„Wydział 7”: „Żywa woda” - recenzja
Dodane: 08-06-2019 20:14 ()
Po dwóch pierwszych, interesujących i stojących na wysokim poziomie zeszytach serii „Wydział 7” nie ukrywam, że dość mocno ostrzyłem sobie zęby na część trzecią. Czy jakość została w niej utrzymana, czy może jednak akcja nieco zwolniła?
Seria „Wydział 7”, której pomysłodawcami są Marek Turek i Tomasz Kontny zdążyła już sobie zaskarbić przychylność polskich czytelników oraz ich zaufanie. Duża w tym zasługa poziomu, który prezentuje, ale również kilku innych składowych: tęsknoty za zeszytówkami i seriami pokroju „Kapitan Żbik”, regularnością, z jaką kolejne zeszyty są wydawane oraz pomysłem na tę serię. Połączenie czasów PRL-u, zagadek kryminalnych i zjawisk nadprzyrodzonych jest pewnym powiewem świeżości, co czytelnicy bardzo szybko docenili. Z kolei wśród zarzutów, które się tu i ówdzie pokazują, jest ten mówiący o zbyt małej ilości stron (i za dużej ilości dodatków), przez co autorzy nie mają zbyt wiele czasu na historię. Trzeci zeszyt przynosi względem tych zarzutów pewne novum, gdyż historia podzielona została na dwie części, więc na poznanie rozwiązania zagadki przyjdzie nam poczekać. I mam w związku z tym trochę mieszane uczucia. Z jednej strony rzeczywiście dobrze, że całość jest wydłużona, bo jest więcej miejsca na budowanie nastroju, prezentację bohaterów czy w końcu na snucie całej historii, z drugiej natomiast traci ona nieco na dynamice.
I choć z poprzednich dwóch zeszytów wiemy już, że scenarzyści nie obawiają się sięgać po różnego rodzaju nadprzyrodzone zjawiska, to początek trzeciego zeszytu i tak może zaskoczyć. (Uwaga na drobne spoilery) Wszystko zaczyna się bowiem od akcji toczącej się podczas misji w Santo Domingo w roku 1948. Poznajemy tam księdza, który z najwyższym trudem przeżywa spotkanie z miejscowym szamanem-watażką. Dodatkowo jeszcze wstęp przynosi nam trochę magii voodoo czy „narkotyczne” wizje. Słowem dzieje się dużo. Tuż po tym intrygującym rozpoczęciu akcja przenosi się do roku 1963 i okolic Wrocławia, gdzie znajduje się źródło wody uznawanej za świętą i czyniącą cuda. Miejscowy ksiądz chce, aby o miejscu stało się głośno, co nie jest w smak bratniemu narodowi, a całość komplikuje wybuch w pobliskiej bazie radzieckiej. Dzieje się więc naprawdę dużo, a tak jak wspomniałem to tylko początek całej historii, której rozwiązanie poznamy w kolejnym zeszycie – „Martwej wodzie”.
Po lekturze trzeciego zeszytu mam wrażenie, że akcja w porównaniu do poprzednich odsłon nieco zwolniła, ale też atmosfera jest trochę inna. Już sam początek pokazuje, że będziemy mieli tu do czynienia z czymś zupełnie odmiennym od dwóch pierwszych zeszytów. Z jednej strony pojawia się tradycyjna polska wieś, z drugiej natomiast cygański tabor. Łączenie tych elementów sprawia, że w tym krótkim zeszycie przenikają się dwa światy, tworząc dość nietypową historię. W dalszym ciągu jednak w całość bardzo zręcznie wplatane są wątki milicyjne czy kryminalne, co sprawia, że lektura jest czystą przyjemnością. Warto też podkreślić, że bohaterowie są dobrze wykreowani, mając własne dylematy moralne czy nie do końca pozytywne motywacje.
Bezustannie mój podziw wzbudza to, z jak dużym pietyzmem autorzy podchodzą do realiów, które opisują. Widać to m.in. na przykładzie układów kart tarota, które pokazują w komiksie. Nie ma tu miejsca na żaden przypadek, wszystko jest przemyślane i zgodne z rzeczywistością. Na pewno obok dynamiki i przepełnionej akcją fabuły jest to niewątpliwie jeden z największych atutów komiksu.
Seria jest też znana z tego, że za każdy zeszyt odpowiada inny rysownik. Tym razem jest to Arkadiusz Klimek znany m.in. z „Peruńskiej Watachy”. I przyznać trzeba, że jego styl dość znacząco odbiega od tego, co widzieliśmy w poprzednich zeszytach. W dalszych planach występuje pewna umowność (najbardziej dostrzegalna na twarzach), natomiast doskonale odnajduje się on w scenach z pogranicza horroru (nawet tego określanego mianem gore). Całość wypada nieźle, bo choć do nieco „spłaszczonych” kolorów czy momentami zbyt uproszczonych teł można się przyczepić tak, te kadry, na których jest mnóstwo dynamiki (nie mówiąc o samym wstępie do historii ukazującej wspomnianą wcześniej narkotyczną wizję) to prawdziwa rysunkowe perełki w najczystszej postaci.
Trzeci zeszyt serii jest więc „tylko” pierwszą częścią całej historii. Częścią, w której akcji nie brakuje, ale też, która pozostawia nas z poczuciem – przyjemnego - niedosytu. Wynika to z podzielenia historii na dwie części. Pytanie - co przyniesie nam jej zakończenie?
Tytuł: „Wydział 7”: „Żywa woda”
- scenariusz: Tomasz Kontny
- rysunki: Arkadiusz Klimek
- pomysł serii: Marek Turek, Tomasz Kontny
- liczba stron: 32
- format: 170 x 246
- oprawa: broszurowa
- druk: kolor
- papier: kredowy
- Wydanie: I
- cena: 15 zł
Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus