„Detective Comics” tom 5: „Życie w samotności” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 12-07-2019 15:35 ()


Opowieść o poczynaniach drużyny Batmana snuta przez James Tyniona IV rozwija się w najlepsze. Azrael, Nightwing, Batwoman, Spoiler, Orphan oraz Clayface mają już za sobą kilka spektakularnych bijatyk. Walczyli z Kolonią, Syndykatem Ofiar, Ligą Cieni oraz Zakonem Świętego Dumasa. Każdy z drużyny miał swoje pięć minut, ale jedna postać od dłuższego czasu pozostawała – delikatnie mówiąc – na uboczu. Chodzi oczywiście o Tima Drake’a, który od dawna jest nieobecny. Najpierw uważano, że Red Robin zginął, później wiadomo było, że został gdzieś uwięziony. I właśnie on jest bohaterem piątego tomu serii.

Mroczny Rycerz od dawna obwiniał się za śmierć Tima Drake’a (obwinianie się należy, jak wiadomo, do ulubionych zajęć Batmana). Chłopak, który pomógł mu zebrać zespół, walczył przecież u jego boku jako Red Robin i zginął na posterunku. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało. Okazuje się jednak, że Tim żyje i jest przetrzymywany w jakimś tajemniczym więzieniu umieszczonym poza czasem przez niejakiego Pana Oza. Album otwiera dość dziwna rozmowa obu tych postaci, która w ostatecznym rozrachunku okazuje się swego rodzaju rozgrywką. Obaj rozmówcy chcą w niej zwyciężyć. Ostatecznie wygrywa Tim, co pozwala mu wydostać się z więzienia. Jednak poza nim uwalnia się jeszcze jedna mroczna i złowieszcza postać… Batman. To znaczy nie do końca Batman. Batman, ale… z przyszłości. I nie jest to Bruce Wayne. Tim Drake wspólnie z nowym towarzyszem wracają do Gotham i tu zaczynają się prawdziwe kłopoty. Poza tą historią w tomie znalazła się jeszcze dwuzeszytowa opowieść, w której główną rolę odgrywa Anarky.

Graficzna strona komiksu wygląda dobrze, ale do tego już ta seria nas przyzwyczaiła. Eddy Barrows, Alvaro Martinez oraz Carmen Carnero tworzą dynamiczną oprawę pełną spektakularnych i świetnie zaaranżowanych walk. Cała trójka bardzo swobodnie podchodzi do kadrowania i projektowania plansz. Kadry układają się w mozaikowy sposób wokół efektownych scen, co czasami nawet trochę utrudnia czytanie, bo nie zawsze wiadomo, w jakiej kolejności czytać poszczególne panele. Sporo jest tu eksperymentowania z formą, ale nie wykracza ono oczywiście poza superbohaterską konwencję. Na deser dostajemy galerię okładek poszczególnych zeszytów oraz zapowiedź kolejnego tomu serii.

Piąta odsłona serii przynosi kolejne zaskakujące i pomysłowe rozwiązania, ale też na nowy poziom wprowadza stopień zawiłości tej historii. James Tynion IV postanowił wprowadzić bowiem do swojej opowieści zawirowania związane z podróżami w czasie, czyniąc ją jeszcze bardziej skomplikowaną. Nie dość bowiem, że raz po raz odwoływał się do bliższej lub dalszej przeszłości swoich bohaterów, to teraz jeszcze ściągnął do akcji postać z odległej przyszłości. Nie jestem zwolennikiem opowieści, w których bohaterowie podróżują w czasie, ponieważ zawsze pełno w nich paradoksów i niezgodności. Jeśli zaś podróże w czasie pojawiają się w historiach superbohaterskich, to ten problem staje się jeszcze bardziej widoczny. Nie inaczej jest tym razem. Pojawienie się współwięźnia Tima Drake’a przynosi szereg paradoksów i niepotrzebnie komplikuje całą sytuację.

 

Tytuł: „Detective Comics” tom 5: „Życie w samotności”

  • Tytuł oryginalny: DC Rebirth: Batman: Detective Comics Vol. 5: A lonely Place of Living
  • Scenariusz: James Tynion IV
  • Rysunki: Eddy Barrows, Alvaro Martinez, Carmen Carnero
  • Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 19.06.2019 r.
  • Wydawca oryginału: DC Comics
  • Data wydania oryginału: 2018
  • Stron: 132
  • Format 165x255 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus