„Avengers” tom 1: „Siedmiu wspaniałych” - recenzja
Dodane: 18-03-2019 23:54 ()
Pierwszy tom serii „Avengers” wydawanej w ramach inicjatywy NOW!2.0 potwierdza jedną prawdę. Czasem musi się wiele zmienić, żeby wszystko mogło pozostać po staremu. Całe wariactwo wymyślone przez Hickmana mające – po raz już nie wiadomo który – doprowadzić do całkowitej zmiany status quo w uniwersum Marvela sprawiło jedynie, że dostajemy kolejną wersję tej samej, dobrze znanej opowieści. Kilku superbohaterów wykorzystuje walkę z pojawiającym się znienacka – jak królik z kapelusza – kosmitą jako okazję do tego, żeby skrzyknąć drużynę. Brzmi znajomo? Nawet bardzo. Kolejne zeszyty zamieszczone w pierwszym tomie chwilami bardzo bezpośrednio nawiązują do wcześniejszych zdarzeń, nawet tych bardzo klasycznych wymyślanych jeszcze przez Stana Lee i Jacka Kirby’ego w latach sześćdziesiątych. Jakby ktoś miał wątpliwości, to nawet okładki poszczególnych zeszytów są wzorowane na tych nieśmiertelnych klasykach. Wprawdzie oryginalny tytuł tej serii sugeruje, że będą to całkiem nowi, całkiem inni Avengers, to… nie jest to do końca prawda.
Czy to jednak oznacza, że opowieść Marka Waida jest zła i nie warto jej czytać? Moim zdaniem nie. Początkowo faktycznie można czuć pewną irytację. Po to tyle człowiek musiał się namęczyć, brnąc przez absurdy wymyślane przez Hickmana, żeby wszystko zaczynać od początku? Jednak z czasem ta irytacja ustępuje miejsca ciekawości i zainteresowaniu. Waid naprawdę potrafi zrobić z tej sztampowej historii coś interesującego i – o ile to tylko możliwe – świeżego. I nie chodzi tu tylko o to, że dysponuje innymi bohaterami – czy też wersjami bohaterów – często stanowiącymi odpowiedź na wymogi poprawności politycznej. Nie chodzi nawet o to, że ma do siebie i swoich bohaterów dystans i potrafi nawet odrobinę z nich zadrwić. Choć faktycznie scenka, w której mieszkańcy Atlantic City krytykują poprawność polityczną, utyskując na nowych Avengers i nazywając ich „wybrakowanymi”, jest naprawdę urocza. Kluczowym elementem decydującym o atrakcyjności narracji Waida jest jednak umiejętność zaintrygowania czytelników charakterystyką poszczególnych postaci.
Scenarzysta ma do dyspozycji wersje bohaterów, które pojawiły się marvelowskim uniwersum w ostatnim czasie. Thor jest kobietą. W dodatku kobietą z poważnymi problemami. Vision wykasował sobie emocje i zaczyna dziwnie się zachowywać. Kapitan Ameryka jest Afroamerykaninem, Spider-Man jest Latynosem, a Ms Marvel pochodzącą z Pakistanu muzułmanką. Nova jest nastolatkiem (zresztą Spider-Man oraz Ms Marvel również). W zasadzie tylko Tony Stark jest starym dobrym Tonym Starkiem… ale nie, jednak nie jest. Został bowiem bankrutem. I to mają być Mściciele? Wolne żarty. Nic dziwnego, że ludzie odrobinę jednak z nich szydzą. W tym kontekście specyficznie autoironicznego znaczenia nabiera także sam tytuł tego tomu. Siedmiu wspaniałych? Litości!
A jednak mimo tego, a może właśnie dzięki temu, że bohaterowie są tacy, a nie inni, ta historia naprawdę jest w stanie zainteresować czytelnika. Kolejne walki z tajemniczymi złoczyńcami – oczywiście kluczowe dla tego typu komiksów – stają się tylko tłem dla rozwoju relacji pomiędzy członkami nowej, skleconej trochę naprędce grupy. Mieszanka doświadczenia i młodości przyprawiona odrobiną syntezoidowości – o ile takie słowo istnieje – czyni tę grupę bardzo energetyczną. Jak dla mnie na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się tu dwie postacie kobiece – Ms Marvel oraz Thor (dla przypomnienia – Thor jest kobietą). Szczególnie poruszająca jest historia gromowładnej, która pozwala inaczej spojrzeć na wiele spraw. A najpełniejszą i piękną jej charakterystykę stanowią słowa Kapitana Ameryki – „Chciałbym kochać cokolwiek tak, jak ona kocha wszystko”. Wraz z rozwojem opowieści to zdanie nabiera naprawdę niesamowitego znaczenia.
Jeśli zaś chodzi o umiejętne wplecione do fabuły zarzuty dotyczące dopasowywania marvelowskiego uniwersum do wymogów poprawności politycznej, to zupełnie ich nie podzielam. To znaczy owszem, nie sposób zaprzeczyć, że odgrywają one ważną rolę w konstruowaniu tej grupy bohaterów, ale trudno z tego powodu narzekać. Taki skład grupy mógł się pojawić w ściśle określonym czasie, ale przecież komiksy superbohaterskie zawsze stanowiły odzwierciedlenie aktualnych zjawisk i procesów społecznych. Na tym zresztą polega ich urok. Nie jedyny oczywiście, ale bardzo ważny. Trudno się zatem dziwić, że i dziś w komiksowym świecie można natknąć się na tematy i zjawiska stanowiące przetworzenie poza komiksowej rzeczywistości. Trzeba jednak pamiętać, że samo uleganie wymogom poprawności politycznej nie stanowi – to banał, ale nie wszyscy chyba zdają sobie z tego sprawę – gwarancji, że dana postać będzie interesująca. Budowanie charakterystyki postaci tylko na jednej jej właściwości to ślepa uliczka.
Obrazu całości dopełnia niezła oprawa graficzna. Rysunki prezentują się całkiem dobrze, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że nie ma w nich nic, co jakoś wyróżniałoby je na tle superbohaterskiego mainstreamu. Zarówno Mahmud Asrar, jak i Adam Kubert wykonują po prostu solidną robotę i podporządkowują się modnej obecnie cartoonowej stylistyce. Wszystko jest tu na swoim miejscu i komiks dobrze się ogląda, ale nie ma w tych planszach nic, co wywołałoby większe emocje. Tym, co przykuwa uwagę, są natomiast okładki Alexa Rossa nawiązujące do klasycznych grafik z lat sześćdziesiątych. Tu naprawdę jest na czym zawiesić oko.
Opowieść Marka Waida stanowi kojącą kontynuację serii, którą Jonathan Hickman rozbuchał do granic rozsądku, nierzadko zresztą te granice przekraczając. Tym razem scenarzysta daje nam odetchnąć i zamiast podbijać stawkę w rywalizacji na największe zagrożenia, jakie tylko można wymyślić, koncentruje się na skali mikro. Tu najważniejsze są dylematy i problemy poszczególnych bohaterów. Z uwagi na ogromną różnorodność nowych Mścicieli, mamy okazję obserwować, jak każdy z nich radzi sobie z kryzysowymi sytuacjami i jak budują wzajemne relacje. To zapewne rzecz gustu, ale dla mnie taka opowieść jest znacznie bardziej fascynująca niż narracja o kolejnym wielkim zagrożeniu nadciągającym nad Ziemię. „Całkiem nowi i całkiem inni” superbohaterowie pod pewnymi względami są bardzo podobni do swoich poprzedników, ale pod innymi rzeczywiście znacznie się od nich różnią. Inne są także problemy, z jakimi muszą się mierzyć z powodu tej swojej odmienności. Ja mam zamiar dalej im w tych poczynaniach kibicować.
Tytuł: „Avengers” tom 1: „Siedmiu wspaniałych”
- Tytuł oryginalny: All-New, All-Different Avengers Vol. 1: The Magnificent Seven
- Scenariusz: Mark Waid
- Rysunki: Mahmud Asrar, Adam Kubert
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Wydawca: Egmont
- Data polskiego wydania: 27.02.2019 r.
- Wydawca oryginału: Marvel Comics
- Objętość: 168 strony
- Format 165x255 mm
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Papier: kredowy
- Druk: kolorowy
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus