Koncert Dream Theater - recenzja.
Dodane: 01-07-2007 09:09 ()
Dream Theater - Katowice, Spodek - 12.06.2007r.
Kiedy kupiłam pod koniec kwietnia bilet na DT, z niecierpliwością odliczałam dni do koncertu. Nic dziwnego, pod koniec upalnego dnia szykowało się jedno z najbardziej oczekiwanych wydarzeń muzycznych 2007. Fani zespołu nie za- wiedli – ok. 5 – 6 tysięcy fanatyków Dream Theater przybyło do Katowic a ci najwytrwalsi okupowali Spodek już od godziny 10 rano. W atmosferze rozmów i grania na gitarze niecierpliwiliśmy się czekając na otwarcie bram, które miały być otwarte od 17, jednakże udało się to dopiero o 18 z minutami.Potem oczekiwanie przez dwie godziny pod sceną. Coraz więcej poruszenia i tłumu, każdy chce być jak najbliżej sceny. Mnie udało się być przy samych barierkach od lewej strony, idealny punkt obserwacyjny dla poczynań klawiszowca Jordana Rudessa.
Wybiła punkt dwudziesta jak na scenie pojawili się muzycy zespołu Riverside, jako jedyny polski zespół progresywny godny supportować mistrzów.Ich krótki, ok. 40 – minutowy występ nie zawiódł moich oczekiwań, chociaż wydaje mi się, że w wersji klubowej Riverside sprawdzał się znacznie lepiej. Minusem było tu w większości nagłośnienie, które sprawiało, że głos Mariusza brzmiał dość cicho łącznie z klawiszami i gitarą, tylko perkusja górowała głośnością.
Aczkolwiek, poza tymi „usterkami”, koncert bardzo mi się podobał. Obok starszych numerów takich jak "Second Life Syndrome" czy "The Curtain Falls" , mieliśmy okazję zapoznać się z nowymi utworami zespołu, które w całości ujrzą światło dzienne jesienią i jako koncertowa zapowiedz były mocnym punktem wieczoru. Generalnie, Riverside stworzył niesamowity klimat i wytworzył atmosferę, która udzieliła się przez resztę wieczoru. Mam nadzieję, że katowicki występ będzie wstępem do pełnej sukcesów trasy z Dream Theater.
Po występie Mitlofa i ekipy nastąpiła przerwa.
Wśród publiczności emocje rosły z minuty na minutę, słychać było coraz większe zaangażowanie miłośników Teatru Marzeń. Kulminację osiągnęły one kilkanaście minut po dwudziestej pierwszej, kiedy to muzycy pojawili się na scenie.
I tutaj mam mieszane uczucia. Z jednej strony pojawiły się kawałki całkiem nowe z płyty "Systematic Chaos" i mimo nadziei, że wino z wiekiem dojrzalsze, trochę się zawiodłam. Utwory z płyty takie jak "Constant Motion" czy "The Dark Eternal Night" jeszcze uszły w tłumie, ale wykonanie "Forsaken" mnie zniesmaczyło ze względu na nieczysty wokal Jamesa. Kilka dni później miałam już "Systematic Chaos" na własność i zdecydowanie wolę słuchać płyty , niż przeżywać te utwory „na żywca”. Na szczęście, muzycy mieli dla fanów miłą rekompensatę - pojawiły się bowiem utwory z "Images& Words" i "Metropolis nr.2", czyli tradycyjne, doskonale zagrane utwory takie jak "Learning to Live", "The Spirit Carries On" czy "Overture 1928". Momentem przełomowym w moim odczuciu była klawiszowa partia Rudessa przy "Wait for Sleep", zagrana na bis – do dziś słuchając tego utworu w domowym zaciszu, przez ciało przechodzą mi ciary i kojarzy mi się zaczarowana kraina snu. Zresztą, Rudess zapadł mi najlepiej w pamięć tego wieczoru, natomiast pozostali zagrali o tyle poprawnie, co po prostu bez uroku. Tak samo jak w przypadku Riverside, wadą występu było w dużej mierze nagłośnienie, w paru momentach powodujące, że głos James’a brzmiał troszkę nieczysto i jakby nie współgrał z instrumentami. Plusem z kolei był urodzony dar LaBrie do rozkręcania show – jako prawdziwy sceniczny wulkan energii szybko doprowadził publiczność do białej gorączki i to na pewno wpłynęło na świetną atmosferę do końca koncertu. Był on stosunkowo krótki, bo trwał niecałe 2 godziny i ok. 23 muzycy pożegnali ze sceny swoich fanów.
Podsumowując, dla mnie był to wyjątkowy wieczór, bo nigdy wcześniej nie miałam okazji być na tak światowym widowisku. Poza tym, mimo kilku błędów w sztuce, nie zmienia to faktu, że Dream Theater to zespół światowej rangi i warto wybrać się na ich koncert. Ja nie żałuję, co więcej mam nadzieję na więcej spotkań z DT. Okazja już niedługo, bo już w październiku Dream Theater zagra w Poznaniu. Zapraszam serdecznie i mam nadzieję, że muzycy tym razem w pełni wykorzystają twórczy potencjał.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...