się w niewielkiej mieścinie Centerville, gdzie życie toczy się leniwie, a para gliniarzy patrolujących teren nie ma za wiele do roboty. Chyba że sprawdzanie zgłoszeń pokroju porwanych kurczaków przez bezdomnego. Pozostali mieszkańcy wiodą nudne typowe żywoty albo przesiadując w barze, albo zajmując się lokalnymi biznesami. Mamy zatem nerda prowadzącego stację benzynową i sklep z gadżetami, nielubianego i odpychającego farmera, enigmatyczną właścicielkę domu pogrzebowego, a także trójkę dzieciaków z poprawczaka. Pojawiają się jeszcze przejezdni turyści, a także trzecia policjanta w tym rewirze. No i chyba najbardziej bezużyteczny bohater tej opowieści, a jednocześnie komentator wydarzeń pustelnik Bob w interpretacji Toma Waitsa.

Jarmusch nie ucieka się do finezyjnych rozwiązań, bazuje na dziwności, aby skrytykować konsumpcjonizm. Nic w tym oryginalnego, a można nawet rzec, że twórca nazbyt nachalnie daje nam do zrozumienia, że ludzkość błądzi i czeka ją zguba. Oprócz tego straszy popularną ostatnio tematyką proekologiczną i na człowieka zwala winę za anomalie pogodowe. Ziemia spowalnia, słońce nie zachodzi, a toksyczny księżyc dziwnie oddziałuje, przez co martwi wstają z grobów.  Apokalipsa zombie rozprzestrzenia się w Centerville, a jej symptomy zauważają tylko nieliczni. Jednak nawet oni nie reagują na nadnaturalne zjawiska, a gdy stają oko w oko z truposzami stanowią dla nich jedynie pożywienie. Wprawdzie trójka stróżów prawa czuje pismo nosem i nawet stwarza pozory chęci podjęcia walki. Jednak ich reakcja jest już znacznie spóźniona, by zmienić obraz wydarzeń. Bezczynność i niezdecydowanie jest w tym przypadku zabójcze. 

Istotną rolę w obrazie Jarmuscha odgrywa tytułowa piosenka Truposze nie umierają autorstwa Sturgilla Simpsona, który również występuje w filmie. Profetyczna, acz spokojna melodia dla jednych jest obiektem kultu, a dla drugich stanowi zły omen nadchodzących wydarzeń. I tak jak piosenka poróżnia bohaterów, tak samo będzie z widzami tego filmu. Jarmusch nie zaskakuje nas niczym nowym, a dodatkowo mocno spuszcza z tonu. Jego film, mimo że sprawnie nakręcony, od początku przynudza. Brakuje mu nie tylko większej werwy w prezentowaniu oznak nadchodzącej apokalipsy, a bohaterowie, mimo że to zamierzony zabieg, grają do przesady anemicznie. Jeden czy dwa żarciki trafią jeszcze w gust widza, ale im dalej w las, tym więcej trupów i arsenał środków reżyserowi skutecznie się kurczy.

Za ten stan rzeczy trudno winić aktorów, bo zarówno Bill Murray, jak i Adam Driver są rozkosznie karykaturalni w swoich rolach, a wtórują im nerwowa Chloë Sevigny oraz enigmatyczna Tilda Swinton. W swoim stylu typowego mieszczańskiego prostaka portretuje Steve Buscemi, paradujący w czapce z jakże wymownym napisem: „Make America White Again” i kumplujący się z czarnoskórym bohaterem granym przez mocno już stetryczałego Danny’ego Glovera. Jest jeszcze Tom Waits – dorzucony na przyczepkę, aby kolejne sławne nazwisko przyciągało uwagę z długiej listy płac.

Truposze nie umierają to ekspozycja bohaterów, z której nic nie wynika, a poszczególne postaci są wręcz popisowo niewykorzystane. Z czasem widz śledzi już bez przekonania popisy aktorów w tej cudacznie niemrawej historii będącej wydmuszką dotychczasowych dzieł Jarmuscha. Wygląda na to, że sławny reżyser chciał podkreślić jak wyjałowione z dobrych fabuł i kopiujące na potęgę pomysły jest współczesne kino i dostosował się do jego poziomu. Szkoda tylko zombiaków. Hołd filmom George’a Romero Jarmuschowi się zwyczajnie nie udał. Zdarza się.

Ocena: 4-/10

Tytuł: Truposze nie umierają

Reżyseria: Jim Jarmusch

Scenariusz: Jim Jarmusch

Obsada: 

  • Bill Murray
  • Adam Driver
  • Tom Waits
  • Chloë Sevigny
  • Steve Buscemi
  • Danny Glover
  • Caleb Landry Jones
  • Rosie Perez
  • Tilda Swinton
  • Selena Gomez

Muzyka: Jim Jarmusch

Zdjęcia: Frederick Elmes

Montaż: Affonso Gonçalves 

Scenografia: Kendall Anderson

Kostiumy: Catherine George

Czas trwania: 104 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus