Gry online- pożeracze czasu

Autor: Paweł "Kessell" Jarosz Redaktor: kessell

Dodane: 05-07-2007 09:38 ()


 

Bywają momenty w życiu każdego gracza, kiedy w przypływie nagłej euforii stara się pochwalić swej drogiej połowicy ostatnim spektakularnym podbojem, którego plany zdarzało się mu snuć od dłuższego czasu. Pot wylany podczas ostatecznej rozprawy z przeciwnikiem do tej pory może zraszać czoło przeciętnego gracza i informacja ta jest dla niego naprawdę wysokiej wagi. W wielu przypadkach jednak (między innymi moim, chociaż czasami zdarzają się wyjątki), zamiast słów zachwytu i uwielbienia, otrzymuję tylko ganiące pytanie: "Nie masz na co czasu tracić?". Właśnie czas będzie tematem owego, miejmy nadzieję, ciekawego, nie bójmy się użyć tego słowa, felietonu.

 

Czyli - jak to w końcu jest z tym czasem? Jak wiele należy go poświęcić, żeby osiągnąć jakikolwiek sukces na arenie gier online? Odpowiedź nasuwa się dosyć szybko i nie wymaga głębszego zastanowienia. Czasu należy poświęcić naprawdę sporo... Na tym można by już było skończyć ten wywód, jednak poruszany temat nie jest na tyle prosty, by kończyć go już po paru linijkach tekstu. Zacznijmy więc od końca

 

Twórcy gier online udostępnili użytkownikom naprawdę wiele możliwości ułatwienia codziennej rozgrywki, co sprawia, że jednak tę krótką chwilkę na małą herbatę dziennie można spokojnie wygospodarować. Jeżeli chcemy zachować armię, zawsze możemy skorzystać z tzw. fleet save'a lub jak kto woli (w innych grach) troop save'a. Dodatkowym ułatwieniem mogą być także tzw. „sitterzy", czyli koledzy z gry, którym, nadając odpowiednie uprawnienia, pozwalamy w czasie naszej nieobecności zajmować się kontem. To wszystko drobne bonusy, które jednak w znaczącym stopniu potrafią ułatwić statystycznemu graczowi życie i sprawić, że dziewczyna tak szybko od nas nie ucieknie.

 

Tym miłym akcentem możemy zakończyć etap szukania jakichkolwiek ułatwień, bo przecież nie chodzi o to, aby wynajdywać je na siłę. Cały urok, a zarazem przekleństwo gier "przez przeglądarkę" polega przecież właśnie na tym, by oddać im do konsumpcji ogromne ilości swojego cennego czasu. Dokładnie wiemy, że drogą do "namieszania" w czołówkach rankingów jest tylko i wyłącznie poświęcenie grze kilku godzin dziennie. Bez tego na nic się zda nasze uciekanie przed przeciwnikiem, bo wcześniej czy później i tak uda mu się zniszczyć naszą armię. Aby temu zapobiec dysponujemy tylko jednym rozwiązaniem. Trzeba poświęcić swojej armii więcej czasu niż nasz przeciwnik i sprawić, żeby to właśnie on uciekał przed nami, a nie odwrotnie. Może wydawać się to prostą, jednak nie zawsze łatwą do wcielenia w życie opcją. Ciężko przecież zostać w domu, kiedy koledzy wychodzą do baru lub kobieta prosi o wyjście do kina. Nikt jednak nie powiedział, że grze trzeba oddać cały swój wolny czas i stać się jedynie czynnym odbiorcą bodźców wzrokowych pochodzących z monitora. Nikt nie nakazał nam zamiany statusu konesera nocnych seansów w kinie X na bycie całodobowym maniakiem gry Y. Nikt nikomu nie nakazuje siedzenia 24/h przy komputerze.

 

Z wieloletniego doświadczenia wiem, że kiedy wszystkie odpowiednie rozkazy wyda się z odpowiednim przyspieszeniem, tak aby nie tracić zbędnego czasu w trakcie naszej nieobecności, natomiast oddziały pośle się do upatrzonego wcześniej miejsca w ramach fleet save'a, prawdopodobieństwo wielkich strat jest marginalne lub wręcz zerowe. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by oddać się czystej przyjemności jaką na pewno jest oglądanie filmu przy boku swojej wybranki. Dlatego nie należy popadać w skrajności i szukać maniaków tam gdzie ich nie ma. No, może z małymi wyjątkami...

 

Oczywiście, by zwrócić na siebie uwagę i stać się łakomym kąskiem dla czołowych "kilerów" należy na to odpowiednio zapracować. Wszystkie profity i radość z wygrywania z najlepszymi nadejdą dopiero po wielu wcześniejszych wpadkach. Metodą prób i błędów można dojść do najwyższych pozycji. Zdarzają się jednak przypadki osobników, którzy już po kilku dniach gry mówią, że mało się dzieje, że nie ma co robić. Grę traktują jako proste klikanie i po kilkudniowym ścieraniu klawisza „Enter" - rezygnują. Takim niedzielnym graczom radzę zaczekać kilkanaście dni więcej, a potem kolejne kilka miesięcy, żeby zobaczyć jak pracochłonne mogą być obliczane co do sekundy ataki. Synchronizacja i co za tym idzie - głębokie zgranie ludzi uczestniczących w akcjach jest podstawą osiągnięć klanowych we wszystkich rodzajach gier internetowych.

 

Skutkiem rozmachu opisanych przeze mnie działań może być istny drenaż czasu wolnego ludzi prowadzących atak lub, w zależności od sytuacji - obronę sojuszu. Najgorszą i zarazem najważniejszą funkcję pełni we wszystkich przedstawionych operacjach rada sojuszu bądź też lokalni przywódcy grup, którzy sprawują pieczę nad poczynaniami członków klanu i w razie klęski lub zwycięstwa przyjmują na siebie pochwały bądź nagany. Jednak Ty, jako prosty gracz, będziesz musiał jedynie słuchać wytycznych, co momentami zupełnie Ci wystarczy do wypełnienia grafiku na cały dzień.

 

Finalnie chyba jednak nie jest aż tak źle jak mogłoby się wydawać na samym początku. Zawsze znajdą się przecież ludzie, którzy spędzają przed komputerem więcej czasu od ciebie i to także na nich możesz polegać w trakcie grania. Koleżeńskie przysługi są ważnym elementem każdego sojuszu. Żyjemy przecież w epoce telefonów komórkowych i poprzez wysłanie krótkiego smsa można powiadomić kompana o nadciągającym zagrożeniu. Wszystko zależy od zgrania i jak wielokrotnie podkreślałem, to właśnie w tym aspekcie należy szukać klucza do zwycięstwa.

 

Głównym założeniem gier online ma być ściągnięcie graczy, którzy mają spędzać przy przeglądarce kilka godzin dziennie. Jednak czy nie ma w nich miejsca dla graczy, którzy podchodzą do gier nie w sposób ambicjonalny, biorąc je tylko za dobrą rozrywkę? Zawsze znajdzie się kawałek tortu dla osób, które chcą po prostu przez pół godziny dziennie pobawić się grami "przez przeglądarkę". Nie ma nigdzie zakazów broniących mniej aktywnym udziału w rozgrywce. Jedynym „zakazem" mogą być tylko i wyłącznie sami gracze, którzy bywają bardzo łasi na dobytki tych nieaktywnych. Ludziom, których pierwotnym zamierzeniem jest jednak tylko chwilowe obejrzenie danej gry online, polecam uprzednie powiadomienie o tym fakcie rodziny, bliskich i skontaktowanie się z lekarzem bądź farmaceutą...

 

Jakie więc wnioski można na sam koniec wyciągnąć? Nie pozostaje nic innego jak wrócić do początku i podkreślić, że gry online z gruntu są zabawą dla ludzi posiadających wolne godziny, którymi mogą według własnego uznania dysponować. Co nie zmienia faktu, że w „grach przez przeglądarkę" znajdzie się miejsce dla każdego. Wystarczy porozumieć się z sąsiadami i nawet przy znikomych ilościach czasu można być jej scenarzystą. Jeżeli natomiast pragniesz sukcesów - nastaw się na kupno dobrego ekspresu do kawy i wykup karnet na pizzę. Albowiem powiadam Ci - te gry to zło wcielone... choć trzeba przyznać, że w swoim zeźleniu całkiem sympatyczne.

 

korekta: Siman


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...