Cirque du Soleil: TORUK: Pierwszy lot - recenzja przedstawienia
Dodane: 26-03-2019 05:41 ()
Dawno, dawno temu... Jednak nie w odległej galaktyce, a może i nie tak dawno, przez przypadek zobaczyłem w telewizji film zatytułowany Alegria i choć nie jestem wielkim fanem cyrku (choć nie jestem również wrogiem), obraz mnie zafascynował. Przedstawiony tam spektakl nie był przedstawieniem cyrkowym w czystej postaci. Pewien wątek fabularny, ciekawe kostiumy, a przede wszystkim piękna muzyka i cudowne wykonanie piosenki (pieśni?) przez Franceskę Gagnon sprawiły, że gdy wkrótce potem zobaczyłem baner reklamujący występy Cirque du Soleil w Warszawie, zdecydowałem od razu, że trzeba to zobaczyć.
Nie żałowałem. Spektakl Koozå, wystawiany pod namiotem, zapierał dech w piersiach. W kolejnych latach miałem przyjemność obejrzeć Quidam (2015, Gdańsk), Varekai (2017, Praga), Ovo (2018, Kraków) i w tym roku, ponownie w Krakowie, Toruk – Pierwszy lot. Poza pierwszym, jaki widziałem, wszystkie pozostałe widowiska wystawiane były w halach, co ma znaczenie, gdyż niektóre z prezentowanych przez artystów akrobacji wykonywane są jedynie w namiocie. Należą do nich na przykład ewolucje na „kole śmierci”, które – bez przesady – zasługują na swą nazwę! Nie tylko zresztą na kole śmierci artyści Cyrku Słońca wykonują numery o najwyższym stopniu trudności. Dwukrotnie przyszło im, niestety, zapłacić za to najwyższą cenę. W 2013 roku zginęła podczas wystawiania sztuki Ka Sarah Guyard, a w 2018, w czasie przedstawienia Volta, również wskutek upadku z wysokości zmarł Yann Arnaud.
Wybierając się po raz piąty na spektakl wystawiany przez kanadyjskich artystów, wiedziałem już, że spodziewać się należy pięknych strojów, oszałamiającej scenografii, hipnotyzującej muzyki oraz, a może przede wszystkim, sztuki cyrkowej na najwyższym poziomie, której poszczególne numery połączone są nitką fabuły, tworzą wzruszającą, ale i optymistyczną w swej wymowie historię.
Niestety, tym razem było nieco inaczej. Toruk – Pierwszy lot jest inscenizacją inspirowaną filmem Avatar. Akcja (bo, jak zawsze i to widowisko Cyrku jest opowieścią) toczy się na Pandorze, ale na 3000 lat przed starciem z ziemskim Zarządem Pozyskiwania Zasobów, przedstawionym przez Jamesa Camerona. Świat zamieszkują znani z filmu Na’vi, którym grozi katastrofa w związku z tym, że – jak głosi przepowiednia – zniszczone ma zostać Drzewo Dusz. Aby do tego nie dopuścić, dwaj młodzi chłopcy z klanu Omaticaya, Ralu i Entu, wyruszają w drogę, by odnaleźć władcę przestworzy, wielkiego drapieżcę – Toruka, co w języku Na’vi oznacza „Ostatni Cień”. Ocalić Drzewo Dusz, a zatem i glob, można tylko odnajdując i dosiadając Toruka, który żyje w Ayram alusìng (Pływających lub Dryfujących albo Lewitujących Górach). Po drodze dołącza do młodzieńców Tsyal z klanu Tawkami.
Zanim wędrowcy dotrą w góry, odnajdą Toruka i uratują świat, przeżywają wiele przygód i pokonują różne niebezpieczeństwa. Wędrując wśród pojawiających się świetlistych nasion Drzewa Dusz przypominających meduzy (Atokirina), odwiedzają po drodze inne klany Na’vi, by zdobyć kolejne amulety niezbędne do wypełnienia misji. Pokonują wodospady i stają oko w oko z erupcją wulkanu. Są atakowani przez wężowilki (Nantang w języku Na’vi), dosiadają Mrocznych Koni (Pa'li), płyną łodzią, przechodzą wiszący most, a w końcu odnajdują Toruka.
Każdy z napotkanych klanów ma swą specyfikę i wizycie towarzyszy odpowiadająca temu scenografia i choreografia. Gorące okolice, w których mieszkają Tawkami, zilustrowane są przez bujne drzewa i kolorowe tkaniny, z jakich uszyte są ich stroje, które przypominają olbrzymie motyle. Taniec wojowników Tawkami przypomina brazylijską sztukę walki capoeira.
Klan Anurai żyjący w bardziej surowym krajobrazie pokazany jest w zimnym niebieskim świetle. Ewolucje artystów są tutaj wykonywane na szkielecie Thanatora, zwierzęcia totemicznego plemienia. Tipani z kolei, specjalizujący się w broni, prezentują akrobacje na kołyszących się i obracających tyczkach w kształcie włóczni.
Na końcu drogi Entu dosiada Toruka i zostaje pierwszym w historii Na’vi Toruk Makto (jeźdźcem Ostatniego Cienia). Wybuch wulkanu niszczy Drzewo Dusz, ale Toruk poświęcając swe życie, ratuje od zagłady drzewo, które rozświetlone i otoczone fruwającymi nasionami stanowi końcowy obraz widowiska, na którego tle pojawiają się wszyscy artyści występujący w sztuce.
Cała historia opowiadana jest przez Gawędziarza z klanu Anuari (Raymond O'Neill), co dla mnie było pierwszym negatywnym sygnałem, że Toruk będzie inny niż widziane poprzednio pokazy Cyrku Słońca. Żaden z nich nie wymagał słownej opowieści – fabuła i przesłanie jasno wynikały z wydarzeń na scenie, wzmocnionych scenografią i muzyką. Narracja prowadzona jest w języku angielskim, co dla osób nieznających biegle tego języka dodatkowo utrudnia śledzenie wydarzeń, w związku z koniecznością czytania tłumaczenia ukazującego się na ekranach z boków sceny.
Nie zawiodła mnie i tym razem sama muzyka i jej wykonanie. Akcja komentowana jest pieśniami wykonywanymi przez szamankę z klanu Omaticaya. Kompozytorzy (Guy Dubuc i Marc Lessard), orkiestra i solistka (Priscilia le Foll) spisali się świetnie.
Jak zawsze w inscenizacjach Cirque du Soleil, wspaniała była scenografia i rekwizyty (Carl Fillion), kostiumy i charakteryzacja (Kym Barrett), lalki przedstawiające stworzenia Pandory, wśród których szczególnie podobały mi się Wężowilki. Mroczny Koń obiektywnie im nie ustępował, ale w tych pierwszych więcej było mroku. Tytułowy Toruk nie wzbudził we mnie szczególnych przeżyć estetycznych ani emocjonalnych, podobnie jak pokazani po raz pierwszy dwaj nowi przedstawiciele fauny Pandory – Austrapede (krzyżówka strusia, flaminga i dinozaura kaczodziobego) i Turtapede (skrzyżowanie żółwia z rozgwiazdą). Marionetki poruszane były przez ubranych na czarno operatorów poruszających się obok lub pod animowanymi stworzeniami.
Olśniewające były efekty wizualne, które wspaniale imitowały zjawiska przyrody (ogień, lawa), na czele z zapierającą dech cyfrową rzeką, po której płynęła łódź z bohaterami przedstawienia. Złudzenie było zdumiewające!
Poza już wspomnianą i budzącą moje wątpliwości narracją (to jak w filmie głos z offu objaśniający widzowi, co się dzieje na ekranie), drugi, ale jeszcze poważniejszy zarzut pod adresem realizacji Cyrku Słońca, to za mało cyrku w cyrku. Wiadomo, że najwspanialszy spektakl nie dorówna efektom, jakie stworzyć może współczesny film. Teatr, balet czy musical mają swoje miejsca w sztuce. Cyrk pozostaje cyrkiem i to do czegoś zobowiązuje. Choć sztuka Cirque du Soleil zaliczana jest do tzw. „nowego cyrku” i – moim zdaniem – osiąga szczyty doskonałości, tworząc niezwykłe realizacje, to jednak już z definicji opowiadać powinna swoje historie językiem sztuki cyrkowej. W Toruku tego brakuje. Nieco pokazów gimnastycznych, ewolucje na sztrabatach, akrobacje na szkielecie Thanatora czy na Sa'ewrang (gigantycznym krośnie, w którym wszystkie rzeczy są wplatane w tkaninę życia) pozostawiają niedosyt, zwłaszcza po wszystkich poprzednich zachwycających widowiskach. Nowy element w postaci aplikacji umożliwiającej aktywne (?) uczestnictwo w spektaklu, wprowadzony dla publiczności, nie rekompensował braków.
Wydaje się, że nie ja jeden byłem nieco rozczarowany, gdyż tym razem po zakończeniu przedstawienia nie było niemilknących owacji na stojąco, a jedynie dość zdawkowe podziękowanie oklaskami.
Mimo paru gorzkich słów nie odradzam obejrzenia tej produkcji Cirque du Soleil. Ma ona na pewno wiele walorów, aczkolwiek zastanawiałbym się, czy wydać niemałe pieniądze na bilet dla dziecka, które może być znudzone występem (ja przez ostatnie kilkanaście minut byłem). Przedstawienia w Polsce wystawiane były jedynie w Krakowie, ale rok 2019 to europejska trasa Toruka. Od kwietnia do połowy czerwca obejrzeć widowisko będzie można w Moskwie, Sankt Petersburgu, Helsinkach, Wilnie, Pradze, Monachium i Zurichu.
Przyznam, że choć pewnie wybiorę się na każde następne widowisko Cyrku Słońca, najbardziej czekam na informację, czy wznawiany 18 kwietnia spektakl wszech czasów – Alegria, który na razie grany ma być jedynie w Kanadzie, trafi również do Europy. Mam nadzieję, że tak.
TORUK – Pierwszy Lot. Cirque du Soleil.
Dzieło 13 autorów pod kreatywnym kierownictwem Guya Laliberté (Kierownik) oraz Jeana- François Boucharda (Kierownik Kreatywny) z Cirque du Soleil oraz Jamesa Camerona, Jona Landau, Kathy Franklin oraz Richie Baneham z firmy Lightstorm Entertainment:
- Michel Lemieux and Victor Pilon: Autorzy oraz Reżyserzy przedstawienia, Dyrektorzy Multimedialni
- Neilson Vignola: Dyrektor Kreatywny
- Carl Fillion: Scenografia i rekwizyty
- Kym Barrett: Kostiumy i makijaż
- Tuan Le and Tan Loc: Choreografia
- Bob & Bill: Kompozytor i Dyrektor Muzyczny
- Jacques Boucher: Dźwięk
- Alain Lortie: Światła
- Patrick Martel: Marionetki
- Germain Guillemot: Choreografia akrobacji
- Pierre Masse: Projekty konstrukcji i sprzętu akrobatycznego
Organizator w Polsce (6-10 marca 2019) – Alter Art Festival Sp. z o.o.
Kraków, Tauron Arena, 9 marca 2019 rok
Ceny biletów: od 150 zł do 320 zł (dzieci do 2 lat bezpłatnie, od 2 do 12 lat 20% zniżki), parking 30 zł
comments powered by Disqus