„Chew” tom 10: „Krwawa kiszka” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 04-03-2019 20:08 ()


Poprzedni tom serii „Chew” zakończył się dla wielu bohaterów tragicznie (choć oczywiście jak to zwykle w tej serii bywa, tragizm okazał się mieć spory potencjał komiczny). Starcie z Kolekcjonerem okazało się bardzo trudne i wiele osób przypłaciło to zdrowiem. Niektórzy nawet życiem. Cała akcja FDA tylko dzięki interwencji NASA nie okazała się totalną porażką. Choć Kolekcjoner zbiegł, wielu agentów mogło dzięki niej przeżyć – choć powiedzieć, że do szpitala trafili w ciężkim stanie, to nic nie powiedzieć. Do szpitala trafili w stanie fatalnym.

John Colby, Caesar Valenzano, Mike Applebee, Mason Savoy oraz Oliwka zmierzyli się z Kolekcjonerem za plecami Tony’ego Chu. Podczas gdy on na zlecenie szefa zajmował się jakimiś pierdołami, oni postanowi stanąć do śmiertelnie niebezpiecznej walki. Wszyscy zapłacili jednak za to wysoką cenę. Okazało się bowiem, że zdecydowanie nie docenili swojego przeciwnika. Teraz dochodzą do siebie w szpitalu, a Tony próbuje jakoś poradzić sobie z nową sytuacją. Starcie z Kolekcjonerem jest nieuchronne, ale czy nasz bohater da radę? Czy gniew i żądza zemsty wystarczą, by pokonać demonicznego przeciwnika? Jak zakończy się ten epicki pojedynek? Bo to, że musi do niego wreszcie dojść, jest w zasadzie oczywiste od pierwszych stron komiksu.

John Layman powoli odkrywa karty. Doprowadza do pewnych rozstrzygnięć, ale jednocześnie nadal trzyma kilka asów w rękawie. Cały czas nierozwiązana pozostaje przecież zagadka ptasiej grypy. Aurą tajemnicy owiane są nadal ogniste napisy na niebie, które swego czasu przysporzyły wszystkim niemałych kłopotów. W powietrzu nadal wisi jakieś wielkie, ale bardzo zagadkowe niebezpieczeństwo. Czy Kolekcjoner wie coś więcej na ten temat? Jaka jest jego rola w tych zdarzeniach? Odpowiedzi na te pytania poznamy zapewne niebawem.

Ta opowieść nadal urzeka nie tylko warstwą fabularną, ale także graficzną. Rob Guillory nadal wykonuje świetną robotę. W zasadzie przy dziesiątym tomie serii trudno o jego pracach powiedzieć cokolwiek nowego i odkrywczego, ale parę kwestii na pewno warto powtórzyć. Groteskowo-makabryczna wizja spustoszonego ptasią grypą świata niezmiennie fascynuje swoją pomysłowością. Wizerunki kolejnych postaci obdarzonych surrealistycznymi mocami związanymi z jedzeniem niezmiennie zaskakują i bawią. Gdy wydaje się, że już nic nowego nie da się tu wymyślić, na scenę wkraczają kolejne dziwadła. Powiedzmy tylko, że tym razem miłośnicy galaretek i miętówek na pewno po lekturze komiksu inaczej spojrzą na obiekt swego uwielbienia.

Dziesiąty tom doskonałej serii Johna Laymana i Roba Guillory’ego przynosi kilka rozstrzygnięć, ale jednocześnie zapowiada jeszcze większe emocje w kolejnych tomach. Tony Chu i jego przyjaciele muszą przygotować się na najgorsze. A czytelnicy powinni powoli oswajać się z myślą, że ta seria niebawem niestety się skończy. Przed nami jeszcze tylko dwa tomy. Znając jednak pomysłowość twórców, możemy być pewni, że czeka nas w nich mnóstwo niesamowitych atrakcji.

 

Tytuł:Chew. Tom 10. Krwawa kiszka”

  • Tytuł oryginalny: Chew Volume 10: Blood Puddin
  • Scenariusz: John Layman
  • Rysunki i kolory: Rob Guillory
  • Tłumaczenie: Robert Lipski
  • Wydawca: Mucha Comics
  • Data polskiego wydania: 08.02.2019 r.
  • Wydawca oryginału: Image Comics
  • Data wydania oryginału: 2015 r.
  • Objętość: 128 stron
  • Format: 175x265 mm
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 55 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus