„Barras” część piąta - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 25-02-2019 14:19 ()


„Dziś w Warszawie starcie Lech&ŁKS - Legia. Lecha i ŁKSu około 35, Legii około 40. Po minucie zwycięża Lech i ŁKS. Wszystko honorowo bez psów” (opis pochodzi z jednej z kibicowskich stron internetowych) - wiedzieliście? Jeśli czytacie Barras to duża szansa, że tak, że jesteście w klimacie i wiecie, co dzieje się każdego weekendu na polskich stadionach i w trasie na mecze. Może nawet zabieracie do autokarów kolejne zeszyty serii wydawanej u nas przez Wydawnictwo Mandioca?

To tyle tytułem półżartobliwego wstępu. Warto spoważnieć i przysiąść do ostatniej odsłony serii Argentyńczyka Emilio Utrery. Ostatniej co może być nieco zaskakujące, gdyż w poprzedniej odsłonie wydawnictwo wspominało, że będzie jeszcze szósta część. Oddaje głos wydawcy:

Szósta nie jest z serii. Seria kończy się na piątym. „Szóstka” jest o handlu biletami podczas mundialu w Brazylii. A - Proceder został zlikwidowany. B - Za nami już mundial w Rosji. Doszliśmy do wniosku (a po kilku komiksach na temat latino mamy rozeznanie), że dla wielu czytelników to jest kompletnie „branżowa” sprawa i raczej nie do przejścia. Dodatkowo komiks jak przystało na one-shot, ma inny format, jest gruby. Pytanie, czy iść w komiks, który się nie sprzeda i nie ma związku z serią czy już iść dalej bez szkody dla Czytelników? Idziemy do przodu (śmiech).

Równie dziwnie i wygląda — i w sumie niepotrzebnie została zastosowana — zmiana wyglądu samego zeszytu. Nagle w piątej i ostatniej części papier wykorzystany na okładce wygląda zupełnie inaczej, niż w każdej poprzedniej, co trochę zaburza wizualnie Barras jako serię. Zaskakuje nieco brak konsekwencji wydawcy przy ostatnim zeszycie.

Przechodząc jednak do tego, co najważniejsze, czyli samej treści Barras opowiada o losach kilku argentyńskich grup Ultrasów, którzy rywalizują na trybunach za pomocą śpiewów, krzyku i pięści, ale też dają się wciągnąć w mafijne interesy i brudne gry polityków. Tak to od pewnego czasu jest, że świat kibolki i interesów przenika się wzajemnie nie tylko w Argentynie. Piąta odsłona serii przynosi nam finał i rozwiązania opowiadanej wcześniej historii. Zbliża się mecz ku czci „Boskiego Diego”, ale i interesy same się nie załatwią. W najnowszym zeszycie czeka nas więc wiele atrakcji.

W zasadzie „piątka” daje nam wszystko to, co mieliśmy okazję obserwować we wcześniejszych historiach. Jest tu mnóstwo akcji, adrenaliny, lania po mordach, gangsterki i dynamicznych rysunków. Autor tej historii zdaje się, że nieco popłynął z wyobraźnią, prezentując tak niewiarygodne akcje (akcja z pewnym pociągiem), że aż trudno w nie uwierzyć. Z drugiej jednak strony, znając pomysłowość kibiców, wszystko jest możliwe. Jeśli czytaliście wszystkie poprzednie części tej serii, to już wiecie, na co możecie liczyć i czego się spodziewać. Fani produkcji mogą też liczyć na rozwiązanie ukazanych wcześniej wątków, gdyż Utrera skupia na tym swoją uwagę. Dzięki takiemu podejściu zeszyt obfituje w różnego rodzaju akcje stadionowe, a z kolei przez to w dynamikę podlaną sosem brutalności i przekleństw. Trochę też można odczuć, że nie wszystko zostało wyjaśnione, że cała akcja nieco się urywa, w pewnym momencie zostawiając czytelnika z poczuciem niedosytu.

Cała seria od Mandioci jest opowieścią mocno specyficzną i na pewno nie jest przeznaczona dla ogółu. Docenią ją miłośnicy surowej rozrywki, męskich historii i rozrywek, a także ci, którzy na co dzień siedzą w kibicowskich klimatach. Argentyńczyk nie sili się na przesadnie rozbudowane charaktery postaci czy ich głębie. To po prostu komiks akcji osadzony w kibicowskich realiach. I choć chciałoby się więcej samej ultraski, a nie interesów, to może Barras oddają to, co obecnie dzieje się w świecie kibicowskim. Jeśli więc lubicie takie brudne, surowe, brutalne i wulgarne klimaty, a czytając komiks, przede wszystkim chcecie się rozerwać, to z pewnością nie tylko zakończenie, ale i całość przypadnie wam do gustu. W innym wypadku zajrzyjcie do środka i sprawdźcie, czy przemówią do was rysunki Argentyńczyka.

Te bowiem są elementem, który może do serii przyciągnąć nawet tych, których historia niespecjalnie wciągnęła. Według mnie koncepcja graficzna, którą zaprezentował Utrera, świetne komponuje się z treścią. Dynamika i ekspresyjność prezentowana na praktycznie każdym kolejnym kadrze oddaje ducha ultraski, nie ma tu miejsca na nudę i ułożone kadry. Wszystko wygląda jak „zaplanowana improwizacja”. Jednocześnie widać również, że autor przyłożył się do swojej pracy, dzięki czemu nawet w scenach, gdzie występuje tłum, rysunki nie zlewają się w jedną plamę, a daną postać można odróżnić od innych. Również fakt, że komiks w całości jest czarno-biały sprawia, że lepiej się go odbiera, bo to również podkreśla nastrój trybun.

Zasadniczo finał historii specjalnie nie zaskakuje. Argentyńczyk kontynuuje to, co pokazywał w ciągu poprzednich odsłon. Dzięki temu stały czytelnik się doskonale tu odnajdzie. Ci z was, którzy odbili się od poprzednich części zapewne i w tej doszukają się tych samych wad. Dla mnie była to jednak przyjemna podróż po stadionowych klimatach.

 

Tytuł: Barras część piąta

  • Scenarzysta: Emilio Utrera
  • Ilustrator: Emilio Utrera
  • Tłumacz: Marek Cichy
  • Wydawnictwo: Mandioca
  • Format: 205x295 mm
  • Liczba stron: 32
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offsetowy
  • Druk: cz.-b.
  • ISBN-13:9788395319105
  • Data wydania: 08.02.2019 r. 
  • Cena: 20 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus