„Strzeżcie się, olbrzymy!” i „Strzeżcie się, smoki!” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 27-07-2019 21:31 ()


Dawno, dawno temu, gdy na kanale TVN7 można było oglądać anime, a J.P.F. wydawał kolejne ciekawe tytuły, polscy fani japońskiej szkoły mogli poznać serię „Slayers”. Była to osadzona w klimacie fantasy seria, której główną bohaterką była niejaka Lina Inverse. Porywcza, wesoła, czasami zgryźliwa rudowłosa dziewczyna, która nie bała się nikogo. Cała seria obfitowała natomiast w różnego rodzaju wybuchy, humor, wpadki i przygodę.

Dlaczego o tym wspominam akurat teraz? Ano dlatego, że nowa seria wydawana przez oficynę Jaguar bardzo przypomina mi atmosferą tamtą produkcję. „Strzeżcie się, olbrzymy!” i „Strzeżcie się, smoki!” to dwie pierwsze odsłony, za które odpowiadają scenarzysta Jorge Aguirre oraz rysownik Rafael Rosado. Obydwaj mają doświadczenie w pracy nad produkcjami dla młodszych czytelników, więc po tych komiksach również można było spodziewać się dużo dobrego. Skąd jednak moje odniesienie do „Slayersów”? Ano stąd, że artyści również wykreowali opowieść fantasy, w której główną bohaterką jest rudowłosa „pyskula”, która za nic ma niebezpieczeństwa, dla której liczy się tylko przygoda i eliminacja kolejnych stworów różnego rodzaju. Z racji tego, że wszystko inne schodzi na dalszy plan, a do swoich celów nie omieszka wciągnąć nawet tych, którzy na co dzień są raczej płochliwi i z wojaczką nie jest im po drodze, to możemy być pewni, że humoru i przygody nie zabraknie. Jakby jednak mogło być inaczej, jeśli na „drużynę pierścienia” składają się nastoletnia i samozwańcza wojowniczka, kucharz amator i kandydatka na księżniczkę? W obydwu tomach właśnie to szalone trio wyrusza na polowanie stworów. I choć otoczka tych wypraw jest oczywiście inna, to de facto całość skupia się na podobnych przygodach.

Komiks ten nie stara się ukryć, że jest przeznaczony dla młodszego czytelnika i do niego jest głównie skierowany. Jednocześnie jednak mam wrażenie, że ci starsi również mogą do niego zajrzeć. Ja przeczytałem i całkiem dobrze się bawiłem. Co jest więc jego największą siłą? W mojej skromnej opinii ogólna atmosfera, jaka w nim panuje. Umieszczenie przygód wojowniczki w klimacie fantasy z zamkami, smokami, księżniczkami i rycerzami, sprawiło, że jest to rzecz po prostu ciekawa i wciągająca, bo ilu z nas potrafi oprzeć się magii takiego Tolkiena? No właśnie. Ponadto scenarzysta okrasił obydwie odsłony komiksu ogromną dawką dobrego, inteligentnego i niewciskanego na siłę humoru. Wpadki, które zdarzają się naszej grupie, i charakter rudowłosej dziewczyny gwarantują, że wielokrotnie przyjdzie czytelnikowi się śmiać do rozpuku. Wszechobecny dowcip dodaje historii niesamowitej lekkości i sprawia, że trudno tu o nudę. Trzecim z elementów to bardzo ciekawy pomysł na pozornie drugorzędne elementy. Bardzo ciekawi i nieszablonowi (jeżdżący na wózku inwalidzkim ojciec bohaterki) ci powiedzmy drugoplanowi bohaterowie czy wielowymiarowi wrogowie, z którymi się trzeba zmierzyć to tylko część z przykładów.

Tak jak wspomniane było wcześniej, recenzowany tytuł to seria w dużej mierze dla młodszych czytelników, więc całość jest niezwykle optymistyczna. Jeśli nawet występuje przemoc to w bardzo ugrzecznionej wersji, a w historii nie brakuje też przesłania, które autor stara się przekazać małoletnim czytelnikom. Przy całej swojej radosnej i humorystycznej atmosferze jest to też jednocześnie wartościowa pozycja. Pozycja, w której nie brakuje pewnych klisz czy rozwiązań, które są już nam znane z innych tytułów, ale tak przedstawione, że nie przeszkadzają i nie wywołują w nas znudzenia i poczucia z cyklu „znów to samo”.

W całość tej sympatycznej i optymistycznej opowieści doskonale wpisują się rysunki Rosado. Najlepszy do tego „cartoonowy” styl udanie oddaje nastrój lekkiej przygodowej historii. Jednocześnie rysownik nie idzie na skróty i pokazuje wiele naprawdę ciekawych ujęć czy całostronicowych kadrów. Tak jak tylko jest to możliwe, oddaje on też ducha epoki, więc z przyjemnością patrzy się na różnego rodzaju smoki, zamki itp.

Obydwa tomy tej serii przynoszą więc czytelnikowi sporo wciągającej i bawiącej rozrywki. Dużo akcji i jeszcze więcej humoru, ciekawi bohaterowie i inteligentna fabuła pozwalają przymknąć oko na te drobniejsze wpadki. Jako komiks dla młodszych seria ta sprawdzi się doskonale. Co ciekawe jednak i starsi mogą poświęcić swój czas na lekturę. Nie jest to na pewno „Władca Pierścieni”, ale zabawa powinna być gwarantowana.

 

Tytuł: Strzeżcie się, olbrzymy!

  • Tom 1
  • autor: Jorge Aguirre
  • ilustracje: Rafael Rosado
  • Tytuł oryginalny: Giants Beware!
  • Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
  • ISBN: 978-83-7686-773-1
  • Oprawa: miękka
  • Format: 165x222 mm
  • Liczba stron: 160
  • Cena: 24,90 zł

Tytuł: Strzeżcie się, smoki!

  • Tom 2
  • autor: Jorge Aguirre
  • ilustracje: Rafael Rosado
  • Tytuł oryginalny: Dragons Beware!
  • Tłumaczenie:Małgorzata Kaczarowska
  • ISBN: 978-83-7686-796-0
  • Oprawa: miękka
  • Format: 165x222 mm
  • Liczba stron: 160
  • Cena: 32,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Jaguar za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus