„To my” - recenzja
Dodane: 26-03-2019 17:07 ()
Na drugi film Jordana Peele'a wybrałem się do kina z wyjątkowo prostego powodu – zaintrygował mnie zwiastun, który obejrzałem przy okazji innego seansu. Nie znam dotychczasowego dorobku tego reżysera, To My nie jest częścią szerokiego filmowego uniwersum ani kontynuacją żadnej ze znanych filmowych marek. Na seans wybrałem się więc nieobarczony żadnym fanowskim czy też krytycznym bagażem. Co zaś z seansu wyniosłem?
Bardzo mieszane odczucia. To My jest bowiem filmem pełnym kontrastów. Zarówno w warstwie scenariuszowo-aktorskiej, jak i na polu oprawy audiowizualnej. Z jednej strony uczestniczymy w spektakularnym popisie aktorstwa i to nie tylko w wykonaniu zjawiskowej Lupita Nyong'o, ale każdego z członków obsady. Aktorzy wcielają się w podwójne role – zarówno ofiar, jak i prześladowców. Odegranie dwóch tak skrajnych ról zadaniem łatwym nie jest, dlatego tym większe brawa należą się obsadzie za tak niezwykle przekonujące wywiązanie się z zadania, które postawił przed nimi reżyser. Zarówno w rolach zwykłych ludzi, jak i w rolach swoich psychotycznych sobowtórów wypadają nadzwyczaj naturalnie i przerażająco. Czy to ze względu na niepokojącą mimikę, nienaturalny sposób poruszania czy też niemal zwierzęce wokalizacje aktorzy potrafią wywołać na plecach autentyczne ciarki.
Z drugiej strony historia pozostawia sporo do życzenia. Pozornie zbudowana jest ze sztampowych elementów i dość ogranych motywów – młoda dziewczynka jest uczestnikiem traumatycznych wydarzeń, które pozostawiają na jej psychice trwały ślad. Po latach już jako żona i matka dwójki dzieci powraca do miejsc, gdzie wszystko się zaczęło, a przeszłość wydaje się po nią sięgać. Niby są to typowe dla filmów grozy elementy składowe, jednak Peele łączy je i prowadzi akcję w sposób, który sprawia, że przestajemy zwracać uwagę na schematyczność snutej opowieści o konfrontacji rodziny z ich mrocznymi odbiciami. Niestety, do scenariusza można mieć również wiele uzasadnionych „ale”. Historia, gdy się jej bliżej przyjrzymy, pełna jest logicznych dziur i po chwilowym zastanowieniu wali się jak domek z kart w obliczu huraganu. Drażnić może również tyleż toporny co pogmatwany społeczny komentarz zaszyty w strukturze filmu. Sytuację ratuję nieco ciekawa scenariuszowa wolta w finale, która, choć intryguje, to do samej historii nie wnosi jednak zbyt wiele.
Oprawa audiowizualna również jest nierówna. Niby praca kamery w większości przypadków świetnie śledzi akcję i uwypukla dramaturgię, ale zdarzają się też nużące montażowe dłużyzny, a i sama scenografia do najbardziej intrygujących nie należy, co przekłada się na kilka mało ciekawych ujęć. Tych na szczęście jest w recenzowanej produkcji niewiele. Z muzyką jest zaś podobnie jak ze scenariuszem – niby ścieżkę dźwiękową złożono z muzycznych motywów niemalże tożsamych z gatunkiem filmu grozy, ale zaaranżowano i umiejscowiono je w filmie w taki sposób, że muzyka świetnie oddaje napięcie i wzmacnia atmosferę. Nie wpada może w ucho i nikt po wyjściu z seansu nucić jej nie będzie, ale doskonale spełnia swoją funkcję.
To My jest filmem trudnym do ocenienia. To dziwaczne połączenie wyświechtanych, ale świetnie wykorzystanych archetypów kina grozy ze społecznym komentarzem o wyjątkowo płytkiej treści. Świetne aktorstwo kontrastuje z historią, która nawet po powierzchownej analizie ujawnia liczne luki w logice. Czy To My może się podobać? Jak najbardziej. Czy może irytować i drażnić miłośników dobrze skonstruowanych i spójnych fabuł? Pewnie, że tak. Choć pewne elementy produkcji bolały mnie, jak przysłowiowa drzazga w wiecie czym, to z seansu wyszedłem z przyjemnymi odczuciami. Jeśli potraficie przymknąć oko i cieszyć się sprawnie skonstruowanym dreszczowcem to najnowsze dzieło Peele’a powinno przypaść wam do gustu.
Ocena: 7/10
Tytuł: „To my”
Reżyseria: Jordan Peele
Scenariusz: Jordan Peele
Obsada:
- Lupita Nyong'o
- Winston Duke
- Elisabeth Moss
- Tim Heidecker
- Shahadi Wright Joseph
- Evan Alex
- Yahya Abdul-Mateen II
- Anna Diop
Muzyka: Michael Abels
Zdjęcia: Mike Gioulakis
Montaż: Nicholas Monsour
Scenografia: Florencia Martin
Kostiumy: Kym Barrett
Czas trwania: 116 minut
comments powered by Disqus