„Prodigy. Opętany” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 15-02-2019 21:59 ()


W tytule filmu Nicholasa McCarthy'ego zawarto słowo-klucz, które powinno zadziałać raczej jako lampka ostrzegawcza, niż wabik przyciągający widza. Opętanie to motyw nagminnie stosowany we współczesnym horrorze, będący swoistym firmowym znakiem gatunku. Jednak tylko nielicznym twórcom udaje się zagłębić w tę tematykę, nie ocierając się o śmieszność albo - co gorsza - o nudę.

Prodigy. Opętany zalicza się do tej drugiej grupy. Kiedy już po kilku scenach wiemy, w jakim kierunku zmierza fabuła, a nieporadne próby wystraszenia widza kończą się na kilku wyświechtanych straszakach czy mającej wywołać dreszczyk na skórze muzyce. Obiecujący jest jedynie początek, gdy młoda kobieta wyrywa się z łap swego porywacza i ledwo uchodzi z życiem. Później poznajemy rodzinę spodziewającą się potomka. Sarah rodzi wcześniaka, ale dziecko jest zdrowe. Miles z czasem przejawia wysoki iloraz inteligencji, a uradowani rodzice wysyłają go na prywatne nauczanie. Mały geniusz ma jednak problemy adaptacyjne i nie potrafi nawiązać nici porozumienia z rówieśnikami. Wszystko zmienia się, gdy rzuca się na jednego z kolegów i brutalnie go okłada kluczem francuskim. Skąd tyle agresji u małego chłopca? To jednak niejedyne objawy jego dziwnego zachowania. Zaniki pamięci oraz mówienie przez sen w rzadkim języku sprawiają, że zatroskana matka szuka porady specjalisty. Diagnoza nie jest jednak pomyślna, a walka o osobowość Milesa może być już przegrana.  

Nie jest to klasyczny film o opętaniu, bo główny wątek dotyczy wędrówki dusz. Na pewno jednak jest to odrobinę inne podejście do popularnego tematu. Na tym jednak pozytywy się kończą. Na żadnym etapie produkcja nie angażuje widza, a pojedyncze scenki z chłopcem mającym przerazić widza zostały zrobione z wykorzystaniem najbardziej wysłużonych klisz. Schodzenie boso do piwnicy powinno być zabronione, bo wiadomo na sto dwadzieścia procent, że stanie się coś złego. Zwierzak w domu to również zły omen, pierwsza ofiara jak znalazł. Niestety takich scen i podobnych motywów jak choćby porada specjalisty jest tutaj bez liku. Nietrudno też domyślić się finału, bo przecież zło nawet ukryte w ciele kruchego dziecka znajdzie drogę do przetrwania. Niewiara oraz ludzka omylność nie wspierają sił dobra. Dlatego też, gdy poznajemy wybór bohaterki, to finał tej historii wydaje się oczywisty.

W tej miernej fabule pola do popisów nie mają również aktorzy. Taylor Schilling i Peter Mooney są bezbarwni, a z kolei  rutynowany z obsady - Colm Feore – ma niewielkie pole do popisu. Grający Milesa Jackson Robert Scott ma swoje momenty, zwłaszcza gdy musi pokazać mroczną stronę swojej osobowości. Dwa, trzy razy ciarki mogą przejść po plecach. Jednak to zbyt mało, aby nazwać Prodigy udanym horrorem. W istocie najważniejszą informacją dotyczącą tej produkcji jest powrót wytwórni Orion. Udany, gdyż niewielki budżet filmu zwrócił się już po pierwszym weekendzie wyświetlania. W latach świetności Orion zajmował się dystrybucją takich hitów jak Tańczący z wilkami czy Milczenie Owiec. Prodigy. Opętany furory nie zrobi, ale może pozwoli odbić się od dna zasłużonej niegdyś wytwórni. Film wyłącznie dla zatwardziałych fanatyków wszelakiej grozy.

Ocena: 2/10

Tytuł: „Prodigy. Opętany”

Reżyseria: Nicholas McCarthy

Scenariusz: Jeff Buhler

Obsada:

  • Taylor Schilling
  • Jackson Robert Scott
  • Colm Feore
  • Brittany Allen
  • Peter Mooney

Muzyka: Joseph Bishara

Zdjęcia: Bridger Nielson

Montaż: Tom Elkins

Scenografia: Shayne Fox

Kostiumy: Catherine Ashton

Czas trwania: 92 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus