„Doktor Star i Królestwo Straconej Przyszłości” - recenzja
Dodane: 31-01-2019 16:42 ()
Ciekawa i wysoko oceniana seria Czarny Młot doczekała się dwóch pobocznych wydawnictw. Raczej przeciętnego Sherlocka Frankensteina oraz wartego polecenia Doktora Stara.
W latach czterdziestych młody naukowiec Jim Robinson bada tajemniczą Parastrefę, potencjalne źródło potężnej, nowej energii. Jako że Ameryka coraz poważniejsze rozważa przystąpienie do wojny, prace doktora zwracają uwagę swoim militarnym potencjałem. Rządowe subsydia umożliwiają dokonanie przełomowych postępów, a Jim konstruuje strój zasilany energią Parastrefy. Tak naukowiec zamienia się w superbohatera. Skupiony na pracy, oszołomiony własnymi sukcesami prawie zapomina, że ma żonę i małego syna. Kiedy odzywa się do niego obca cywilizacja, żadne argumenty nie są w stanie odciągnąć go od wyprawy w celu nawiązania bezpośredniego kontaktu. Wyprawy, która wpłynie na jego los bardziej, niż mógłby sobie wyobrazić...
Doktor Star to wariancja na temat postaci Starmana stworzonej w latach 90. przez Jamesa Robinsona. Z uwagi na fakt, że przygody pierwowzoru nie były w Polsce publikowane – nad czym warto by się zastanowić – i jest on praktycznie nieznany, możemy podejść do albumu z umysłem zupełnie czystym i pozbawionym odnośników, co ma swoje dobre, ale również złe strony.
Chociaż na okładce istnieje wzmianka o tym, że historia ma miejsce w świecie Czarnego Młota, nawiązanie jest tylko symboliczne i po album można spokojnie sięgnąć bez znajomości tamtego tytułu. Doktor Star jest zamkniętą, odrębną historią, w której Lemire pokazuje super bohaterstwo z nieco innej strony, niż najwięksi rynkowi gracze zdążyli nas przyzwyczaić. Wzruszająca, dość prosta i jednocześnie wyrazista historia wciąga i dostarcza silnych wrażeń, zwłaszcza pod koniec. W moim prywatnym odczuciu utrzymywana do tej pory w ryzach maniera korzystania ze znanych i klasycznych postaci, poddanych oryginalnym modyfikacjom została nieco przekroczona w momencie, w którym na scenie pojawił się szwadron gwiezdnych strażników, ale ponieważ ma on drugorzędne znaczenie dla fabuły, nie ma wielkiego wpływu na pozytywny odbiór całości.
Nie sądziłem, że ktoś będzie w stanie spisać się w wykreowanym przez Lemire'a świecie lepiej niż Dean Ormston. Omawiana pozycja pokazuje jednak, jak bardzo naiwne było to myślenie. Max Fiumara pełniący funkcję rysownika spisał się bowiem kapitalnie. Prace artysty mogliśmy poznać w serii BBPO, gdzie radził sobie całkiem nieźle. W Doktorze Starze jednak sprawia wrażenie zupełnie innego rysownika. Ta historia została dla niego stworzona — bądź odwrotnie — i każda z plansz dostarcza wspaniałych wrażeń. Fiumara świetnie radzi sobie zwłaszcza z ukazywaniem emocji, co wyraźnie podnosi wrażenia płynące z lektury. W bardzo udany sposób udało mu się również przemycić nieco retro technologii i uzyskać świetny klimat przedstawionego świata. Zamieszczenie kilku dodatkowych stron ze szkicami na końcu albumu to już cytrynka do wysmakowanego drinka, która ułatwia pogodzenie się z faktem, że to już niestety koniec.
Cóż, w podsumowaniu napisać mogę jedynie tyle, że Doktor Star to komiks ze wszech miar wart polecenia. Zwarta, wzruszająca historia, pięknie oraz klimatycznie zilustrowana. Dzięki miękkiej oprawie i standardowemu wydaniu komiks można znaleźć w naprawdę dobrej cenie, więc dopiszcie go na listę i ruszajcie na zakupy.
Tytuł: Doktor Star i Królestwo Straconej Przyszłości
- Scenariusz: Jeff Lemire
- Rysunki: Dean Ormston, David Rubín
- Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 23.01.2019 r.
- Oprawa: miękka
- Objętość: 128 stron
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- Format: 170x260
- ISBN: 978-83-281-4109-4
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus