„Vei” tom 2 - recenzja

Autor: Wojciech Wilk Redaktor: Motyl

Dodane: 02-08-2019 15:22 ()


Zanim o rozpisanej na jedenaście rozdziałów serii „Vei” zrobiło się w Szwecji głośno, pierwszy odcinek ukazał się w tamtejszym magazynie „Utopi” kilka lat wcześniej. Być może był to jeden z czynników, który zapewnił jej tak dużą popularność – wracając, nie był to tytuł zupełnie nieznany. Z pewnością wydanemu w Polsce w dwóch tomach komiksowi nie uda się zyskać takiego statusu, natomiast jest to solidny szwedzki produkt eksportowy, który do swojego katalogu dodało wydawnictwo Non Stop Comics.

Drugi tom sagi skupia się na Meistarileikir, krwawym turnieju rozgrywanym pomiędzy wojownikami Asów z Asgardu i Jotunów z Jotunheimu. I choć z jednej strony mamy do czynienia z serią pojedynków, jakie tytułowa bohaterka musi stoczyć na arenie, aby przynieść Jotunom upragnione zwycięstwo i władzę nad Midgardem, komiks jest przeładowany intrygami i knowaniami, głównie ze strony asgardzkich bogów. Oczywiście nie zabrakło w tej intrydze miejsca dla Lokiego, boga kłamstw, lecz – o dziwo!‎ – stoi on po stronie Vei, wcale nie będąc osobą posuwającą się do największych matactw.

Pomiędzy pierwszym i drugim tomem „Vei” istnieje ta różnica, że w pierwszych pięciu rozdziałach przedstawiona była droga, którą młoda dziewczyna przebyła, aby ‎dostąpić zaszczytu reprezentowania swoich bogów, a w kolejnych sześciu jest już ona ukształtowaną postacią, której celem jest walka ku chwale Jotunów i w celu ocalenia własnego życia. Jest jednak Vei postacią pod każdym względem tragiczną, gdyż jako istota ludzka nie ma wpływu na to, co zadecydują potężniejsze istoty, stając się igraszką w sporze między Jotunami i Asami. Pod tym względem komiks wzbudza wiele emocji, ponieważ trudno nie współczuć bohaterce. Na kadrach komiksu nie brakuje brutalnych, krwawych scen, które nie zawsze dobrze komponują się z cukierkowym charakterem całości.

Osobom, którym jest po drodze z mitologią nordycką, tytuł ten zapewne wpadnie w oko. Natomiast pewnym zgrzytem jest - moim zdaniem - zapis niektórych imion i nazw własnych funkcjonujących w obiegu i jeśli ktoś jest obyty w sprawie, może mu to przeszkadzać. Mam na myśli zapis imion: Tor zamiast Thor, Ymer zamiast Ymir, Bragge zamiast Bragi, Frigge zamiast Frigg. Ciekawe, czy to kwestia stosowania odmiennego nazewnictwa przez scenarzystkę, czy nieuwaga ze strony tłumacza. Z kolei zamiast przynoszącej wieści wiewiórki Ratatosk mamy karła o żabich łapach, a wąż Jormundgand nosi imię Ragnarök.

Doprowadzając „Vei” do niekoniecznie oczywistego zakończenia, Sara B. Elfgren (scenariusz) i Karl Johnsson (rysunki) ‎ na pewno osiągnęli zamierzony cel, a więc stworzyli tytuł na tyle charakterystyczny, że został dostrzeżony przez zagranicznych wydawców, ciesząc się dobrymi recenzjami również poza ojczyzną. Nadmierne skojarzenia z operami mydlanymi mogą psuć trochę odbiór tego dzieła, lecz oprócz dobrej rozrywki „Vei” na pewno sprawdza się jako ciekawostka – reprezentant komiksu szwedzkiego, którego na naszym rynku właściwie nie ma.

 

Tytuł: Vei tom 2

  • Scenariusz: Sara Elfgren
  • Rysunki: Karl Johnsson
  • Tłumaczenie: Maciej Muszalski
  • ISBN: 978-83-8110-790-7
  • Oprawa: twarda
  • Ilość stron: 160
  • Format: 190x265
  • Cena: 57,90 zł
  • Premiera: 29.05.2019 r.

Komiks można kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.

Galeria


comments powered by Disqus