„Wojownicze Żółwie Ninja – Bodycount” - recenzja

Autor: Jan Lorek Redaktor: Motyl

Dodane: 28-03-2019 22:01 ()


Jak poznałem Żółwie Ninja? Dzięki serialowi animowanemu emitowanemu na początku lat 90. w polskiej telewizji. Trafiłem też na komiksy. Z czasem dotarłem do tzw. oryginalnych Żółwi, bo tak w 1993 roku reklamowano pierwotną serię tworzoną przez Petera Lairda i Kevina Eastmana. Odbiegały one od wizerunku postaci ze wspomnianego serialu i komiksów. Dodam, że  wtedy ukazały się w Polsce zaledwie trzy numery. Pierwotnie Żółwie były bardziej brutalne, nie miały inicjałów na paskach, wszystkie nosiły czerwone opaski, ale to właściwie było bez znaczenia, bo i tak wydawane były w formie czarno-białej. Różniły się także inne postacie. Co było stałe? Żółwi była czwórka, były mutantami, miały swojego nauczyciela, Splintera. Postacie powstały w latach 80. XX wieku, kiedy filmowcy nadal sięgali po wschodnie sztuki walki, tworząc kolejne produkcje. Stąd też pewnie taka konwencja komiksu. Poza tym Eastman i Laird inspirowali się m.in. „Roninem” Franka Millera oraz „Daredevilem”. Na opisywanie szczegółów to jednak nie miejsce.

Przez lata różni autorzy zajmowali się postaciami walecznych gadów. Swego czasu swoje zdolności do scenariusza Kevina Eastmana zaprezentował grafik i rysownik, Simon Bisley. Znany w naszym kraju z komiksów o Sláinie i Lobo, autor z Wielkiej Brytanii zilustrował scenariusz współtwórcy Wojowniczych Żółwi Ninja, a historii nadano tytuł „Bodycount”. Nazwa oznacza rachunek zwłok, co podpowiada, czego można się spodziewać po zawartości. W marcu 2019 r. komiks ten ukazał się nakładem wydawnictwa Non Stop Comics.

Głównymi bohaterami są Raphael i Casey Jones. Raphael to jeden z kwartetu Żółwi używający do walki sai. Nazwany po włoskim malarzu i architekcie - Rafaelu Santim. Casey to człowiek, który oglądał dużo telewizji i pod wpływem seriali postanowił walczyć ze złem. Pierwowzorem była tutaj postać grana przez Kurta Russella w filmie „Wielka draka w chińskiej dzielnicy” Johna Carpentera. Tego jednak nie dowiadujemy się z tej publikacji. Co natomiast znajdziemy w komiksie? Szybko poznajemy kobietę zamieszaną w jakieś mafijne sprawy. Ściga ją uzbrojony zabójca z metalowymi dłońmi. Trafiają do baru, gdzie już trwa bitka. Uczestniczy w niej Casey Jones. Tu wplątana jest retrospekcja z jakieś strzelaniny w Hongkongu, regionu, który jeszcze pojawia się w albumie. Do akcji wkracza Raphael. Niedługo później kobieta oraz świeżo poznani bohaterowie udają się w drogę. Czy dowiadujemy się, dlaczego mafia chce zabić bohaterkę? Właściwie to tak, ale nie ma to większego znaczenia. Ogólnie komiks jest ciągiem aktów przemocy. Nie powinienem nikogo urazić, określając ich zwyczajnie bezsensownymi, chyba że za sens uznamy chęć utrzymania ciągu walki na jak największej ilości stron, o czym wspomina Kevin Eastman w tekście zamieszczonym w albumie, pisząc, że jako autorzy chcieli zrobić „najdłuższą strzelaninę w historii komiksu”. Bardziej szczegółowo: dużo broni palnej (Casey Jones co jakiś czas powtarza, że nie znosi spluw), uderzenia rękami i nogami oraz, już na pierwszej stronie, głową, wybuchy, zwłoki, bo chyba ciężko, żeby wszyscy przeżyli, z tym że wiemy, jak jest w komiksach. Do tego trochę kobiecych kształtów. Nawet pościgi samochodowe i  zestrzelenie helikoptera. W którymś momencie komiks staje się wręcz obrazoburczy, kiedy akcja przenosi się na teren kościoła, a jeden z kadrów odwołuje się czy wręcz parodiuje obraz Jezusa zdjętego z krzyża.

Po tym skrócie mogę jeszcze napisać, że jeden rysunek naprawdę mi się podoba. Casey rozmawia z kobietą posądzoną o zdradę mafijnej rodziny na tle miasta, a Raphael karmi ptaki. W zestawieniu z ciągłą rozróbą i walką bardzo przyjemnie zawiesić oko na takim sielskim widoku. Właściwie to tyle na temat fabuły, czym się tutaj zdecydowałem podzielić.

Za co na pewno można pochwalić ten album? Jest bardzo dobrze wydany, w twardej oprawie i na kredowym papierze. Poza tym uzupełniony o komentarz scenarzysty i szkice oraz dodatkowe grafiki. Z ciekawych rzeczy, Bisley stara się umieszczać w komiksie swoją wersję Żółwia Ninja: bez skorupy chroniącej korpus i o czterech palcach u stóp. Taki wizerunek nawet znalazł się na okładce. W większości przypadków, kiedy możemy zobaczyć Raphaela, ma jednak skorupę i dwa palce jak w wersji Eastmana i Lairda. Poza tym ma też inicjał na pasku jak w wersji animowanej z przełomu lat 80 i 90.

Skoro już wspomniałem o okładce. Nie wiem, czy ktoś kupiłby to wydawnictwo dziecku, widząc, co przedstawia front, ale też tył albumu. Mimo wszystko gdzieś umieściłbym informację, że zdecydowanie jest to komiks dla dorosłych.

 

Tytuł: Wojownicze Żółwie Ninja – Bodycount

  • Scenariusz: Kevin Eastman
  • Rysunki: Simon Bisley
  • Wydawca: Non Stop Comics
  • Tłumaczenie: Bartłomiej Burtea
  • ISBN: 978-83-8110-780-8
  • Oprawa: twarda
  • Ilość stron: 112
  • Format: 178×269
  • Premiera: 27.03.2019 r. 
  • Cena: 55 zł

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.

Galeria


comments powered by Disqus