Recenzja książki "Liżąc ostrze" Jakuba Ćwieka
Dodane: 30-06-2007 18:37 ()
Przyznaję – „Liżąc ostrze” czytałam na zlecenie. Rzadko sięgam po tytuły z pogranicza horroru i kryminału. Nie lubię się bać. A w tej książce jest czego, a może bardziej kogo się bać. Jeszcze przed otwarciem - z okładki straszy demoniczna twarz Fauna. Palący się papieros w ustach tego rogatego stwora jest świetnym dopełnieniem jego diabelskiego wizerunku. Szkoda, że ilustracje umieszczone w środku nie wyszły spod tej samej ręki – Piotra Cieślińskiego – bo rozdźwięk stylistyczny jest zbyt duży. Faun z okładki budzi grozę, ten z ilustracji Jana J. Marka może wzbudzić sympatię. Choć może była to świadoma decyzja wydawnictwa Fabryka Słów?
Bo diabeł nazwany imieniem Satyr z historii Jakuba Ćwieka nie do końca jest zły, można polubić. A za co? Tego nie zdradzę – niech każdy z czytelników odpowie sobie sam po przeczytaniu książki. W końcu każdy z nas po części jest trochę diabłem, trochę aniołem. Czy wybór zależy tylko od nas? Czy mamy wolną wolę?
Bohater tej historii, Kacper Drelich, swymi działaniami pokazuje, że tak. Mimo że wszystkie pozaziemskie moce upodobały sobie szczególnie tego gliniarza. Taki mały test na człowieczeństwo jakiemu poddany był Hiob przez Boga? Tylko, że Kacper Drelich nie zawierza się Bogu, on próbuje ratować swoje życie, nawet za cenę paktu z Diabłem. Wywołuje go na powierzchnię, zabijając w pierwszej scenie – cóż z tego, że swego oprawcę. Życie to życie. Po tym akcie morderstwa w obronie własnego życia, wokół bohatera krąży przywołana śmierć. W masce Fauna, używając jego rąk w okrutny sposób, zabiera kolejne istnienia. Czy Kacper Drelich zdoła ocalić swoje życie, a dokładniej swoją duszę przed wiecznym potępieniem i wiekuistym cierpieniem?
Bo o to w tej historii chodzi. „Musisz zrobić wszystko, by tam nie trafić” – tam, czyli do piekła. Raz Kacprowi już się udało. Uratował go wtedy jego Anioł Stróż, a teraz oprócz niego ratować go chce sam Diabeł.
Kolejne pytanie: Dlaczego? Dlaczego Kacper Drelich jest tak szczególnie umiłowany? Brakowało mi najpierw wystarczającego wyjaśnienia, ale potem pomyślałam: a czemu nie? Czy trzeba być kimś szczególnym, dokonać bohaterskich czynów, być obrzydliwie bogatym ( jak przywoływany na kartach tej powieści biblijny Hiob), czy trzeba koniecznie czymś zasłużyć na miłość? Choćby nawet swojego Anioła Stróża, który zbuntował się planom bożym i kanonicznym zasadom, bo po prostu polubił swego podopiecznego? I wykazał się człowieczeństwem, bo ludzkie jest zadośćuczynienie, gdy się schrzaniło robotę - a ten Anioł schrzanił. Chciał pomóc sobie, bo wyrzuty sumienia mogą być piekłem, nawet dla Anioła. Diabeł miał też w tym altruistycznym czynie swój własny interes. I taki właśnie morał wysnułam z tej historii: dbaj o siebie samego, a wtedy być może zadbasz o innego bliźniego.
A sama historia? Dobrze napisana, a nawet bardzo dobrze. Do przeczytania może nie jednym tchem, ale jednego dnia. Sugestywny język sprawił, że nawet poczułam przez moment charakterystyczne mrowienie – objaw fizyczny strachu. To na moim lewym ramieniu przysiadł mój Diabeł. Zaczęłam się bać, gdy z prawego dobiegło: „Nie taki diabeł straszny jak malują ”. Ano tak, mój Aniołku – westchnęłam z ulgą – wszystko dla człowieka. Diabeł pokiwał głową i zapalił papierosa – o jakim zapachu? A tego to, dowiecie się z „Liżąc ostrze”. A ja chyba, zacznę więcej czytać tego typu literatury. Proszę bardzo o następne zlecenia!
Uwagi dodatkowe:
1. Papier miły w dotyku, zapach celulozy o dobrej kompozycji, cena niewygórowana.
2. Oczywiście mam też trochę zastrzeżeń co do tego i owego jak np. do konstrukcji fabularnej i sposobu prowadzenia intrygi – ale po co się rozpisywać o złych rzeczach.
Tytuł: "Liżąc ostrze"
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 296
Wymiary: 125 x 195
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...