„Gotham Central” tom 2: „Klauni i szaleńcy” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 19-06-2019 16:51 ()


Od razu na wstępie przejdę do konkluzji, by stwierdzić, że „Gotham Central” to bardzo dobry komiks i byłby taki nawet bez Jokera na okładce. Skąd ten słabo ukrywany entuzjazm i brak cierpliwości? Otóż wynika on z mocnego przeświadczenia, że trzymam w rękach rzecz wyjątkową.

Za sukcesem „Gotham Central” stoją Ed Brubaker i Greg Rucka, dwóch uznanych scenarzystów, którzy serii firmowanej swoimi nazwiskami zapewnili Nagrody Eisnera i Harveya (ale nie Denta). Za co konkretnie te wyróżnienia? Oczywiście za pomysł, który, jak wszystkie niebanalne pomysły, wydaje się... banalny. Brubaker i Rucka w „Gotham Central” przełamali schemat opowieści superbohaterskiej, odwrócili optykę i do miasta Batmana wjechali nie bat mobilem, a zwykłym radiowozem, by na komisariacie Wydziału Poważnych Przestępstw przyjrzeć się pracy policjantów. „Gotham Central” jest bowiem opowieścią osadzoną w świecie Batmana, ale to nie Batman jest jej bohaterem.

Brubaker i Rucka swoją historią zaspokajają ciekawość tych fanów komiksów superbohaterskich, których nurtuje pytanie, jak wygląda życie zwykłych ludzi w cieniu Nietoperza? Bo przecież dowodów, że takie życie istnieje mamy całą masę: spektakularne pojedynki głównych antagonistów dzieją się zazwyczaj na oczach przypadkowych gapiów, pościgi za złoczyńcami prowadzą przez prywatne mieszkania, a ciągle naburmuszeni przedstawiciele władzy zaciskają zęby na widok herosów działających ponad prawem. To fabularne tło, niezbywalne didaskalia, są w „Gotham Central” przesunięte na plan pierwszy i dlatego jest to tak ciekawy komiks. Brubaker i Rucka w rozpisanej na cztery tomy historii mierzą się nieustannie z pytaniem: kim są ludzie, którzy starają się zapewniać ulotne bezpieczeństwo i porządek w mieście chaosu i bezprawia? Kim są, kim były, nieistotne z punktu widzenia superbohaterskich rozgrywek, ofiary wampirycznego Gotham?

„Klauni i szaleńcy”, tom drugi „Gotham Central”, otwiera prezentacja głównych bohaterów serii, czyli wspomnianych policjantów z Wydziału Poważnych Przestępstw. Jest ich bardzo wielu, warto więc przyswoić sobie zwięzłe opisy i wygląd poszczególnych funkcjonariuszy zamieszczone na początku tomu, by w trakcie lektury nie stracić orientacji. Warto to zrobić, tym bardziej że perypetie szeregowych policjantów przekraczają granice poszczególnych, domkniętych historii i są kontynuowane, chociażby jako wątki poboczne w kolejnych opowieściach „Gotham Central”.

Trochę to zagmatwane, ale Ed Brubaker nie po raz pierwszy zarządza bohaterem zbiorowym (chociażby „Zaćmienie”), więc doskonale wie, jak bezboleśnie wprowadzić czytelnika w uniwersum tak, by ten nie poczuł się wrzucony na głęboką wodę. Pierwsza z opowieści w tomie, one shot „Marzenia i wiara” jest jedną wielką ekspozycją, w której Brubaker dokonuje ekspresowej prezentacji wydziału, a każdy z policjantów dostaje szansę zaprezentowania się czytelnikowi. W tej lekko opowiedzianej historii drobne gesty bohaterów, rzucony celnie dowcip, krótka scenka rodzajowa, otwierają przed nami hermetyczny świat policjantów i ich pogmatwanych relacji. Możemy zdecydować, czy bardziej chcielibyśmy wybrać się na piwo z szorstkim sierżantem „Sargem” Daviesem czy błyskotliwą Nosie MacDonald. Tak mistrzowskie budowanie postaci pojedynczymi tonami, lapidarnym opisem, gestem to wyjątkowy dar, który posiedli jedynie wybitni scenarzyści. Ed Brubaker jest jednym z nich. Z oczywistych względów nie będę streszczać fabuł kolejnych historii zawartych w „Klaunach i szaleńcach”, ale trzeba oddać autorom, że po mistrzowsku bawią się uwagą czytelnika, mnożąc niepewności, fundując fabularne twisty czy gorzką puentę.

Moim faworytem jest opowieść zamykająca tom („Nierozwiązane” - ponownie w głównej roli Ed Brubaker), w której policjanci podejmują trop sprzed lat i starają się rozwiązać tajemnicę zamachu na szkolną drużynę baseballową Gotham Hawks. Rozwiązanie zagadki jest zaskakujące, gorzkie w wymowie i bardzo, bardzo życiowe. Zresztą ta świadomość, że Brubaker i Rucka „nie odlatują” w swoich opowieściach, ale stąpają twardo po ziemi, nie opuszczała mnie podczas lektury ani na moment. Przykład? W historii „Łatwe cele” tajemniczy snajper dokonuje serii spektakularnych egzekucji na wysoko postawionych urzędnikach miejskich. Gotham opanowuje strach i paranoja, ludzie zaczynają bać się własnego cienia. Zazwyczaj, kiedy mamy w komiksach do czynienia z taką sytuacją, nic z tego nie wynika: ludzie się boją, ale nie ratują za wszelką cenę; nie uciekają - co byłoby zgodne z logiką, psychiką, instynktem przetrwania czy czym tam jeszcze. Brubaker i Rucka doskonale zdają sobie sprawę z tego mechanizmu, więc w „Gotham Central” ludzie uciekają. Takie traktowanie rzeczywistości i czytelnika sprawiają wielką satysfakcję.

Zakończenie „Klaunów i szaleńców” w dobitny sposób pokazuje, jak rozkładają się akcenty w strategii narracyjnej całej serii. Wbrew pozorom i reklamowym hasłom mówiącym o tym, że „Gotham Central” jest opowieścią noir, seria jest w pierwszej kolejności kapitalnym dziełem obyczajowym, dojrzałym w sposobie opisu świata, a jego najmocniejszą stroną są bohaterowie, a nie wątki sensacyjne. To wewnętrzna ewolucja poszczególnych policjantów, ich relacje z partnerami, ambicje własne interesują nas najbardziej. Kto zabił, stanowi kwestię drugorzędną.

Jeśli zaś chodzi o rysunki w „Gotham Central”, to wystarczy napisać, że doskonale współgrają z konwencją opowieści Brubakera i Rucki. Rysownik Michael Lark (oraz wspomagający go graficy Greg Scott, Brian Burtt, Stefano Gaudiano) operuje grubym konturem, świetnie wygrywa cienie, nie bawi się w zbędną szczegółowość. Dzięki temu komiks nabiera szorstkiego, poważnego tonu opowieści do bólu prawdziwej.

I jeszcze raz, na koniec, trzeba podkreślić, bo jest to rzecz absolutnie wyjątkowa - w historiach z „Gotham Central”, zasadniczo ufundowanych na micie superbohaterskim, wcale nam tego mitu nie brakuje. Czy to nie jest wystarczający powód, by nazwać tę serię absolutnie wyjątkową?

 

Tytuł: Gotham Central” tom 2: „Klauni i szaleńcy”

  • Scenariusz: Ed Brubaker, Greg Rucka
  • Rysunki: Michael Lark, Greg Scott, Brian Burtt, Stefano Gaudiano
  • Kolor: Lee Loughridge 
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: Egmont
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Stron: 288
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Format: 167x255
  • Cena: 69,99 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus