„Oszustki” - recenzja
Dodane: 23-06-2019 20:38 ()
Kantowanie to sztuka, którą należy wyssać z mlekiem matki, a jeśli nie ma się rodzinnych wzorców to najlepiej złapać jakąś cwaniarę trudniącą się profesją nabierania innych. Zapisać na staż i ruszyć do boju kroić bogatych i rozdawać biednym. Wróć! Kroić bogatych i pomnażać swój majątek. Tak właśnie robi Josephine – prawdziwa dama złodziejskiego fachu. Do pięt nie dorasta jej Penny, która wprawdzie ma zadatki na niezłą kombinatorkę wciskającą kit co bardziej rozczulonym mężczyznom, ale – powiedzmy sobie szczerze – przy swojej bardziej wprawionej w boju koleżance wygląda jak wieśniara.
W obrazie Chrisa Addisona los styka ze sobą wspomniane wyżej panie na francuskiej Riwierze. Jedna bierze na cel bogatych delikwentów, których może oskubać z paru „groszy”, druga zaś nieporadnie stara się ją naśladować. W końcu Josephine, czując na swoich plecach ciężki oddech konkurencji, postanawia wciągnąć Penny do spółki. Nauczyć ją kilku podstawowych trików, systemu naciągania naiwnych, a nawet kilku chwytów obronnych. Tak oto wyszkolona partnerka jest gotowa do poważniejszej akcji niż oskubanie naiwniaka z pięciuset dolarów na operację piersi. Między dziewczynami nie układa się jednak tak wspaniale, jakby się wydawało, toteż obie zakładają się o kolejny cel. Która pierwsza naciągnie młodego potentata branży informatycznej – nie jest to wprawdzie Mark Zuckerberg, ale stylizowany na niego młodzieniec, pomysłodawca apki DoYebka – będzie mogła dalej łowić ofiary w tej strefie wpływów, druga zaś zejdzie jej z drogi. Rywalizacja nie przebiega w przyjacielskiej atmosferze, brudne zagrywki ścielą się gęsto, a niuanse złodziejskiego fachu co rusz wywołują uśmiech na twarzy widza.
Oszustki nie są wybitnym kinem i nigdy do niego nie pretendowały. To sprawnie skrojony półtoragodzinny obraz skupiający się na rywalizacji dwóch naciągaczek, a dokładnie aktorski popis Anne Hathaway i Rebel Wilson. Pierwsza z gracją i elegancją podchodzi do swojego fachu, druga niestety prezentuje bardziej nonszalanckie, by nie rzec wulgarne podejście do zawodu. Ten dysonans między charakterami postaci zapewnia kilka niezłych gagów i na ogół trzyma widza w dobrym nastroju podczas seansu. Nie da się ukryć, że przy gwieździe pokroju Wilson nie mogło zabraknąć nieco rynsztokowego humoru, czy też nie zawsze lotnych żarcików. Na szczęście jest to jedynie marginalny odsetek dowcipów i można na nie przymknąć oko. Najważniejsze, że między aktorkami rysuje się szczera więź, a obie artystki pokazują, że w komediowym żywiole czują się swobodnie, a ich udawane akcenty sprawiają mnóstwo frajdy.
Oszustki to obraz na jeden raz, ale powinien zadowolić zarówno miłośników lekkiego humoru, jak i duetu głównych aktorek. To kino schematyczne, ale sprawnie skrojone i co najważniejsze zabawne. Półtoragodzinny seans minie bezboleśnie.
Ocena: 6/10
Tytuł: Oszustki
Reżyseria: Chris Addison
Scenariusz: Jac Schaeffer, Stanley Shapiro, Paul Henning, Dale Launer
Obsada:
- Anne Hathaway
- Rebel Wilson
- Alex Sharp
- Bruno Sevilla
- Sam Lilja
- Ingrid Oliver
- Nicholas Woodeson
Muzyka: Anne Dudley
Zdjęcia: Michael Coulter
Montaż: Anthony Boys
Scenografia: Sophie Phillips
Kostiumy: Emma Fryer
Czas trwania: 94 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus