„Superman Action Comics”: „Efekt Oza” - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 06-02-2019 20:04 ()


Myśląc na zakupem danego produktu, normalne jest, że posiłkujemy się recenzjami. W natłoku kontentu z różnych źródeł niejedno z nas od razu przechodzi do wniosków końcowych. Dla tych zagonionych, zapracowanych, będących w niedoczasie od razu powiem, czy warto sięgnąć po „Efekt Oza”. Otóż nie warto. DC powinno posadzić drzewo za każdy egzemplarz wydrukowanego komiksu, by jakoś spłacić gwałt na matce naturze, jakiego dokonało.

Dziwną decyzją jest numeracja serii „Action Comics”. Omawiany tom powinien mieć numer 5, tymczasem finałowy wolumin serii będzie oznaczonym tą właśnie cyfrą i tym samym pozostawiając „Efekt Oza” poza numeracją. Identycznie było w wydaniu amerykańskim. Interpretuję sobie to w ten sposób, że DC widząc, jaki szrot stworzyło, chciało zadośćuczynić fanom. Ci, którzy nie mogą znieść braku w numeracji tomów na swoich półkach, mogą śmiało pominąć zakup „Efektu Oza”. Do czego niezmiennie zachęcam.

Fabuła komiksu jest prosta, żeby nie powiedzieć prostacka. Tajemniczy Pan Oz wyjawia Supermanowi swoją tożsamość i podejmuje kroki, by udowodnić naszemu herosowi, że ludzie są źli i Ziemia nie zasługuje na jego obecność, ani tym bardziej na pomoc. Kapitan Oczywistość w natarciu... Niezadowolenie potęguje u mnie decyzja DC o wyciągnięciu z annałów mitologii Supermana postaci skrywającej się pod pseudonimem Oz. W następnym akapicie będą spoilery. Z pełną premedytacją chcę zniechęcić do sięgnięcia po komiks tych, którzy wciąż jeszcze się wahają.
3...
2...
1.

Pan Oz to nie – jak wielu wcześniej obstawiało – Ozymandiasz ze STRAŻNIKÓW. Ozem jest Jor-El, biologiczny ojciec Supermana!
<Odgłos dłoni walącej w czoło>

Wielki „wow moment” tomu nie uderza w zamierzone tony. Zamiast wywołać zaskoczenie i zaciekawienie, sięga do spektrum negatywnych emocji, spośród których najłaskawszym są rozczarowanie i zażenowanie. Tak słabego „...jestem twoim ojcem” ze świecą szukać. Nie winię za wszystko scenarzysty, wierząc, że pomysł na Jor-Ela wyszedł ze strony oficjeli DC Comics, a nie komiksowego weterana, jakim jest Dan Jurgens. Mimo wszystko, to wciąż jeden z ważniejszych pisarzy, mających do czynienia z Supermanem i chyba jeszcze za wcześnie by okazywał objawy starczej demencji. Nic innego nie tłumaczyłoby go z przywrócenie Jor-Ela do życia. Oz/Jor pisany jest jako postać tragiczna i ten przymiotnik może być również użyty do wyboru właśnie tego bohatera na jednego z pionków Odrodzenia (bo do tego sprowadza się jego rola), jak i sposobu jego przedstawienia na kartach komiksu.

Tajemnicza siła (Doktor Manhattan) zabrała Jor-Ela w ostatniej chwili z wybuchającego Kryptonu i przeniosła na Ziemię. Tutaj Jor był świadkiem samolubstwa, okrucieństwa i szeroko pojętego zła w wykonaniu homo sapiens. Dodatkowo Kryptonijczyk został zbombardowany nagraniami z wojen, konfliktów zbrojnych i losu, jaki ludzie zgotowali ludziom. Dodajmy do tego, że Jor-El został częściowo zatruty kryptonitem z wybuchającej ojczystej planety i wciąż ma w pamięci rozpadający się Krypton oraz swoją żonę w ramionach. Mając na swoich barkach taki bagaż doświadczeń, gdy objawia się swojemu synowi, jest lekko obłąkany. Gdy akurat nie był zajęty podglądaniem, co robi jego syn, pomagał (jak sam twierdzi, dawał ludziom wybór, a oni wybierali zło) eskalować równocześnie multum ataków pokazujących najgorszą twarz ludzkości. Wszystko po to, by Superman zgodził się zabrać swoją rodzinę i odleciał z nim w kosmos — gdzieś, gdzie nie będą musieli żyć w przebraniu, a mieszkańcy nie będą takimi dupkami jak ludzie. Superman jak to Superman, oczywiście nie oblewa testu wiary w ludzkość, obstaje przy tym, że dalej będzie ich bronił i nigdzie się nie wybiera. Tym bardziej z typem, który twierdzi, że jest jego ojcem. Przerzucają się w kółko tymi samymi argumentami i żadna ze stron nie chce przyznać drugiej racji. Przy czym Jor brzmi jak zdarta płyta. I tak ciągnie się to przez ¾ tomu. Jakbym chciał być świadkiem kiepskiej debaty światopoglądowej bez konsensusu, to włączyłbym obrady Sejmu, a nie sięgał po serię „Action Comics”.

Warstwa graficzna, za którą w lwiej części odpowiada Viktor Bogdanovic to jedyna dobra rzecz w „Efekcie Oza”. Bez wodotrysków, ale spójna i nierażąca w oczy. Jednym słowem solidna robota. Jednakże kupa owinięta w ładny papierek dalej będzie śmierdzieć.

„Efekt Oza” podobnie jak wcześniejsza „Przypinka” dotyka jednego z kluczowych elementów głównej intrygi Odrodzenia, który czekał na rozwiązanie od samego startu tej wydawniczej inicjatywy. „Przypinka” była lepiej narysowana, ale nie wniosła nic i jej lektura była właściwie zbędna. Chciałbym móc powiedzieć choćby tyle „dobrego” o „Efekcie Oza”. Nie polecam, nie kupujcie.

 

Tytuł:  Superman Action Comics: Efekt Oza

  • Scenariusz: Dan Jurgens, Rob Williams
  • Rysunki: Victor Bogdanovic, Ryan Sook
  • Przekład: Jakub Syty
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 23.01.2019 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 168 stron
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Format: 167x255
  • ISBN: 978-83-281-4107-0
  • Cena: 49,99

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus