Skąd się wzięła „Gra o Tron”?
Dodane: 15-04-2019 18:05 ()
Wszystko już było – to stwierdzenie najlepiej oddaje trudną sytuację pisarzy w epoce, gdy dorobek literatury jest już tak bogaty, że wymyślenie nowej, nieczerpiącej z dokonań innych pisarzy fabuły jest wyzwaniem prawie niemożliwym. Na tym tle saga „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina zaskakuje swoją świeżością i oryginalnością, ale jeśli spojrzeć głębiej, to także pełna jest ona odwołań, inspiracji i schematów, które skądś przecież znamy.
Nie umniejsza to nijak wartości tej powieści. Wręcz przeciwnie, można bardziej docenić kunszt autora, który czerpiąc z tego, co przeczytał i czym przesiąknął, dodaje tak wiele od siebie i znane wątki z wielką swobodą i gracją wtłacza do stworzonego przez siebie uniwersum. A my – grono czytelników, dostajemy dzięki temu wciągającą sagę, rozgrywającą się w świecie pozornie dalekim, a jednak jakoś dziwnie nieodległym, z postaciami spoza naszej codzienności, ale zastanawiająco bliskimi.
Mamy u Martina liczne nawiązania i zapożyczenia zarówno z europejskiej literatury, jak i historii. Czegóż tu nie ma? Wojny średniowiecznej Anglii, rzymskie walki z barbarzyńcami, Tolkien, francuskie powieści historyczne i… komiksy Marvela. Ale po kolei…
Historia
Chyba największe – przynajmniej „gabarytowo” – nawiązanie do historii Europy, to sam Mur, czyli jedna z najsłynniejszych ikon powieści. Pierwowzorem był tu wybudowany przez starożytny Rzym w drugim wieku naszej ery mur nazwany imieniem ówczesnego cesarza Hadriana. Miał chronić rubieże rzymskiej Brytanii przed atakami Piktów. Nie zdziwi więc czytelników, że właśnie w czasie podróży po Wielkiej Brytanii nie omieszkałem zahaczyć na chwilę o Anglię, by na ruinach Muru Hadriana spróbować znaleźć choćby odrobinę tego uczucia, które musiało się udzielać rzymskim legionistom, gdy patrzyli na rozległe tereny barbarii, i Tyrionowi, gdy oglądał Kraj za Murem. A swoją drogą, jeśli zerkniemy na ten kawałek mapy Anglii – czy czegoś nam nie przypomina?
Ale mur to nie jedyna inspiracja zaczerpnięta z historii Wysp Brytyjskich. Trzynaście stuleci po Hadrianie, średniowieczna Anglia rozdarta była przez wojnę domową – tzw. Wojnę Dwóch Róż, w której rody Lannisterów i Starków… o przepraszam, Lancasterów i Yorków bezpardonowo walczyły o dominację nad królestwem.
Inspiracje odnajdujemy zarówno w postaciach z sagi Martina, jak i w konkretnych wydarzeniach, które przypominają te z historii. I tak żona króla Henryka VI, Małgorzata Andegaweńska, z jej pragnieniem władzy, skłonnością do intryg i bezwzględnością, wydaje się pierwowzorem Cersei. Dodajmy jeszcze, że Małgorzata była matką księcia Edwarda, który wsławił się wyjątkowym okrucieństwem. Głównym adwersarzem Małgorzaty był królewski przyjaciel i doradca, a w pewnym momencie lord protektor królestwa, Ryszard York. Zapewne dziwnie znajoma wyda się też czytelnikom Martina historia kolejnego króla Anglii, Edwarda IV, który wywołał państwowy kryzys, rezygnując z planowanego małżeństwa z francuską księżniczką, bo – jak się okazało – w tajemnicy poślubił znacznie niżej urodzoną kobietę. Po śmierci Edwarda IV tron przypadnie jego nastoletniemu synowi, który jednak zostanie… ogłoszony bękartem przez brata zmarłego króla.
Z dziejów Wysp Brytyjskich, a konkretnie z historii Szkocji, pochodzi też wydarzenie, które – co przyznał w jednym z wywiadów sam Martin - było pierwowzorem „Krwawych Godów”. W 1440 kanclerz Szkocji uznał, że rosnący w siłę ród Douglasów stał się zbyt potężny. Zaprosił seniora rodu Williama Douglasa na przyjęcie, na końcu którego on i jego brat zostali pojmani, a wkrótce potem zabici.
O ile w Westeros Martin zdaje się przetwarzać wątki z historii Europy, to Essos jest światem czerpiącym ze Starożytnego Bliskiego Wschodu, i z dalekiej Azji. Koczownicze khalasary Dothraków przypominają mongolskie ordy i ich afirmację wojennego życia na końskich grzbietach. Z kolei w miastach Zatoki Niewolniczej widać odwołania do starożytnego Egiptu, Babilonu i Persji; czasem tak dosadne, jak choćby pomysł z Nieskalanymi. Z epoki wypraw Aleksandra Macedońskiego pochodzą bowiem relacje o wyjątkowej, perskiej elitarnej jednostce zwanej „Nieśmiertelnymi”, którzy walczyli z użyciem włóczni i owalnych tarcz.
Ze wschodu, a konkretnie z Bizancjum pochodzi też inspiracja do chyba najbardziej śmiercionośnej broni, jaką poznaliśmy w Westeros, czyli dzikiego ognia. To właśnie Bizantyjczycy opanowali sztukę przygotowywania substancji, którą nazywali greckim ogniem. Działał podobnie jak dziki ogień, używany w oblężeniu Królewskiej Przystani – służył do palenia floty przeciwnika. Prawdopodobnie był mieszaniną substancji łatwopalnych, takich jak ropa naftowa, olej, siarka i saletra, ale jego szczególnym składnikiem było wapno palone, które po zetknięciu z wodą wytwarza duże ilości ciepła, co powodowało zapalenie całej mieszanki.
Duron
Największą kopalnią literackich inspiracji jest dla Martina książka, a w zasadzie saga, której najnowsze wydanie opatrzone jest jego rekomendacją „To jest prawdziwa gra o tron”. Mowa oczywiście o historycznej serii Maurice’a Durona „Królowie przeklęci”. W wypowiedzi dla The Guardian tak mówił o tej inspiracji: „żelaźni królowie i uduszone królowe, bitwy i zdrady, kłamstwa i pożądanie, rywalizacja rodzinna, przekleństwo Templariuszy, wilkołaki, grzech i miecze, zagłada wielkiej dynastii i wszystko to (lub większość) prosto ze stron historii”. W Pieśni Lodu i Ognia pojawiają się postaci wyraźnie inspirowane bohaterami Durona: Joffrey ma w sobie coś z króla Ludwika X Kłótliwego, Littlefinger z Roberta d’Artois, Olenna Tyrell z kolei przypomina hrabinę Mahaut d’Artois.
Tolkien
Jednak inspiracje Martina to nie tylko historia, to także literatura fantastyczna. Autor „Pieśni Lodu i Ognia” przyznał, że „Władca Pierścieni” zainspirował go do konstrukcji fabuły, która zaczyna się od zgromadzenia głównych bohaterów w jednym miejscu (spotkanie w Winterfell), a później rozdziela się na wątki poszczególnych postaci. U Tolkiena Drużyna Pierścienia spotkała się na początku powieści, a potem rozpadła na kilka grup bohaterów, z których każda miała swoje przygody. „Gra o Tron” zaczyna się od spotkania głównych bohaterów w Winterfell, a Martin zaplanował prawdopodobnie ponowne spotkanie większości postaci (oczywiście tych jeszcze pozostających przy życiu) w ostatniej części sagi, ponownie w Winterfell. Mimo pewnych zapożyczeń z Tolkiena, ten rodzaj fantasy, który uprawia Martin, w swojej treści tolkienowski zdecydowanie nie jest. A wręcz stoi – być może w ramach świadomego założenia autora – w kontrze do „Władcy Pierścieni”. Nie ma tu świata pozytywnego, nie ma afirmacji szlachetnych wartości, jest raczej brud, szarzyzna, brutalność i banalność egzystencji. Dlatego Martin bywa wręcz nazywany „anty-Tolkienem”, a jego fantasy zalicza się raczej do „grindmarku”, czyli bardziej brutalnego, mrocznie realistycznego i dystopijnego gatunku.
Saga o Elryku i Conan
Kolejny sławny twórca fantastyki, którego wpływ na „Pieśń Lodu i Ognia” jest niezaprzeczalny, to Michael Moorcock. Bohater jego sagi o Elryku jest władcą położonego na wyspie królestwa. Jego poddani uważają się za najwyższą rasę spośród wszystkich ludzi, od których rzeczywiście odróżniają się wyglądem, żenią się między sobą i opanowali sztukę… latania na smokach. Czyż nie brzmi znajomo?
Wśród inspiracji literackich Martin wymienił też Roberta E. Howarda, jednego z ojców amerykańskiego fantasy, twórcę postaci Conana Barbarzyńcy. I wydaje się, że to tej sztandarowej postaci zawdzięcza wiele swoich cech Robert Baratheon. I to zarówno tych fizycznych, jak i cech charakteru. Olbrzymiej postury bohater, którego żywiołem jest walka, i który – podobnie jak Conan w opowiadaniach Howarda – słabo radzi sobie ze zdobytą już władzą.
Marvel i Stan Lee
Martin przyznaje się też do inspiracji… komiksami Marvela! Mówi otwarcie, że Stan Lee mógł mieć na jego literaturę większy wpływ, niż Tolkien czy Szekspir. W jednym z wywiadów dla BBC w 2011 roku pisarz wspominał o tym, że komiksy Marvela powstawały niejako w kontrze do komiksów DC: rysy bohaterów były bardziej kompleksowe, nie było tam prostej dychotomii „źli” kontra „dobrzy”, a główne postaci trawiło mnóstwo wątpliwości w toku fabuły. Konflikty wewnętrzne widać też wyraźnie u najważniejszych bohaterów Martina. Pierwsze słowa, które opublikował pisarz, też zresztą pojawiały się na kartach komiksów Marvela. Nastoletni wówczas G.R.R.Martin pisał do redakcji listy, w których wychwalał złożoność marvelowskiego uniwersum.
* * *
Jak widać, inspiracje Martina, do których sam zainteresowany zresztą otwarcie się przyznaje, są bardzo rozmaite: od historii, przez klasyczną literaturę fantasy, aż po bogactwo i różnorodność świata wykreowanego przez Stana Lee. Gdyby wziąć na warsztat inspiracje kinem, muzyką czy innymi sztukami, też byłoby, o czym mówić. Ale to już materiał na inną opowieść.
Autorem tekstu jest Marek Kaczkowski – edukator, fan kina, Jacka Kaczmarskiego i fantastyki, który tomikiem „Wiersze Lodu i Ognia” (Anagram, 2019) zadebiutował ostatnio jako poeta.
Więcej informacji www.WierszeLoduiOgnia.pl
https://www.facebook.com/wierszeloduiognia
Strona Wydawnictwa Anagram: www.anagram.com.pl
Kontakt z autorem: kontakt@wierszeloduiognia.pl
comments powered by Disqus