Agata Suchocka „Twarzą w twarz” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 08-03-2019 17:18 ()


Bywa tak, że po dobrym pierwszym tomie jakiegoś cyklu następne okazują się dużo gorsze. Tak jakby autorowi zabrakło weny lub próbował zmienić wymowę swego dzieła. Boleśniejszym rozczarowaniem tego typu okazał się na przykład cykl Oksany Pankiejewej "Kroniki niezwykłego królestwa", którego jakość po rewelacyjnym pierwszym tomie błyskawicznie zjechała w dół. Stało się tak głównie dlatego, że zamiast skupić się na tym, co już stworzyła, autorka zajęła się nagle opisywaniem zupełnie czegoś innego, bohaterów pierwszego tomu traktując wręcz marginesowo. Na szczęście coś takiego nie jest regułą. Doskonałym przykładem jest tu książka Agaty Suchockiej "Twarzą w twarz" będąca kontynuacją powieści "Woła mnie ciemność" - która, nawiasem mówiąc, została przełożona na język angielski i na drugiej półkuli czytelnicy mogą się cieszyć już czwartym tomem serii. My dopiero drugim.

Lothar Mintze zrozpaczony utratą swego przyjaciela i kochanka planuje popełnić samobójstwo. Oczekuje pierwszych słońca na dachu, gdzie - jak sądzi - Armagnac poniósł śmierć. Dosłownie w ostatniej chwili zmienia zdanie.  Boleśnie poparzony przez wschodzące słońce kryje się w domu, gdzie zaczyna rozważać na spokojnie sytuację, w której się znalazł. Jego osobliwa przyjaźń z Armagnacem Jardinaux wydawała się wieczna. Nie zniszczył jej ani zaborczy Edgar Huntington, ani nieuchronny postęp technologiczny, zmuszający wampiry do przystosowywania się do rzeczy, o których istnieniu wcześniej nawet nie śniły. Zdobycze techniki fascynują Lothara, a budzą wstręt u Armagnaca przywiązanego do dawnych czasów, gdy muzyka nie była zapisywana w plikach, a zależała wyłącznie od jakości instrumentu i talentu artysty. Tempo i model współczesnego życia wykluczają krwiopijców z życia artystycznego, skazując ich wyłącznie na nagrania studyjne. Coraz trudniej im znaleźć bezpieczną niszę. Pewnie dlatego Armagnac znika pewnego dnia, zostawiając swego kochanka w przekonaniu, że pozwolił słońcu, by spaliło go na popiół... Ale czy na pewno?

"Twarzą w twarz" stanowi udaną kontynuację pierwszej części sagi. Nawet więcej niż tylko udaną. W mojej ocenie jest to książka o wiele lepsza warsztatowo, tak jakby autorka dojrzała literacko i nabrała wprawy. Tło wydarzeń, poza fragmentami dotyczącymi wspomnień bohaterów, jest oczywiście zupełnie inne, współczesne. Ani Lothar, ani jego pobratymcy nie noszą już malowniczych strojów z ubiegłej epoki. Nie zmienił się tylko język. Nadal jest nieco renesansowy przypominający styl używany przez Brama Stokera, twórcę "Draculi". Od czasu do czasu łamią go pewne współcześniejsze wtręty podkreślające, że nawet sposób myślenia wampira może z czasem ulec pewnej zmianie. Ta maniera tworzy unikalny klimat, choć rozumiem tych, którym ona przeszkadza. Dla miłośników literatury typu "Zmierzch" pisanie o młodej dziewczynie per "dziewczę" może stanowić udziwnienie, zwłaszcza gdy nie rozumieją literatury klasycznej ani też celu, w jakim autorka używa takiego stylu.

Wzmianka o "Zmierzchu" musi sprowokować pytanie o podobieństwa między utworami. Otóż nie ma ich. Wampiry Agaty Suchockiej w niczym nie przypominają "brokatowych chłopców" Stefanii Meyers, są krwiopijcami w starym, dobrym stylu. "Daję ci wieczność" to cykl przypominający raczej książki Anne Rice, choć w wielu punktach jest mocniejszy niż "Wywiad z wampirem" i jego dalsze części. Na pewno ma silniej zarysowany wątek homoseksualny, ale nie tylko o to chodzi.  Suchocka nie poszła drogą Anne Rice i nie ugrzeczniła z czasem swoich bohaterów. Lothar, Armagnac, Edgar, Arapaggio czy Alexander - to drapieżcy, brutalni i bezwzględni mimo uroczej powierzchowności i artystycznych uzdolnień. Czasy się zmieniają, ale oni nie. Są tylko ostrożniejsi, bardziej przebiegli, jednak ich zęby pozostały tak samo ostre, jak kiedyś, a głód krwi tak samo potężny.

Wspomniałam o wątkach homoseksualnych. Agata Suchocka pisze otwartym tekstem o skłonnościach swych bohaterów, choć trzeba podkreślić, że unika zbytniej wulgarności. Jej styl opiera się głównie na niedomówieniach lub wręcz poetyckich przenośniach. Jeśli pada mocniejsze słowo, to raczej w rozmowie bohaterów, którzy w końcu nie są laleczkami z porcelany, a pełnokrwistymi ludźmi (no, wampirami). Autorka wychodzi najwyraźniej ze słusznego skądinąd założenia, że brutalna dosłowność zabija erotyzm i może podniecić tylko dewianta. Dlaczego jednak właśnie miłość homoseksualna tak u niej dominuje? To już tajemnica tej niezwykłej pisarki. Mnie to w każdym razie nie przeszkadzało w delektowaniu się książką. Jest naprawdę perłą w zalewie szmiry, której lawinę spowodował sukces Anne Rice. Jeśli coś miałabym zarzucić powieści "Twarzą w twarz", to tylko jej oprawę, dużo skromniejszą niż w przypadku pierwszej części. Nie rozumiem doprawdy, co kierowało wydawnictwem Initium, gdy zdecydowało się wydać drugi tom sagi w takiej właśnie szacie. Zazwyczaj książki z danego cyklu wydaje się w podobnych okładkach i formatach, i tak postępuje każde szanujące się wydawnictwo. Widać Initium ma inne zdanie, co raczej nie wpłynie dodatnio na opinię czytelników - nie o pisarce czy jej powieści, ale właśnie o wydawnictwie.

 

Tytuł: Twarzą w twarz

  • Autor: Agata Suchocka
  • Cykl: Daję ci wieczność
  • Tom: 2
  • Okładka: miękka
  • Ilość stron: 288
  • Wydawnictwo: Initium
  • ISBN:  978-83-6257-786-6
  • Cena: 29,90 zł

 Dziękujemy Autorce za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus