„Emilcin 1978. W poszukiwaniu prawdy” - recenzja
Dodane: 20-06-2019 09:15 ()
Nie tak znowu dawno w Emilcinie wylądowali obcy, czyli o książce Krzysztofa Drozda Emilcin 1978 W poszukiwaniu prawdy
W 1978 roku odbyły się mistrzostwa świata w piłce nożnej w Argentynie, pierwszy polski kosmonauta znalazł się na orbicie okołoziemskiej i… niedaleko Lublina, w Emilcinie, pewien rolnik Jan Wolski miał spotkać twarzą w twarz kosmitów. Wszystkie te wydarzenia były podówczas bardzo głośne, ale gdy dziś zapytać o Emilcin przeciętnego człowieka, to ten nie za bardzo coś kojarzy. Przepytałem część moich koleżanek i kolegów z pracy i tylko u czworga spośród ponad trzydziestu nazwa miejscowości wywoływała właściwe informacje z pamięci.
Niektórym to, co stało się w owej wsi, przez lata nie dawało jednak spokoju. Ten przeciętny człowiek z poprzedniego akapitu szybko pewnie o sensacji zapomniał, zwłaszcza że lot Hermaszewskiego i poczynania polskiej drużyny prowadzonej przez Gmocha bardziej rozbudzały jego emocje. Ale ci kosmici… Janowi Wolskiemu rankiem 10 maja dziwne postaci przysiadły się na furmankę, wzięły go na pokład cokolwiek dziwnego pojazdu (w kształcie latającej chałupy z czterema wirnikami po jednym z każdego rogu) i dziwnie go badały. Potem starszy pan został wypuszczony i wrócił do domu. Tyle że tego dnia podobno niezwyczajnie bardzo długo spał w dzień.
W owym czasie ukazało się sporo artykułów w prasie (do dzisiaj pamiętam, jak prosiłem mamę, by mi kupiła lubelską „Kamenę”), a nawet w jednym z numerów komiksowego „Relaxu” ukazała się opowieść o tych wydarzeniach „Przybysze” rysowana kreską Grzegorza Rosińskiego.
Kiedy obcy mieli spotkać Wolskiego w Emilcinie, liczyłem siedem i pół roku, i całą historię, wszystko, co fantastyczne czy niecodzienne łykałem niczym smaczny musujący visolvit. Z czasem dowiedziałem się, że były organizowane seminaria poświęcone temu bliskiemu spotkaniu trzeciego zresztą stopnia, że są badacze zwani ufologami, którzy takie sytuacje analizują – także w Polsce (najsłynniejsze poza Emilcinem to Czaplinek 1947, Muszyna 1958, Gdynia 1959, Wylatowo od 2000). Przeczytałem trochę książek na ten temat. Stając się młodzieńcem i przychodząc do Klubu Miłośników Fantastyki „Syriusz” w 1986 r., już nie wierzyłem, że tu na Ziemi spotykamy odwiedzających nas obcych, ale ten Emilcin tkwił we mnie, bo to wydarzenie było tak dokładnie przebadane, siedemdziesięcioletni Wolski opowiadał o tym wielokrotnie różnym ludziom, a nie był osobą, która się z tematyką kosmitów wcześniej mogła zetknąć… Jeśli nie wizyta obcych, to jednak coś tam się wydarzyło.
Odpowiedzi na to pytanie mogą przynosić dwie książki wydane w ostatnich latach: z 2013 roku Bartosza Rdułtowskiego Tajne operacje. PRL i UFO oraz z tego roku Krzysztofa Drozda Emilcin 1978. W poszukiwaniu prawdy. Właśnie przeczytałem tę drugą i przyznam, że jej lektura była dla mnie fascynująca.
Sam zresztą Krzysztof Drozd to osoba bardzo interesująca. Zna wydarzenia z Emilcina na wylot (ufologicznie to chyba należałoby powiedzieć „na Wylatowo”), postaci, że tak powiem, dramatu poznawał od 1982 roku i ma w swoim archiwum wiele dokumentów, które udostępniał Rdułtowskiemu w jego dziennikarskim śledztwie. Działał w ruchu ufologicznym, a obecnie jest wobec niego dość mocno sceptyczny. I ostatnio zdecydował się podzielić się z nami własnymi wspomnieniami, przemyśleniami i ustaleniami na temat tego, co stało się w pamiętnym dniu w Emilcinie.
Krzysztof Drozd konfrontuje się z tezą Rdułtowskiego na temat tego, co naprawdę przytrafiło się Janowi Wolskiemu. Przy okazji opisuje wiele spraw związanych z emilcińskim przypadkiem, naświetlając je z osobistej perspektywy.
Bo trzeba wiedzieć, że Emilcin to miejsce, gdzie swoją karierę ufologa wypromował Zbigniew Blania-Bolnar, autor kilku książek na kosmicie tematy, ale znalazł się w tej wsi dzięki Witoldowi Wawrzonkowi, którego Krzysztof Drozd znał dość dobrze i którego zainteresowania oraz przypadki życiowe mogą być kluczem do zrozumienia prawdy o Emilcińskim spotkaniu z obcymi. Autor omawianej książki wiedzie nas właśnie od postaci Wawrzonka i Blani-Bolnara (obu już nieżyjących) przez inne osoby, które w różny sposób na Emilcinie korzystały czy korzystają (choćby fundacja Nautilus Roberta Bernatowicza), pokazuje, jak dość prosty początkowy opis Wolskiego obrastał urozmaiceniami i jak nim manipulowano, i wreszcie uzmysławia nam, ile hipotez pojawiało się w umysłach ludzi, pragnących wyjaśnić, czy to byli na pewno kosmici.
Krzysztof Drozd prowadzi swoje śledztwo niczym rasowy detektyw, którym zresztą naprawdę jest. Okazuje się, że w całej opowieści nic nie było proste od początku. Być może kluczem do jej zrozumienia są tak naprawdę jak najbardziej realne ludzkie emocje, których źródło znajduje się na Ziemi, a nie w kosmosie. Choć jednocześnie możemy się dowiedzieć, że ziemskich hipotez na temat tego, skąd się wzięli w Emilcinie kosmici, jest wiele: mogła to być zatem choćby operacja służby bezpieczeństwa albo żart pilotów – wojskowych bądź ratownictwa medycznego.
Kapitalne w książce jest dla mnie to, że spora jej część może być wykorzystywana jako przyczynek do analizy nawarstwiania się na początkową treść relacji Wolskiego dodatkowych elementów, które potem zyskiwały własne życie, jak historia związana z tajemniczym diabelskim kamieniem z łąki blisko miejsca kontaktu z obcymi – urósł on potem do roli czakramu, orientacyjnej boi pozostawionej przez obcych. Autor demaskuje też wiele, jak się okazuje, bezpodstawnych twierdzeń i rzekomo nadzwyczajnych przedsięwzięć ludzi, którzy na ufologii i innych zjawiskach tak zwanych niewyjaśnionych próbują zbijać spory kapitał – niczym na marketingowoskrętnej witaminie C.
Nie napiszę tu, co według Krzysztofa Drozda mogło się naprawdę stać w Emilcinie ponad 40 lat temu. Polecam wszystkim samemu się o tym przekonać. I przy okazji czy taka właśnie dekonstrukcja przypadku Jana Wolskiego trafia nam do przekonania. Ze swej strony powiem, że strona faktograficzna jest tu naprawdę dobrze udokumentowana – dostajemy wiele zdjęć, fotokopii dokumentów urzędowych lub prywatnych, zapisów nagrań fonograficznych.
To nie jest książka tylko dla osób zainteresowanych ufologią czy fantastyką. W moim przekonaniu powinien ją przeczytać też każdy, kto interesuje się antropologią, psychologią czy socjologią, bo Krzysztof Drozd nadaje wydarzeniu w Emilcinie bardzo szerokie tło. Dla młodego czytelnika może to być przy okazji zanurzenie się w bliskie a jakże jednocześnie odległe historycznie czasy zgoła dla niego fantastyczne – kiedy to nawet zrobienie zdjęcia, zatelefonowanie czy skopiowanie tekstu nie było takie proste. Tok opowieści zatrąca o różne sytuacje i ludzi z ostatnich czterdziestu lat jak mocno odlatująca w szczególne obszary rzeczywistości Pierwsza Polska Wyprawa Badawcza w Rejon Trójkąta Bermudzkiego.
I okazuje się, że za spotkaniem z kosmitami może się kryć coś bardzo ciekawego, a jednocześnie bardzo, bardzo ludzkiego.
Tytuł: „Emilcin 1978. W poszukiwaniu prawdy”
- Autor: Krzysztof Drozd
- Wydawnictwo: BaObaB
- Format: 175x240 mm
- Liczba stron: 432
- Oprawa: twarda, szyta
- ISBN: 978-83-919017-8-6
- Data wydania: 10.05.2019
- Cena: 49,00 zł
comments powered by Disqus