„Kursk” - recenzja
Dodane: 24-12-2018 22:55 ()
Kursk w reżyserii Thomasa Vinterberga to film stojący na rozdrożu. Pragnący z jednej strony pokazać dramat tragicznie zmarłych marynarzy, z drugiej zaś zwrócić uwagi na niejasną, pełną sprzeczności, jak również niezdrowej dumy politykę molocha na glinianych nogach, jakim jest Rosja. Kilka wątków zasygnalizowanych w tym filmie jest wyłącznie z chęci pokazania palącego problemu. Jednak nie znajdują one rozwinięcia w produkcji, a szkoda, bo być może obraz zwróciłby na siebie większą uwagę.
12 sierpnia 2000 roku okręt podwodny klasy Oscar II wypłynął na wody Morza Barentsa, aby wziąć udział w standardowych manewrach wojskowych. Pokazie siły dawnego imperium. Sielankowe nastroje marynarzy dość szybko zmąciły niepokojące informacje o niestabilności jednej z torped. Kursk miał podczas manewrów wystrzelić dwie ćwiczebne torpedy. Nie zdążył. Ta feralna, która do zasilania napędu wykorzystuje stężony nadtlenek wodoru, eksplodowała, co skutkowało pożarem i wybuchem kolejnych torped. Okręt poszedł na dno.
Twórcy filmu opierają dramat marynarzy na tragedii związanej z wybuchem torpedy. Dezinformacja po stronie rosyjskiej, podawanie nieprawdziwych informacji i igranie z rodzinami ofiar pokazują, że Mateczka Rosja już za rządów Putina nie bardzo chciała ujawniać szczegółów katastrofy i narażać się na wstyd na arenie międzynarodowej. Stary i przestarzały sprzęt nie tylko w postaci wiekowej torpedy, ale i sprzętu ratunkowego boleśnie obnażył aspiracje mocarstwa. Spekulacji i teorii spiskowych było kilka, wraz z terrorystą zamachowcem na pokładzie. Nie dziwi jednak, że twórcy sięgnęli po tę najbardziej prawdopodobną.
Kursk w przeważającej mierze skupia się na grupce ocalałych marynarzy, która robiła wszystko, by przeżyć i doczekać ekipy ratunkowej. Nie wiadomo, co wydarzyło się po wybuchu na okręcie. Przebieg wydarzeń to już interpretacja twórców filmu. Całkiem prawdopodobny i ukazujący zarówno hart ducha rosyjskiej załogi, jak i zwątpienie i desperackie próby wydostania się z matni. Nie mniej ciekawie rysował się wątek na powierzchni, gdzie zwlekano z poinformowaniem opinii publicznej o katastrofie. Walka rodzin marynarzy o wyjawienie prawdy, a także pomocy Zachodu stronie rosyjskiej zostały ujęte zbyt powierzchownie. Działania rosyjskich władz pragnących zataić jak najwięcej informacji o katastrofie i niechętnych udziału Brytyjczyków w akcji ratunkowej miast stanowić jedną z głównych osi fabularnych sprawiają wrażenie niezamierzenie komicznych. Oto Wielki Brat w tym przypadku reprezentowany przez stareńkiego Maxa von Sydowa mówi stanowcze nie kapitalistycznym darmozjadom i szpiegom. Dlatego też o wiele lepiej prezentuje się heroiczna walka marynarzy, którzy wykorzystali wszystkie możliwe środki, by przeżyć jak najdłużej w podwodnej pułapce.
Film Thomasa Vinterberga nie ucieka od politycznego rozliczenia katastrofy okrętu podwodnego, ale czyni to w sposób mało satysfakcjonujący. Korzystniej wypada jako kino katastroficzne, przez co angażuje widza śledzącego zmagania uwięzionych pod wodą marynarzy. Jednak jest to zdecydowanie za mało, by nazwać Kursk filmem udanym.
Ocena: 5/10
Tytuł: „Kursk”
Reżyseria: Thomas Vinterberg
Scenariusz: Robert Rodat
Obsada:
- Léa Seydoux
- Colin Firth
- Matthias Schoenaerts
- Michael Nyqvist
- Max von Sydow
- August Diehl
- Matthias Schweighöfer
- Steven Waddington
Muzyka: Alexandre Desplat
Montaż: Valdís Óskarsdóttir
Zdjęcia: Anthony Dod Mantle
Scenografia: Lieven Baes, Pascalle Willame
Kostiumy: Catherine Marchand
Czas trwania: 117 minut
comments powered by Disqus