Andrés Ibáñez „Księżna jeleń” - recenzja
Dodane: 19-05-2019 10:57 ()
Nieraz można usłyszeć narzekanie, że dawna, dobra fantasy odeszła w zapomnienie na rzecz jej nowego modelu, w którym dominuje głównie seks, przemoc i wątpliwej jakości humor. Trzeba przyznać, że jest w tym sporo racji. Literatura fantasy ewoluowała przez wieki - jej początki mamy w antycznej Grecji, Indiach i Chinach, wszędzie tam, gdzie cywilizacja osiągała pewien poziom rozwoju. Trudno oczekiwać, by dzisiaj wyglądała tak samo, jak kiedyś - a jednak są pisarze, którzy nie boją się łatki „staromodnych" i niezłomnie tworzą w dawnym duchu. Jednym z nich jest autor „Księżnej jelenia", Andrés Ibáñez.
Książę Hjalmar, drugi syn króla niewielkiego kraiku, marzy o zostaniu Kawalerem Zakonu Krwi w wielkim królestwie Arnheim, rządzonym przez dobrotliwego króla Urbana. Młodzieniec zostaje jednak perfidnie oszukany. Mężczyzna, który miał mu pomóc w dostaniu się na królewski dwór, nie bacząc na szlachetne urodzenie swego towarzysza, sprzedaje go za dobrą cenę jako niewolnika do pałacowej kuchni. Mogłoby się zdawać, że to kres marzeń Hjalmara, a reszta jego życia upłynie na obracaniu rożna z pieczenią. Jednak nawet w kuchni można spotkać kogoś, kto odmieni nasz los. Książę poznaje najpierw wychowanicę króla, księżnę Pasquis zwaną Olchą, a potem odrażającego nekromantę, który obdarowuje go magiczną salamandrą. Mag nie działa bezinteresownie, po prostu odgaduje w nim nadprzyrodzone moce. Wkrótce Hjalmar zostaje jego uczniem i odkrywa zdumiewające rzeczy...
Sposób konstrukcji opowieści, jej język i duch zdecydowanie przypomina legendy arturiańskie i pokrewne im opowieści rycerskie rodem ze średniowiecznej Francji. Oczywiście nie jest taka jak one, bo jednak autor adresował ją do współczesnego czytelnika, który raczej nie strawiłby nowej odsłony „Pieśni o Rolandzie". Hiszpańskiemu pisarzowi udało się połączyć dawne z nowym, biorąc od każdego to, co najlepsze i przyprawiając całość garścią skandynawskich wierzeń. W rezultacie mamy do czynienia z przepiękną, poetycką książką o poszukiwaniu własnej tożsamości, magii, miłości i ludzkich rozterkach. Z opowieścią płynącą łagodnie i delikatnie, bez brutalnych opisów walk i seksualnych wybryków. Nie jest obliczona na wstrząsanie ludźmi, a raczej na ich uspokajanie, wywoływanie ciepłych uczuć i pobudzanie do marzeń.
Do sposobu narracji pasują też główni bohaterowie: rozważni, mądrzy, choć niepozbawieni negatywnych emocji. Choć narratorem jest Hjalmar, większość tego, co czytamy, obraca się wokół księżnej Pasquis, postaci niebanalnej i dość tajemniczej. To kobieta, która nie mieści się w narzuconych jej przez społeczeństwo, rodzinę i tradycję ramach, niespokojny duch, budzący uwielbienie i trwogę w sercach zwykłych ludzi. Takiej postaci nie stworzył jeszcze chyba żaden pisarz i prędko nie stworzy. Dla niej samej warto poznać tę książkę, choć reszta bohaterów i same opisane wydarzenia też na to zasługują. To chyba najpiękniejsza powieść, jaką zdarzyło mi się ostatnimi czasy czytać i na pewno po tej lekturze sięgnę po inne książki Andrés Ibáñeza.
Tytuł: Księżna jeleń
- Autor: Andrés Ibáñez
- Język oryginału: hiszpański
- Przekład: Barbara Jaroszuk
- Gatunek: fantasy
- Okładka: miękka, ze skrzydełkami
- Ilość stron: 304
- Rok wydania: 10.2018 r.
- Wydawnictwo: REBIS
- ISBN: 978-83-8062-377-4
- Cena: 34,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus