„Rat Queens” tom 4: „Najwyższe fantazje” - recenzja

Autor: Dominika Malecka Redaktor: Motyl

Dodane: 18-12-2018 22:52 ()


Szczurze Królowe znów idą w tany! Jednak nie jest to powrót, jakiego oczekiwalibyśmy po intrygującym finale trzeciego tomu. Co się zatem stało? Kto wyczyścił komu pamięć i dlaczego?

Autor zdecydował się na trochę ryzykowne posunięcie, a więc w samym środku historii z Hannah, gdy doszło do oczekiwanego rozłamy w drużynie, nagle wszystko jak za machnięciem magiczną różdżką, wróciło do stanu sprzed… no właśnie nie wiadomo sprzed czego. Nagle seria dotarła do newralgicznego punktu, a czwarty tom (numeracja została zachowana) jakby temu przeczył. Można więc mówić o delikatnym restarcie serii. Trochę szkoda, że poprzednie wątki nie zostały rozwinięte, ale jeśli Kurtis J. Wiebe miałby brnąć w za bardzo odjechane i poplątane perypetie bohaterek, to dobrze się stało, że ktoś w porę zareagował, niż miałoby być za późno na gruntowną korektę scenariusza.

Postrzelone bohaterki są nam doskonale znane, więc nie trzeba ich przedstawiać. Tym bardziej że oto w okolicy pojawiła się konkurencja dla dzielnych wojowniczek.  Barrie, brat Violet, również założył grupę zwalczającą potwory, zło i wszelki występek. Wprawdzie metody jego drużyny nie są do końca dopracowane, a poszczególni jej członkowie to wypisz wymaluj parodia awanturniczego fantasy w najczystszej postaci, to trzeba przyznać, że kontrast międzypłciowej rywalizacji nadaje tej opowieści kolorytu, odrobiny pieprzu i kilku niespodziewanych rozwiązań. Flaki prują się równo, bluzgi lecą z dokładnością do kilku dymków na stronę, a lochów i potworów nie brakuje.

Co boli najbardziej? Powrót do Palisady, który nie był wcale konieczny. Nieścisłości względem poprzedniego tomu, czyli Gerard ocalał, a Hannah jakby nigdy nic znów jest radosną członkinią Szczurzych Królowych. Czuć też, że opowieść nie skręca już tak bardzo w kierunku mrocznej, przytłaczającej fantasy, jest nieco lżejsza, rozrywkowa i przegadana. Wiebe nie dynamizuje opowieści poprzez akcję, a pozwala sobie na więcej szermierki słownej. Dialogi nadają żartobliwy i sprośny ton opowieści, ale całkiem spora ich liczba wnosi niewiele. Tak jakby autor starał się ten dysonans między tomami wytłumaczyć i nadrobić potokiem słów. Zabieg może i pomysłowy, ale nie został zrealizowany z polotem.

Nie umniejsza to jednak jakości tego albumu. Najwyższe fantazje wybrnęły jakimś cudem z pułapki jeszcze większego zamieszania fabularnego i widać, że autor stara się wyjść na prostą. Rat Queens to wciąż kawał niezłego i dowcipnego fantasy, które powinno przypaść do gustu miłośnikom gatunku. Dodatkowo nowy rysownik serii sprawnie odnalazł się w realiach tego świata, a jego styl bardziej pasuje do nasączonej magią i potworami opowieści. Pozwolił sobie na więcej fantazyjnych i ciepłych kolorów, a przy tym nadał perypetiom bohaterek tak potrzebnej kobiecej delikatności, mimo że one same pretendują raczej do miana twardzielek i pijanic. Ciąg dalszy bez wątpienia nastąpi. Czekam.  

 

Tytuł: Rat Queens tom 4: Najwyższe fantazje 

  • Scenariusz: Kurtis Wiebe
  • Rysunki: Owen Gieni
  • Przekład: Maja Śmiałkowska
  • Data wydania: 17.10.2018 r.
  • Format: 170 x 260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 136
  • ISBN: 978-83-8110-636-8
  • Cena: 42 zł

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.

Galeria


comments powered by Disqus