„Deadly Class” tom 2: „1988 Dzieci czarnej dziury” - recenzja
Dodane: 11-06-2019 16:16 ()
Pierwszy tom Deadly Class pozostawił mnie z poczuciem sytości i zadowolenia z lektury. Nie znaczy to jednak, że w opowieści o młodocianych zabójcach nie znalazły się pewne apetyczne fabularne kąski i otwarte wątki pozwalające na kontynuowanie historii Marcusa i spółki. Na szczęście głód ten miałem okazję szybko zaspokoić, sięgając po kolejny tom – 1988 Dzieci czarnej dziury.
Po dramatycznych wydarzeniach w Las Vegas, które zwieńczyły poprzedni tom, nasi bohaterowie starają się powrócić do normalnego życia – o ile takie jest w ogóle możliwe w murach akademii King’s Dominion. Podczas gdy każdy z nastolatków stara się na swój sposób poradzić sobie z traumą, w ich życiu pojawią się grożąca im wszystkim postać z przeszłości Marcusa. Drugi tom dzieła duetu Remender/Craig to rasowe zagranie w stylu więcej, bardziej, mocniej. Scenariusz oferuje czytelnikom ciekawszą historię, w której śledząc protagonistów w trakcie ich edukacji i poza szkołą, możemy zagłębić się w psychologię postaci oraz dużo bardziej skomplikowaną i rozbudowaną akcję. Gdy bohaterowie planują atak wyprzedzający przeciwko zagrażającym im osobnikom, możemy w końcu bliżej przyjrzeć się ich indywidualnym umiejętnościom.
Rick Remender nie cacka się, prezentując czytelnikom naprawdę mocne sceny, jakich nie powstydziłoby się rasowe gangsterskie kino. Fakt, że wydarzenia te są udziałem dzieciaków, dodatkowo uwypukla emocjonalny ładunek jego dzieła. U podstaw świata Marcusa i jego kumpli leży przemoc i komiks doskonale to oddaje, nie szczędząc czytelnikom krwawych szczegółów. Nie jest to jednak produkcja gore i brutalność ma swoje fabularne uzasadnienie, dzięki czemu Deadly Class unika pułapki zostania tandetnym torture-porn i szokowania dla samego szoku. Na szczęście autor równoważy sceny mroczne i krwawe ciekawymi wątkami obyczajowymi oraz dawką humoru, niekiedy czarnego, niekiedy szaletowego, ale zawsze dobrze dopasowanego do sceny. Scenarzysta świetnie przelewa na kartki albumu emocjonalne spektrum, przez jakie przetacza się nabuzowany hormonami i adrenaliną nastolatek. W komiksie znalazło się miejsce na optymizm, nihilizm, namiętność czy też zwykłą młodzieńczą głupotę i brawurę, które są udziałem wszystkich członków komiksowej obsady. Recenzowany tytuł jest też od swojego poprzednika lepszy pod względem konstrukcji i tempa narracji. Drugi tom Deadly Class sprawnie łączy teraźniejszość z przebłyskami z przeszłości bohaterów oraz dosadną rzeczywistość z onirycznym omamem wywołanym używkami lub przypływem adrenaliny.
Komiks cieszy również oko. Styl Wesa Craiga ewoluuje, a rysownik postawił tym razem na przelanie swojej artystycznej wizji na papier pod postacią barwnych plam podkreślanych delikatnym konturem uwypuklającym szczegóły. Akcja jest bardzo dobrze skomponowana, a kadry pełne intrygujących ujęć podkreślających dynamizm. Craig wciąż stawia na niemal monochromatyczną kolorystykę kadrów, ale tym razem zmienia barwy znacznie częściej, by uwypuklić intensywność działań, jakie podejmują naszkicowane przez niego postaci. Podsumowując – oprawa graficzna albumu to solidny krok od dobrego ku lepszemu pod każdym względem – dynamiki, kompozycji i użycia barw. Mam nadzieję, że autor ilustracji utrzyma tendencję zwyżkową i będzie rozwijał swój kunszt z każdym kolejnym tomem.
Deadly Class: 1988 Dzieci czarnej dziury to bardzo dobra kontynuacja wątków zapoczątkowanych w poprzednim albumie, która zaskakuje czytelnika historią, oferuje intymny niemal wgląd w życie bohaterów oraz bawi emocjonującą akcją i cieszy oko graficzną oprawą. Mam nadzieję, że kolejne albumy serii będą prezentowały równie wysoki poziom i czekam z niecierpliwością na ich publikację.
Tytuł: Deadly Class tom 2: 1988 Dzieci czarnej dziury
- Scenariusz: Rick Remender
- Rysunki: Wes Craig
- Wydawca: Non Stop Comics
- Tłumaczenie: Marceli Szpak
- ISBN: 978-83-8110-789-1
- Oprawa: miękka
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- Ilość stron: 128
- Format: 170x260
- Cena: 44 zł
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
Galeria
comments powered by Disqus