„Wydział 7”: „Larinae” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 14-02-2019 22:19 ()


Premierowy zeszyt serii „Wydział 7” był przede wszystkim krótkim wprowadzeniem do przyszłych wydarzeń i zapoznaniem się z bohaterami oraz wykreowanym światem. A ten jak łatwo zauważyć jest nieco nietypowy, gdyż to połączenie czasów milicyjnych z nadprzyrodzonymi zdarzeniami i polskim „archiwum x”. Dla autorów otwiera się szansa na stworzenie czegoś niecodziennego, niebanalnego czegoś, co spowoduje, że nie trzeba będzie porównywać „Wydziału 7” do „Kapitana Żbika”, aby zainteresować tych, którzy stronią od polskiego komiksu.

W drugim zeszycie mamy już pełnoprawną akcję, przygodę, niecodzienne zdarzenia i ciekawe rozwiązania fabularne. Prawdziwa wybuchowa mieszanka. Do Polski przyjeżdża grupa zagranicznych osób, oczywiście będących w przyjacielski stosunkach z miłościwie nam wówczas panująca Rosją Radziecką. Gdy jedna osoba z grupy w niezwykle tajemniczych okolicznościach ginie, Wydział 7 natychmiast musi zająć się sprawą, aby nie wybuchł międzynarodowy skandal. Tak też się dzieje i trójka bohaterów wyruszą na północ Polski w celu wyjaśnienia zagadki. Więcej o samej fabule nie ma co pisać, aby nie psuć zabawy obcowania z tym komiksem. „Wydział 7” cierpi bowiem na syndrom „szybkiego czytania”, tzn. wydarzenia toczą się błyskawicznie, zeszyt czyta się bardzo szybko i po lekturze pozostaje niedosyt. Tak to już jednak w polskich warunkach z zeszytówkami jest, czego przykłady widzimy m.in. w produkcjach od SIK Komiks. Osoby odpowiedzialne za „Wydział 7” obiecują regularność w wydawaniu komiksów, więc trzymajmy za słowo.

Jednym z założeń tej serii jest to, że każdy kolejny zeszyt tworzyć będzie inny rysownik. Po tym, gdy pierwszy numer stworzył Grzegorz Pawlak, za drugi odpowiada Krzysztof Budziejewski. Przed kolejnymi stoi zadanie takiego przedstawienia graficznego scenariusza Tomasza Kontnego (i Marka Turka), aby całość zachowała spójność. Na razie się to udaje. Budziejewski jest jednym z tych rysowników, którzy dali się poznać szerszej publiczności, pracując przy projekcie pierwszego Rycerza Ciernistego Krzewu. Od premiery tamtego zeszytu trochę czasu minęło więc i jakość prac rysownika znacząco się poprawiła. Dzięki temu czytelnik, który sięgnie po „Larinae”, dostanie udany i efektownie narysowany tytuł. Komiks stworzony za pomocą tradycyjnych narzędzi, dzięki czemu ogląda się prace rysownika z dużym apetytem i szacunkiem. Prace rysownika porównałbym nieco do tego, co widzimy w „Zgrozie” od SIK Komiks (szczególnie jeden kadr, na którym widzimy „kopię” komisarza sprawia takie wrażenie). Realistyczna kreska wzmocniona szczegółowym oddaniem realiów historycznych sprawia, że oprawę graficzną można uznać za dużą zaletę komiksu. Budziejewski, mając de facto niewiele miejsca do pokazania swoich umiejętności, robi wszystko, aby wybrnąć z tego zwycięsko. I tak jest, gdyż wykorzystuje on praktycznie każdy milimetr poszczególnej planszy, przez co z jednej strony można odnieść wrażenie pewnego nieporządku i „napchania” kadrów, ale z drugiej całość jest czytelna, więc nie psuje to radości z lektury.

Wzmacnia ją z kolei bardzo ciekawy i wciągający scenariusz Tomasza Kontnego. Znów jedynie można się zasmucić, że tak krótko to wszystko trwa, bo chciałoby się więcej. Podczas gdy pierwszy zeszyt był wprowadzaniem, tak drugi jest już pełnoprawną i pełnokrwistą opowieścią. I choć z początku dość sceptycznie podchodziłem do tego, co mówili autorzy w Łodzi, że będzie to trochę takie polskie Archiwum X, to „Larinae” rozwiewa moje wątpliwości na ten temat. Rzeczywiście scenarzyście udało się stworzyć taką atmosferę, jaka towarzyszyła mi podczas oglądania serialu z Gillian Anderson. Mamy tu więc paranormalne zagadki, klimat w postaci horroru i zręczne wkomponowanie tych elementów w realia PRL-u. Kontny bardzo udanie prowadzi fabułę, że jedno wydarzenie płynnie wynika z drugiego, a finał jest efektowny i dynamiczny. Całość czyta się więc świetnie, a wykreowana atmosfera i oddanie realiów epoki, przefiltrowane przez spektakularne podejście pomysłodawców serii do tematu sprawiło, że nie tylko ten jeden zeszyt, ale i cała seria to coś, po co warto sięgnąć.

Jeśli więc jeszcze do tej pory nie czytaliście, to skosztujcie. Jeśli nie przeszkadzają wam zeszytówki, będzie to dla was smakowity kąsek. „Larinae” to jeden z tych komiksów, które można śmiało proponować wszystkim zaczytującym się tylko w opowieściach o amerykańskich trykociarzach. Może dzięki niemu sięgną po inne polskie rzeczy. Polecam i czekam na więcej.

 

Tytuł: „Wydział 7”: „Larinae”

  • scenariusz: Tomasz Kontny
  • rysunki: Krzysztof Budziejewski
  • pomysł serii: Marek Turek, Tomasz Kontny
  • liczba stron: 32
  • format: 170 x 246
  • oprawa: broszurowa
  • druk: kolor
  • papier: kredowy
  • ISBN: 978-83-65803-43-6
  • Wydanie: I
  • cena: 15 zł (wersja zwykła) i 20 zł (wersja specjalna)


comments powered by Disqus