„Ralph Demolka w internecie” - recenzja
Dodane: 15-01-2019 22:02 ()
Długo włodarze Disneya kazali czekać na kontynuację przygód Ralpha Demolki i jego najlepszej przyjaciółki - Wandelopy. Tym razem jednak salon gier komputerowych okazuje się miejscem zbyt małym dla wspomnianej pary. Przesiadywanie wieczorami u Tappera czy przeskakiwanie z jednej gry do drugiej przestaje wywoływać dreszcz emocji. O ile Ralphowi ta codzienna rutyna nie przeszkadza, o tyle Wandelopa chciałaby posmakować czegoś nowego. I tak się składa, że nie bez przyczyny mający przydomek Demolka Ralph zapewnia swojej małej przyjaciółce przymusowe bezrobocie. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż w poszukiwanie świętego Graala dla jej cukierkowej gry, niesforna para bohaterów wyrusza na podbój Internetu. Tak. Sieć dotarła również do ich salonu, więc czas najwyższy zacząć surfowanie. Dla nich to jak wyprawa do nowego, lepszego świata.
„Ralph Demolka w Internecie” to kumpelska komedyjka skupiająca się na relacjach między dwójką oddanych bohaterów, wyrażenia emocji, a także powiedzenia tej drugiej, najważniejszej w życiu osobie, że pragnie się realizować marzenia i dlatego czasami trzeba podjąć trudną decyzję. Nie cierpi na tym esencja przyjaźni, bo więzy łączące Ralpha z Wandelopą są na tyle silne, że nic nie jest w stanie ich przerwać. A zakochana w samochodach i kraksach dziewczyna chce spróbować swych sił jeden level wyżej. Opowieść o potędze przyjaźni, poświęceniu i oddaniu Disney obleka w przygodowo-widowiskowe szaty. Bo internet to niekończąca się galaktyka możliwości, ale też zagrożeń. I pod sztafażem przyjemnej i zwariowanej opowiastki dostajemy również wszelkie niebezpieczeństwa płynące z sieci i w sieci.
To tylko jedna strona medalu, a właściwie internetu. Druga to rzecz jasna delikatnie skryta pod płaszczem sympatycznych buziek satyra na naszą codzienność. Żyjemy w erze ekranu, nic nie może nam uciec sprzed nosa, bo przecież wrzucamy głupiutkie fotki na Instagrama, piszemy o kolejnych pierdnięciach na twitterze, w końcu chwalimy się na fejsie świeżutką kupą naszej pociechy, psa, kotka czy rybki akwariowej. Do tego dochodzą liczne promocje nabijające nas, konsumentów, w butelkę, nie wspominając już nawet, że wtórny analfabetyzm i próżniactwo kierują kilkaset razy dziennie nasze palce na klawiaturze wprost w objęcia wujka Google. Nie można również zapomnieć o durnych jak kilo gwoździ memach, które także ogłupiają przeciętnego użytkownika internetu i rzecz jasna falach hejtu i obrzucania się błotem. Dark web to przy tych wszystkich grzeszkach ciekawa alternatywa dla poszukiwania wrażeń, oczywiście zawsze z głową i pomyślunkiem. O tym i nie tylko opowiada sequel Ralpha Demolki, tyle że w zawoalowany sposób. Twórcom udało się pomysłowo pokazać internetowe portale, media społecznościowe, sklepy, aplikacje w formie rozległej, mieniącej się krzykliwymi hasłami i barwami konglomeracji, w której non stop trwa walka o klienta, walka o popularność, lajki, srajki, serduszka i co tam obecnie w tej przeraźliwej intelektualnej pustce jest na topie. Dobrze, że cała ta satyryczna otoczka i pochwała próżności to taki komiczny dodatek, a główna nić fabularna nadal dotyka parę bohaterów.
Z pewnością więcej frajdy seans przysporzy dorosłym widzom. „Ralph Demolka w Internecie” podchodzi do niektórych społecznych problemów w sieci w sposób dojrzały i udanie przeszczepia je na grunt animacji. Zestawia obok siebie klasyczne wartości z modami i trendami narosłymi przez lata działalności internetu. I wyraźnie pokazuje, że to, co prowadzi do głupkowatego śmiechu, jest chwilowe i ulotne, a wzruszające i emocjonujące momenty zapadają silniej w pamięci. Internet wydaje się zbędny, gdy chodzi o prawdziwą przyjaźń.
Ocena: 7,5/10
Tytuł: „Ralph Demolka w internecie”
Reżyseria: Rich Moore, Phil Johnston
Scenariusz: Pamela Ribon, Phil Johnston
Obsada (głosy):
- John C. Reilly
- Sarah Silverman
- Gal Gadot
- Taraji P. Henson
- Jack McBrayer
- Jane Lynch
- Alan Tudyk
- Ed O'Neill
- Alfred Molina
Muzyka: Henry Jackman
Montaż: Jeremy Milton, Fabienne Rawley
Zdjęcia: Nathan Warner
Scenografia: Matthias Lechner, Ami Thompson
Czas trwania: 112 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus