„Arzach. Szalony Erektoman. Wakacje Majora” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 18-01-2019 12:58 ()


Czwarty tom kolorowej edycji klasycznych dzieł Moebiusa to kolejna gratka dla wielbicieli talentu francuskiego twórcy oraz wszystkich zainteresowanych historią rozwoju niezależnego komiksu. Autor po raz kolejny odsłania różne oblicza i nieustannie zaskakuje czytelnika różnorodnością rozwiązań narracyjnych oraz rozmachem wizualnej oprawy swoich historii.

Album składa się z trzech części. Dwie pierwsze zawierają dłuższe historie, natomiast ostatnia wypełniona została krótkimi historyjkami będącymi dla autora okazją do zabaw formalnych. Każdą z części, podobnie jak w poprzednich tomach, otwiera tekst samego Jeana Girauda. Autor dzieli się swoimi przemyśleniami z czasów, gdy te opowieści powstawały oraz ujawnia swoje ówczesne emocje. Na pierwszy plan wysuwa się motyw łamania schematów, wychodzenia poza ograniczenia i odrzucania gatunkowego jarzma. Autor wprost przyznaje się do tego, że po prostu bawił się, rysując te komiksy i nie martwił się tym, dokąd zaprowadzą go poszczególne opowieści. Zazwyczaj pracował bez gotowego scenariusza, nie planował kolejnych zdarzeń, dawał się prowadzić narracji i własnym odczuciom, wrażeniom oraz emocjom. Przy okazji bawił się gatunkowymi wyznacznikami, pozwalał sobie na liczne zapożyczenia i nawiązania do mniej lub bardziej znanej komiksowej klasyki.

Album otwiera najbardziej chyba znany – poza oczywiście westernową serią o poruczniku Blueberrym – komiks stworzony przez Moebiusa. O stworzonym połowie lat siedemdziesiątych „Arzachu” zwykło się mawiać, że to dzieło przełomowe, otwierające perspektywy przed historiami obrazkowymi. Zanim jednak zapoznamy się z tym komiksem, towarzyszymy pewnej francuskiej rodzinie w wyprawie na wakacje. „Zboczenie” to swoiste wprowadzenie do „Arzacha”, czarno-biała opowieść o tym, że choć to niebezpieczne, warto od czasu do czasu zejść z utartej ścieżki. Ta historyjka może posłużyć jako motto całego albumu, zawierającego przecież różnorodne i konsekwentne próby odejścia od utrwalonych schematów opowieści obrazkowych. Można odnieść wrażenie, że dla samego Moebiusa takim symbolem klasycznej, czystej gatunkowo historii jest tworzony przez niego w tym czasie „Blueberry”. W całym albumie pojawia się kilka odniesień do tego kultowego komiksu, który przyniósł Giraudowi sławę, ale w pewnym sensie stał się jego przekleństwem.

„Arzach” to na pewno rzecz wyjątkowa. Pozbawiona tekstu (poza kilkoma ostatnimi planszami) opowieść o tajemniczym wojowniku przemierzającym niebezpieczną krainę na dziwnym białym ptaku, może być interpretowana na różne sposoby. Sam autor podsuwa pewne tropy, sygnalizując, że podczas pracy nad tym komiksem chciał przede wszystkim dotrzeć do granicy własnej świadomości, dlatego nasycił narrację elementami onirycznymi i gęstą symboliką odnoszącą się głównie do śmierci. Kluczowym elementem tej historii jest warstwa graficzna, która nie tylko zastępuje tekst, ale sama także w tekst się zamienia (na przykład sam tytuł pojawiający się w różnych formach na poszczególnych planszach). Monumentalne budowle, rozległe przyozdobione tu i ówdzie upiornymi szkieletami przestrzenie oraz dziwne stwory intensywnie działają na wyobraźnię. Precyzyjne, mięsiste kreskowanie, wyraziste, grube kontury, mroczna kolorystyka wyróżniają tę opowieść spośród wszystkich zamieszczonych w albumie. Warto zresztą odnotować, że siedem ostatnich plansz tego komiksu także odbiega od tej ciężkiej, monumentalnej stylistyki.

„Szalony Erektoman” to już historia utrzymana w zupełnie innym nastroju. Tytułowy bohater żył sobie spokojnie na swojej dżonce, był przykładnym obywatelem i nigdy nie miał kłopotów z… policją antywzwodową. Co roku bowiem – bez entuzjazmu, ale jednak sumiennie – wypełniał swoje rozpłodowe powinności. Aż tu pewnego dnia obudził się z… megawzwodem. I tak z dnia na dzień stał się przestępcą. Na Suldaju, jego rodzinnej planecie, taki bezproduktywna erekcja to bowiem czyn powszechnie potępiany i zazwyczaj przykładnie karany. O problemie naszego bohatera dowiaduje się niejaka dama Kowalska, tajemnicza piękność dryfująca gdzieś w kosmosie, i składa mu propozycję nie do odrzucenia. Wszystko, co dzieje się później to już szaleńcza, całkowicie absurdalna narracyjna jazda bez trzymanki. Moebius rozwija swoją opowieść, nie przejmując się żadnymi konwencjami i ograniczeniami. Komiks przesycony jest symboliką falliczną oraz licznymi odniesieniami do kultury popularnej. Jeśli ktoś podczas lektury będzie miał wrażenie, że gdzieś już widział podobne elementy, kadry, sekwencje, to na pewno będą to skojarzenia niebezpodstawne. Ciekawym zabiegiem jest sama konstrukcja komiksu. Otóż plansze zostały umieszczone na stronach nieparzystych, natomiast na stronach parzystych znalazły się kolejne kadry sekwencji przedstawiającej w najwyższym stopniu niepokojącą metamorfozę pewnego mężczyzny, którą można interpretować jako próbę przekroczenia granicy pomiędzy komiksem a animacją.

Ostatnią część – zatytułowaną „Wakacje Majora” – można potraktować już jako lekki, zróżnicowany treściowo deser. Znajdziemy w niej krótkie zróżnicowane historyjki. Ten rozdział otwiera „Płatny zabójca” – opowieść stanowiąca nieskrępowaną zabawę z konwencją opowieści gangsterskiej, która z każdą kolejną planszą staje się coraz bardziej absurdalna. „Stanowicie przedmiot przydatny do tego i tamtego” to pastisz opowieści przygodowej. W „Tajemnicach erotyzmu” Moebius w bardzo niezobowiązujący, pozbawiony fabuły sposób testuje granice przyzwoitości. „Grand Hotel B”, „Split”, „Brak środków”, „Polowanie na Francuza na wakacjach”, „Nieprzerwana muzyka”, czy „Bajeczka na szybko nr 317” to już krótkie humorystyczne opowiastki przywołujące pewne skojarzenia z klasycznymi prasowymi żartami rysunkowymi. Całość kończy komiksowy wywiad udzielony przez Moebiusa… samemu sobie. Pełen ironii, złośliwość i dystansu do siebie oraz własnej twórczości stanowi doskonałą klamrę spinającą całość.

Opowieści składające się na album są bardzo różnorodne, zarówno pod względem graficznym, jak i fabularnym. Wszystko zaczyna się od mrocznych, nawet nieco przytłaczających czytelnika pesymizmem klimatów ukazanych w „Arzachu”, a kończy się mniej lub bardziej ironiczno-satyrycznymi historyjkami stanowiącymi komentarz autora do wielu ważnych dla niego zjawisk i problemów. Podobnie, jak w poprzednim tomie tej serii, widać, że zebrane tu historie są rezultatem nieskrępowanej, szalonej i niewykluczone, że wspomaganej różnymi magicznymi eliksirami, zabawy twórczej. Moebius nieustannie improwizuje, eksperymentuje i daje się prowadzić narracji w rejony, które nawet dla niego nie zawsze były jasne i oczywiste. W oniryczną podróż z posępnym wojownikiem, zdesperowanym erektomanem oraz zagadkowym majorem powinni zabrać się wszyscy miłośnicy twórczości francuskiego artysty oraz sympatycy eksperymentalnych form komiksowych.

 

Tytuł: „Arzach. Szalony Erektoman. Wakacje Majora”

  • Tytuł oryginału: „Arzach. Le Bandard fou. Les Vacances du Major”
  • Scenariusz: Moebius
  • Rysunki: Moebius
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 05.12.2018 r.
  • Wydawca oryginału: Les Humanoides Associes
  • Data wydania oryginału: 2017 r.
  • Objętość: 168 stron
  • Format 240x320 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus