„Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni” tom 4: „Rozłam” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 31-12-2018 20:29 ()


Powiedzmy to sobie wprost i nie oszukujmy się: to się nie mogło udać. Ścisły sojusz obu wcześniej zantagonizowanych korpusów był równie egzotyczny niczym niegdysiejszy udział skrajnie apodyktycznie usposobionego Sinestro w działalności organizacji sformowanej przez Strażników Wszechświata. Stąd tytuł niniejszej odsłony serii przybliżającej perypetie Hala Jordana i Zielonych Latarni nie pozostawia cienia wątpliwości co do losów inicjatywy ich współpracy z Żółtymi Latarnikami.

Wygląda zatem na to, że wiele wysiłku, które kosztowało zawarcie tegoż niewątpliwie egzotycznego przymierza (vide pojedynek Guya Gardnera z Arkillo – zob. „Poszukiwanie nadziei”) może okazać się próżnym wysiłkiem. Śmierć nieznanego dotąd potomka Sinestro w osobie Sarko, niesnaski na tle zakresu kompetencji liderów obu formacji (przypomnijmy, że „Żółtymi” kieruje znana z dobrze ocenianej mini-serii „Green Lantern Corps” Soranik Natu, a „Zielonymi” John Stewart) oraz trudne do przegapienia próby „upupienia” Korpusu powołanego przez problematycznego Korugarianina sprawiają, że napięcie na Mogo narasta w niepokojącym tempie. Także z tego względu, że jeden z Green Lanternów dopuścił się aktu przemocy wobec jednego z podkomendnych Soranik.

Druga z zebranych w niniejszym albumie opowieści – „Upadek bogów” – przybliża de facto polowanie na znanych z autorskich komiksów Jacka Kirby’ego mieszkańców planety Nowa Geneza. Nowi Bogowie – bo o nich właśnie mowa – zmuszeni są rejterować przez niepowstrzymanymi nawet z ich perspektywy mechanicznymi gigantami, których celem jest fizyczna eliminacja Wszechojca i jego podopiecznych. Dla Korpusu Zielonych Latarni oznacza to niechybną konieczność interwencji, jako że ów panteon istot aspirujących do rangi bóstw od eonów skutecznie neutralizuje ekspansywne zamierzenia Darkseida. Jako forpoczta Latarników zostaje wysłany nie kto inny jak Hal Jordan, Green Lantern, dla którego prędkość była naturalnym żywiołem od momentu, gdy podjął się on fachu pilota prototypów statków powietrznych. A nie da się ukryć, że w tym akurat przypadku szybka reakcja na zagrożenie może okazać się kluczem do jego powstrzymania.

I znowu okazuje się, że Venditti z powodzeniem odnalazł się w roli kontynuatora założeń twórczych perypetii Green Lanterów z czasów powierzenia tych postaci Geoffowi Johnsowi. Z jednej strony mamy do czynienia z odniesieniami do opowieści z poprzedniej dekady sygnowanych właśnie przez Johnsa (w tym zwłaszcza „Sinestro Corps War”); z drugiej zaś z twórczym rozwinięciem konceptów zaproponowanych przez Venditti’ego w poprzednich trzech albumach „Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni”. Dotyczy to także relacji pomiędzy Korpusem właśnie a Nowymi Bogami, co dodatkowo wzbogaca wiedzę fanów uniwersum DC w jego kosmicznym wymiarze. Znać również zapowiedź kolejnych problemów dla tej organizacji, które już dają o sobie znać w horyzoncie czytelniczego postrzegania. Nade wszystko zyskują jednak kluczowe osobowości Korpusu – w tym zwłaszcza Hal i John. Ta okoliczność jest o tyle istotna, że swego czasu Johnsowi zarzucano przesadne położenie nacisku na pełnowymiarową akcję z pominięciem charakterologicznego rozwoju postaci. Tutaj ten problem nie istnieje, jako że Venditti zadbał o zachowanie pod tym względem stosownej równowagi.

Tandem dwóch głównych plastyków odpowiedzialnych za ilustrowanie skryptów Vendittiego – Ethan Van Sciver oraz Rafa Sandoval – raz jeszcze poradzili sobie wręcz doskonale. Pierwszy z wspomnianych tradycyjnie cyzeluje detale, chwilami nieco zatracając się w owym pędzie ku szczegółowości. Efekt zgodny jest jednak z zasadniczym założeniem serii prezentującej wysiłku Zielonych Latarni na rzecz utrzymania Kosmosu w stanie względnego spokoju i równowagi. Ujmowanie w kadr zaawansowanych technologii i plenerów pozaziemskich globów nie przedstawia dla tego twórcy żadnego problemu, a sam Van Sciver pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych rysowników współtworzących wizualną stronę mitologii Green Lanternów. Biorąc pod uwagę, że jego przygoda z tą marką trwa już półtora dekady (przypomnijmy, że to właśnie on zilustrował przełomową mini-serie „Green Lantern: Rebirth”), ta okoliczność ani trochę nie zaskakuje. Rafa Sandoval co prawda dopiero pracuje na porównywalną z Van Sciverem pozycje; trzeba jednak przyznać, że swoboda, z którą nakreśla on powierzone mu epizody, korzystnie świadczy o jego warsztatowej biegłości. Równocześnie bardziej wrażeniowy styl niż w przypadku wspomnianego kolegi rzeczonego umożliwia wejrzenie w świat kreowany z innej perspektywy stylistycznej. Obaj panowie znakomicie się uzupełniają, co korzystnie wpływa na odbiór cyklu.

Podsumowując, pogłoski o domniemanej, marnej jakości tej serii (bo takie niekiedy pojawiały się jeszcze przed publikacją jej polskiej edycji) przynajmniej na ten moment okazały się zdecydowanie chybione.

 

Tytuł: „Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni” tom 4: „Rozłam”

  • Tytuł oryginału: „Hal Jordan and The Green Lantern Corps Volume 4: Fracture”
  • Scenariusz: Robert Venditti
  • Szkic i tusz: Ethan Van Sciver, Rafa Sandoval, Jordi Tarragona 
  • Kolory: Jason Wright, Tomeu Morey    
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marek Starosta   
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 3 stycznia 2018
  • Data publikacji wersji polskiej: 5 grudnia 2018
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 16,7 x 25,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 180
  • Cena: 49,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w dwutygodniku „Hal Jordan and The Green Lantern Corps” nr 22-29 (sierpień-listopad 2017 r.).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus