Recenzja książki "Rycerz bezkonny" Romualda Pawlaka
Dodane: 04-07-2007 19:11 ()
Druga książka Romualda Pawlaka, zatytułowana „Rycerz bezkonny” ukazała się w 2004 roku i, jako że śledziłem nowości na polskim rynku wydawniczym, mniej więcej od tamtego czasu chciałem się z nią zapoznać. Niestety, ze względu na to, że książka była dość trudno dostępna, swoje łapki udało mi się na niej położyć dopiero niedawno, po znalezieniu jej w jednej z dobrze zaopatrzonych miejskich bibliotek. Od razu książkę wypożyczyłem i pewnego letniego wieczoru zabrałem się do czytania. Czy warto było poszukiwać tej książki? I czy samo jej czytanie nie równało się stracie czasu? Odpowiedź znajdziecie w poniższym tekście. Zapraszam do lektury.
Przed rozpoczęciem przygody z książką Romualda Pawlaka, warto zapoznać się z jej podtytułem. Brzmi on: „Kronik Fillegana tom 1 w postaci eposu drogi albo poematu dygresyjno- aluzyjnego”. Łatwo jest się więc zorientować, że Rycerz Bezkonny to dopiero początek cyklu. Od siebie dodać mogę, że planowany cykl to trylogia lub tetralogia (autor sam nie jest jeszcze zdecydowany), który został przerwany, a jego wznowienie przewidziane jest w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Akcja książki rozgrywa się na obszarze Europy Zachodniej XIV wieku obejmującym Włochy, Francję i Niemcy. Bohaterem jest niejaki Fillegan z Wake - nie do końca honorowy, ale za to imponująco przebiegły rycerz. Poznajemy go jako bardzo ubogiego wojaka, który zarabia na życie kradzieżą, oszustwami, pasowaniem martwych ludzi na rycerzy, a nawet podszywaniem się pod inkwizytora i przeprowadzaniem procesów. Fillegan z początku nie posiada ani konia, ani domu, ani nawet pieniędzy, żeby zapić swoje smutki w karczmie. Swoją tragiczną sytuację finansową zawdzięcza pewnemu handlarzowi, który zajął posiadłość rycerza w Wake z powodu niespłaconych długów ojca naszego bohatera. Od tamtej pory rycerz nienawidzi całego cechu kupieckiego i pała rządzą zemsty na Ayermine - kupcu, który pozbawił go dziedzictwa. Z biegiem czasu nasz bohater zyskuje sobie giermka, a w niedługo potem dzięki swej zdolności do improwizacji staje się też posiadaczem domku i kilku heretyckich ksiąg. Tutaj właściwie zaczyna się ciekawa historia Fillegana z Wake, bo księgi okazują się być w całości poświęcone magii. Rycerz postanawia zostać się magiem i chociaż początki nie są łatwe, to po pewnym czasie… ale nie. O tym już przeczytajcie już sami.
Czytając „Rycerza bezkonnego” można dojść do wniosku, że właściwie każdy z rozdziałów mógłby być osobnym opowiadaniem. Jest to całkiem ciekawy sposób pisania opowieści, a każda kolejna część w pewien sposób kontynuuje wątek z poprzedniej, wnosząc przy tym jakieś dodatkowe elementy. Taka struktura książki sprawia, że autor nie traci miejsca na pisanie (a czytelnik czasu na czytanie) o tych okresach z życia bohatera, w których nic właściwie się nie wydarzyło, a czytający potrafi bez problemu dopowiedzieć sobie, co postać robiła w czasie pominiętego fragmentu.
Książka napisana jest językiem stylizowanym na średniowieczny, ale nie znaczy to, że czyta się ją ciężko. Styl Romualda Pawlaka jest łatwy do zrozumienia, barwny, a przy tym daje się doskonale odczuć, że akcja opowieści rozgrywa się w czasach, współczesnych Kazimierzowi Wielkiemu. Przewracając kolejne kartki, niemalże widziałem przed oczami cały wykreowany przez autora świat. Budynki, ścieżki, ludzie, drzewa i każdy inny obiekt w „Rycerzu bezkonnym” jest tak opisany, że czytelnik nie ma żadnego problemu z wyobrażeniem sobie w szczegółach „co autor miał na myśli”. Pochwalić należy też realizm charakteru Fillegana. Bohater nie jest sztuczny ani stworzony na siłę. Po prostu czuć, że rycerz żyje własnym życiem, a niektóre jego pomysły lub efekty jego działań sprawiły, że tarzałem się po podłodze.
I tu dochodzimy do jednej w ważniejszych cech „Rycerza bezkonnego” - humoru. Jego styl można by porównać do humoru Pratchetta lub Monty Pythona. Kilka razy natknąłem się też na swoiste „puszczenie oczka” do czytelnika naprawdę dobrze obeznanego z historią. Bardzo dużo jest jednak pomysłów, zwrotów, czy sytuacji, które rozśmieszą praktycznie każdego niezależnie od zainteresowań. I tak mamy tu pojedynek na milczenie (kto dłużej wytrzyma bez powiedzenia słowa), spotkamy gadający mech, zmartwychwstałą mysz i mnóstwo innych. Trzeba też zaznaczyć, że chociaż łatwo je zrozumieć, żarty Pawlaka na pewno nie zaniżają średniej i są całkiem inteligentne.
Niestety nikt nie jest idealny i również Pawlakowi ciut do wspomnianego ideału brakuje. Po pierwsze mam wrażenie, że autor trochę za mało skupił się na postaciach z późniejszej paczki Fillegana, koncentrując się głównie na samym rycerzu i jego giermku. Uważam to trochę za niewykorzystany potencjał. Lepsze poznanie tych bohaterów na pewno wpłynęłoby pozytywnie na frajdę z czytania książki. Moje drugie zastrzeżenie dotyczy fabuły. O ile z początku wszystko toczy się wartko i aż chce się czytać dalej, o tyle później zaczyna jej brakować motywu przewodniego i pozostaje wrażenie, że bohaterowie błąkają się, bo nie wiedzą czego chcą. Może jest to spowodowane tym, że opowieść zostaje przerwana w samym środku przygody i o wszystkim dowiemy się w następnych częściach. Niemniej jednak delikatny niesmak pozostaje.
Na koniec kilka słów o wydaniu. Tutaj wiele Runie zarzucić nie mogę, ponieważ całość jest czytelna i estetyczna, a dobre wrażenie i klimat potęgują cytaty dodane na początku każdego rozdziału. Jedyne, na czym się trochę zawiodłem, to brak rysunków, które (jeśli dobrze wykonane) stanowiłyby cudowne podkreślenie atmosfery.
Podsumowując, książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i nie żałuję ani minuty z czasu, który poświęciłem na zapoznanie się z historią Fillegana. Rycerz wzbudził moją sympatię, a opisany świat zapadł głęboko w pamięć. Pomimo kilku niedociągnięć naprawdę warto sięgnąć po tę nasyconą humorem książkę. Żal tylko, że nie wiadomo, kiedy ukażą się następne części…
Tytuł: "Rycerz bezkonny"
Autor: Romuald Pawlak
Wydawnictwo: Runa
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 260
Wymiary: 125 x 185mm
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...