„Godzilla II: Król potworów” - recenzja
Dodane: 22-06-2019 21:58 ()
Godzilla, król potworów. Apokaliptyczna bestia i symbol ludzkiego dążenia do samozagłady. A przynajmniej w oryginalnym filmie z 1954 roku. Potężny jaszczur został bowiem szybko oswojony i z uosobienia nuklearnej katastrofy awansował na obrońcę Ziemi dzielnie zwalczającego zagrożenia pod postacią równie imponujących maszkar. Seria wytwórni Toho doczekała się ponad trzydziestu odsłon, w tym również niesławnej amerykańskiej produkcji z 1998. Godzilla Rolanda Emmericha nie przypadła do gustu ani widowni, ani twórcom i jankesi na wiele lat, a konkretnie do roku 2014 porzucili próbę chwycenia się za bary z królem kaiju. Nowa amerykańska Godzilla, choć spotkała się z letnim przyjęciem, okazała się filmem na tyle rentownym, by uzasadnić powstanie kontynuacji.
Szczerze mówiąc, początek filmu mnie nie porwał. Pierwsze sceny dłużą się odrobinę i nieco straszą ogranymi motywami – rozbite małżeństwo, dziecko miotające się pomiędzy rodzicami. Nie po to przyszedłem do kina. Na szczęście z każdą minutą było coraz lepiej. Po dość ślamazarnym starcie akcja zawiązała się szybko, serwując mi właśnie to, czego od recenzowanej produkcji oczekiwałem – brutalną i bezpardonową rozwałkę w wykonaniu kilkudziesięciometrowych bestii. I byłem naprawdę urzeczony. Walki potworów są intensywne i brutalne, a przewijające się w tle wojskowe pojazdy i walące się budynki doskonale podkreślają skalę potyczki i siłę zaangażowanych kaiju. Wizja pustoszonych miast wywiera naprawdę mocne wrażenie, a dzięki ciekawej choreografii starć, która robi użytek nie tylko z potworów, ale także z otoczenia i elementów ludzkich (fajnie zobaczyć w filmie o potworach relatywnie kompetentne wojsko), Króla Potworów ogląda się z autentycznym zainteresowaniem. Dodatkowo zaangażowanie do filmu najbardziej rozpoznawalnych adwersarzy Godzilli jest prawdziwą gratką dla fanów, którzy chcieliby zobaczyć klasyczne monstra w efektownej akcji, na której nakręcenie nie pozwalały dawne filmowe techniki. Akcję zresztą świetnie podkreśla bardzo dobra praca kamery, która wie, na czym się skupić i co śledzić dla maksymalnego efektu. Dorzućmy do tego soczyste barwy, sugestywne efekty specjalne i dobrą muzykę świetnie podkreślającą atmosferę (walka z Ghidorą na lodzie = ciarki na plecach) i otrzymamy film, który bez problemu zaspokoi głodnego mocnych wrażeń widza.
Wątek szaleńców usiłujących ratować świat poprzez uwolnienie gigantycznych monstrów (w filmie zwanych tytanami) też sam w sobie nie jest zły pomimo pewnych fabularnych bolączek i głupotek. Powiem więcej – scenarzystom udało się nawet odrobinę mnie zaintrygować postacią doktor Emmy Russell i jej wątkiem, co zasługuje na uznanie, biorąc pod uwagę to, że o moją atencję walczyć musiała z Godzillą, Ghidorą, Mothrą i resztą tytanów. Spora w tym zasługa tego, że Vera Farmiga podobnie jak i reszta obsady ze swoich ról wywiązali się naprawdę dobrze, a przynajmniej bardzo poprawnie. Choć żadna z filmowych kreacji na Oscara nie ma co liczyć, to w filmie nie uświadczymy również rażących aktorskich niedoróbek. Ani wśród ludzi, ani wśród prawdziwych gwiazd recenzowanej produkcji.
No właśnie, nie ma co owijać w bawełnę. To właśnie Godzilla i spółka są głównymi atrakcjami filmu Michaela Dougherty'ego i grają w nim pierwsze skrzypce. I przyznać trzeba, że prezentują się obłędnie. Pomimo tego, że swoimi sylwetkami i ogólnymi proporcjami ciała wizualnie nawiązują do epoki kaskaderów w gumowych kombinezonach, to wiele wysiłku włożono w to, by nadać im możliwie realistyczny w ramach konwencji wygląd. Świetnie widać to zwłaszcza na zbliżeniach, na których uwypuklają się takie detale jak choćby łuskowata, gadzia skóra Godzilli czy owadzie ciało Mothry. Równie wiele pracy włożono również w ekspresję i mowę ciała filmowych bestii. Doskonała animacja sprawia, że spojrzenie Godzilli doprawdy przeszywa na wskroś, przebierająca nogogłaszczkami Mothra jest po prostu urocza, a Ghidora i jej trzy głowy wchodzące ze sobą w interakcję nadają kultowej bestii zupełnie nowego charakteru.
Zupełnie nie wiem, dlaczego zachodni krytycy tak bardzo sponiewierali nową odsłonę przygód Króla Potworów. Najwidoczniej żyjemy w epoce malkontentów, którzy nie są w stanie strawić produkcji niezaangażowanej w jeden z licznych współczesnych socio-ekonomiczno-politycznych konfliktów i problemów, z góry spisując ją na straty i przylepiając jej łatkę taniej papki dla mas. Owszem, najnowsza przygoda Godzilli to film prosty, ale w zupełności wystarczy to, by cieszył oko i ucho oraz najzwyczajniej w świecie bawił widza, pełniąc funkcję niezobowiązującej rozrywki idealnej na letnie wieczory. Nie jest to film wybitny, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę. A jeśli jesteś fanem monster movies, to posunę się wręcz do stwierdzenia, że nie możesz wobec niego przejść obojętnie.
Ocena 7/10
Tytuł: Godzilla II: Król potworów
Reżyseria: Michael Dougherty
Scenariusz: Zach Shields, Michael Dougherty
Obsada:
- Kyle Chandler
- Vera Farmiga
- Millie Bobby Brown
- Ziyi Zhang
- Ken Watanabe
- Sally Hawkins
- David Strathairn
- Charles Dance
- Bradley Whitford
Muzyka: Bear McCreary
Zdjęcia: Lawrence Sher
Montaż: Roger Barton, Bob Ducsay, Richard Pearson
Scenografia: Amanda Moss Serino
Kostiumy: Louise Mingenbach
Czas trwania: 132 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus