„K” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 13-05-2019 17:06 ()


Na „K” od wydawnictwa Hanami czekałem z ogromnymi nadziejami i oczekiwaniami od zeszłorocznego MFKiG. To właśnie wtedy Radosław Bolałek zapowiedział, że tytuł ten ukaże się na krajowym rynku. Taniguchi i himalaizm? To musiało się udać, a „K” musi być hitem – tak wówczas myślałem. Jak jest po lekturze i czy moje oczekiwania musiały zostać zweryfikowane o tym poniżej.

Na wstępie warto zaznaczyć, że zmarły w 2017 roku Jiro Taniguchi jest tu tylko (albo i aż) autorem rysunków, a za scenariusz odpowiada inny mangaka. Jest nim Shiro Tosaki, którego pracę mamy okazję czytać pierwszy raz. Recenzowany komiks jest pierwszą wspólną pracą obydwu twórców. Podjęli się oni opowiedzenia historii o ludziach uprawiających wspinaczkę wysokogórską, a konkretnie o niesamowitym i tytułowym „K”, który w starciach z najwyższymi i najtrudniejszymi szczytami wyczynia cuda. O himalaiście tym krążą legendy, więc nie może być zaskoczeniem to, że często proszony jest, aby wziął udział w wyprawach ratunkowych. I właśnie pięć z nich, na pięciu różnych szczytach – śledzimy podczas lektury mangi.

Ostatnie lata to zdecydowanie większe zainteresowanie himalaizmem i wspinaczką. Góry na całym świecie oblegane są przez turystów, a chodzenie na ścianki wspinaczkowe jest już wręcz modne. Duży udział w popularyzacji mają na pewno sukcesy himalaistów odpowiednio przedstawiane przez media i social media, ale w jeszcze większym stopniu ich tragedie, których co jakiś czas jesteśmy świadkami, że choćby przypomnę to, co wydarzyło się niedawno na Broad Peaq czy na Nanga Parbat. Z każdym takim medialnym show przybywa „specjalistów” od wspinaczki, jednocześnie też sport ten staje się jednym z najmniej rozumianych przez ogół społeczeństwa, które wylewa litry żółci w internetowych komentarzach. A góry trzeba kochać i mieć do nich ogromny szacunek, aby je zrozumieć. I po lekturze „K” mam wrażenie, że z należną im powagą do sprawy podszedł zarówno Taniguchi, jak i Tosaki.

Przedstawioną przez nich opowieść można odkrywać i oceniać na dwóch płaszczyznach. Historia ta nieco zawodzi, jeśli chodzi o oddanie wspinaczkowych realiów i tego, jak wyglądają akcje górskie w tym również te ratunkowe. Choćby przykład Elisabeth Revol i Tomka Mackiewicza pokazał, jak trudno sztuką jest ratowanie tych, którzy z jakichś powodów sami zejść nie potrafią. W japońskim komiksie wszystko wydaje się takie proste i bezproblemowe, kształtując nie do końca prawdziwy obraz, który może wypaczyć u czytelników pojęcie himalaizmu. Bo jeśli taki „K” potrafi przeprowadzić samodzielną akcję ratunkową (bez kasku i innego wyposażenia) na wysokości 7 tysięcy metrów, znosząc rannego na plecach przy pokonywaniu trudnego technicznie terenu i pionowej ściany to przecież taki duet Bielecki i Urubko powinni bez problemu uratować dwójkę zdobywców Nanga Parbat. Tego typu niespójności (nie chcąc używać słowa zakłamań) jest w tej mandze dużo więcej i jeśli podchodzić do niej jak do opowieści górskiej to tu można mieć jej wiele do zarzucenia. Na szczęście istnieje też druga jej strona, która pozwala nam zapomnieć o tych wadach i rozkoszować się snutą opowieścią.

Ta druga strona to bardzo symboliczne i wyrażone z ogromnym szacunkiem podejście do wysokich gór. Tosaki często używa w komiksie pewnej symboliki, aby pokazać, czym są góry i jaką dysponują siłą. Stworzona przez niego manga to również rozprawa o tym, z czym muszą zmagać się ci, którzy podejmują się wyzwań i jak różnymi postawami się kierują. I łatwo można odczytać to, że Japończyk pewne postawy stanowczo krytykuje, a inne wychwala. Tym dobrym jest tu tytułowy „K”, który może się momentami wydawać bezwzględny, ale w ostatecznym rozrachunku zawsze kieruje się racjonalizmem i miłością do przyrody. Jemu przeciwstawiane są inne postawy jak ogromna komercjalizacja himalaizmu, miłość do pieniądza i przekonanie, że wszystko można kupić, lekceważąc siłę gór. Właśnie te elementy sprawiają, że ci, którym bliski jest opisywany sport czy wręcz styl życia poczują się usatysfakcjonowani. Walka charakterów i różnych życiowych postaw jest kwintesencją tej mangi. Kwintesencją dodatkowo jeszcze podkreślaną przez ciekawe i dynamiczne – aczkolwiek opierające się na podobnym założeniu - scenariusze poszczególnych rozdziałów. I właśnie wspomniana wcześniej symbolika pozwala łaskawym okiem spojrzeć na nieco absurdalne sceny jak ta z wiatrem, który podrywa K. Na płaszczyźnie akcji górskiej jest to wręcz głupota, ale parząc na nią jak na pokazanie siły góry i tego, że tak naprawdę ona decyduje, komu się uda, a kogo na szczyt nie wpuści, jest wręcz genialna.

Ne można też zapomnieć, że jest to też komiks pełen dynamiki i przygód. I mając gdzieś z tyłu głowy to, że nie wszystkie elementy są realne czy, że akcje górskie nie zawsze wyglądają tak jak u Tosakiego to i tak można się dobrze bawić, obserwując zmagania K z kolejnymi szczytami. Cieszyć mogą też takie szczegóły, jak nawiązywanie w poszczególnych rozdziałach do autentycznych wydarzeń, będących swoistym oddaniem hołdu japońskiej szkole himalaizmu, która ma swoje sukcesy, i która często łączyła się z polską drogą ku najwyższym szczytom.

Recenzując tego typu tytuł, nie sposób też nie wspomnieć o rysunkach Mistrza. Taniguchi fenomenalnie wręcz oddał nastrój gór wysokich i leżących u ich stóp wiosek. Każda kolejna plansza jest ucztą dla oczu, a jego niezwykle realistyczny czy wręcz fotograficzny styl rysowania idealnie pasuje do tej historii. Zbliżenia na twarze czy dłonie himalaistów, z których często Japończyk korzysta, budują napięcie i odzwierciedlają wysiłek himalaisty, a większe całostronicowe kadry doskonale oddają potęgę gór. Pod względem graficznym jest to manga niezwykle dojrzała i świetnie narysowana.

Czy więc „K” zachwyca czy rozczarowuje? Myślę, że prawda leży gdzieś pośrodku, tzn. tytuł ten potrafi zachwycić ilustracjami czy ogromną dawką emocji i zaangażowania oraz tym jak symbolicznie i duchowo do sprawy podszedł scenarzysta. Z drugiej natomiast wspinaczkowi puryści, który liczą na niezwykle wierne, wręcz dokumentalne oddanie tego, czym jest wspinaczka w najwyższych górach, mogą poczuć delikatny zawód. Mimo wszystko jednak uważam, że jest to tytuł, któremu zdecydowanie warto dać szansę, bo potrafi odwzajemnić się udaną rozrywką. Jednocześnie po raz kolejny wyrażam nadzieję, że manga ta sprzeda się tak dobrze, że Radosław Bolałek nie będzie miał wątpliwości, którą serię Mistrza wydać w następnej kolejności (mrugnięcie okiem).

 

Tytuł: K

  • Scenariusz: Jiro Taniguchi 
  • Rysunki: Shiro Tosaki
  • Wydawnictwo: Hanami
  • Data wydania: 02.2019 r. 
  • Druk: czarno-biały, offset
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Format: 150 x 210 mm
  • ISBN-13:9788365520326
  • Stron: 290
  • Cena: 45 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus