Relacja z Dni Fantastyki we Wrocławiu

Autor: Paweł „kontento” Kudzbalski Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 06-07-2007 12:54 ()


 

W dniach 29 czerwca - 1 lipca 2007 we wrocławskim Centrum Kultury „Zamek" odbyła się czwarta już edycja Dni Fantastyki. Pomimo, że konwent rozpoczął się około godziny 12.00, ja dojechałem na miejsce dopiero siedem godzin później. Powód był prosty: nie spodziewałem się, że będę pisał relację z tego konwentu, więc podszedłem do całej imprezy jak do czystej frajdy, nie skupiając się na prawie niczym poza prelekcjami, które mogły mnie zainteresować. No cóż... Życie płata różne figle i na wszystko trzeba być przygotowanym na wszystko. W tym miejscu muszę też zaznaczyć, że był to pierwszy konwent fantastyczny, w którym brałem udział i nie mam żadnego porównania z innymi imprezami tego typu. Będzie to więc czysto subiektywna relacja. Bez odniesień.

Zacząć należy od tego, że miejsce konwentu oddalone było o ponad pół godziny jazdy tramwajem od dworca, czy centrum miasta. Na pewno nie było to dla nikogo niczym przyjemnym (no chyba, że dla mnie, bo mieszkam naprawdę blisko), ale wygląd zameczku rekompensował wszystko. Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na spotkanie miłośników fantastyki niż ten dobrze zachowany i klimatyczny zabytek kultury.

Każdego uczestnika witał rzucający się w oczy, zawieszony nad wejściem plakat Dni Fantastyki. Przed drzwiami znajdował się też niewielki bar, gdzie za opłatą można było zjeść prawie wszystko - począwszy od gofrów, przez kiełbaski, aż po kukurydzę oraz oczywiście, słowiańskim zwyczajem, napić się piwa. Od strony zaopatrzeniowej impreza prezentowała się znakomicie.

Zaraz za drzwiami siedziały panie sprzedające akredytacje. Do biletów dołączany był estetyczny przewodnik po Dniach Fantastyki zawierający podstawowe informacje o gościach i programie tegorocznego konwentu, a także nieco o jego historii. Dodatkowo rozdawano szczegółową rozpiskę, gdzie podane były godziny i miejsce poszczególnych prelekcji. Jako, że jednym ze sponsorów był Microsoft - stał przygotowany koszyk wypełniony lizakami z napisem „Xbox 360". Teraz wystarczyło już tylko pokazać ochroniarzom bilet i cały konwent stał przede mną otworem.

Co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy, to znakomicie zaopatrzony sklepik fantasy. Minąłem go jednak obojętnie, pędząc na spotkanie autorskie z Andrzejem Ziemiańskim. I tu pierwsze rozczarowanie: osób nie było zbyt wiele, a sprzęt nie sprawował się odpowiednio. Najpierw wyłączono mikrofony, potem w samym środku spotkania głośniki zaczęły wyć przeraźliwie. Miałem mieszane uczucia, chociaż sam Andrzej Ziemiański jest osobą kontaktową i inteligentną, a prowadząca z nim wywiad Karolina Wiśniewska była dobrze przygotowana i starała się uczynić spotkanie jak najbardziej interesującym.

Na tym niestety skończyła się dla mnie pierwsza część Dni Fantastyki, ale następnego dnia byłem tam już od rana. Z samego początku próbowaliśmy razem ze znajomym znaleźć miejsce, gdzie uczono jak grać w gry bitewne. Nie dość, że miejsce, w którym miała odbyć się nauka było słabo oznaczone i mieliśmy problem z jego znalezieniem, to całość opóźniła się o około godzinę. Stwierdziliśmy, że zainwestujemy ją w poznanie sali multimedialnej. Opłaciło się. Stało tam sześć nowiutkich Xboxów 360 podpiętych do sieci. Atmosfera była bardzo przyjazna, gracze pomagali sobie w nauce gry w „Gears of War", „Forzę 2" i „Crackdowna" (bo w takie gry można było grać). Dorwać konsolę nie było łatwo, ale przy odrobinie samozaparcia, każdy w końcu dostawał swoją szansę.

Drugi dzień konwentu był bardzo obfity we wrażenia. Romuald Pawlak poprowadził bardzo interesujący wykład o historii Florencji, który, przynajmniej mnie, zachęcił do dokładniejszego poznania dziejów tego fascynującego miasta. Sporo czasu spędziliśmy też grając w figurkowego „Warhammera" bitwę o Przełęcz Czaszki. Ilość żołnierzy naprawdę zwalała z nóg, a prowadzący Artur Szyndler bardzo profesjonalnie wprowadzał uczestników zabawy w klimat bitwy, szczegółowo tłumacząc przy tym zasady.

Braliśmy też udział w kalamburach fantastycznych, spotkaniu z redaktorami serwisów internetowych poświęconych fantastyce (dzięki któremu, nawiasem mówiąc, teraz właśnie piszę do Paradoksu), uczyliśmy się grać w dość skomplikowane, ale dające mnóstwo satysfakcji gry planszowe. W sklepie kosztują grubą kasę, a tu leżały po prostu na stoliku i każdy mógł spróbować swoich sił.

Najciekawszym punktem programu była prelekcja Karoliny Wiśniewskiej pod tytułem „Warsztat pisarza to nie tylko biurko i komputer". Można było się dowiedzieć naprawdę wielu przydatnych rzeczy nie tylko o pisaniu fantastyki, ale również o całym procesie, jakiemu zostaje poddany napisany już tekst przed opublikowaniem. Sala była wypełniona po brzegi, a Karolina zebrała gromkie brawa.

Ostatniego dnia konwentu przyszedłem już tylko na spotkanie autorskie z Romualdem Pawlakiem, prowadzone przez Łukasza Orbitowskiego. Mimo, że osób znów było mało, to Pawlak mówił bardzo interesująco i na temat, rzeczowo odpowiadając na pytania. Można było bardzo dużo się dowiedzieć o jego twórczości, planach wydawniczych, trochę o tym, jaki jest prywatnie oraz posłuchać kilku anegdot. Na koniec zaspany Łukasz Orbitowski podziękował nam za przybycie o „tak barbarzyńskiej porze".

Pomimo, że program konwentu był naprawdę przebogaty, najwięcej czasu spędziłem grając na Xboxie 360 w „Gears of War" w trybie multiplayer. Był to naprawdę świetny ruch ze strony Microsoftu, mający na celu wypromowanie tej marki w Polsce. Co tu dużo mówić - sala multimedialna cieszyła się chyba największym powodzeniem wśród wszystkich uczestników imprezy.

Jak już wspomniałem, nie dane było mi zobaczyć większości prelekcji. Stało się tak z dwóch powodów: ich ilości (w ciągu jednej godziny było czasem nawet 8 różnych prezentacji) oraz tego, że nie byłem nastawiony na pisanie relacji z tego konwentu. Tak więc to wszystko co tu opisałem jest zaledwie wycinkiem całego programu Dni Fantastyki 2007. Główną atrakcją było spotkanie z duetem ukraińskich fantastów - Olegiem Ładyżeńskijem oraz Dymitriem Gromowem, piszących pod wspólnym pseudonimem Henry Lion Oldi. Poza tym odbyły się spotkania z Jakubem Ćwiekiem, Łukaszem Orbitowskim, Anną Brzezińską, Marcinem Przybytkiem, Eugeniuszem i Rafałem Dębskimi, Jackiem Inglotem, Szczepanem Twardochem oraz Piotrem W. Cholewą. W programie znalazły się prelekcje o komiksie, wykład dotyczący ludzkiego mózgu, quizy ze znajomości RPG, prezentacja systemu „Everfight", prezentacja poświęcona rosyjskiej fantastyce, cały kącik „Star Wars" i mnóstwo innych, które ciężko tutaj nawet wymienić.

Czwartą edycję Dni Fantastyki oceniam jako kawał porządnej roboty. Konwent odwiedziło około 800 osób, a swoją obecnością uświetniło go wielu znanych ludzi zajmujących się fantastyką. Uważam, że pomimo pewnych trudności organizacyjnych i technicznych, była to impreza bardzo udana. Część osób uważała ją za „pustą", jednak ja nie widzę podstaw, żeby tak twierdzić. Jestem pewien, że zarówno mnie, jak i większości uczestników konwent zapadnie głęboko w pamięć i będą to wspomnienia jak najbardziej pozytywne.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...