„Barakuda” tom 4: „Rewolty” - recenzja
Dodane: 12-12-2018 16:41 ()
Puerto Blanco w końcu staje się areną dynamicznych i krwawych wydarzeń. Dotychczas Jean Dufaux koncentrował się na postaciach i ich ewolucji, tkał delikatne nici zależności między poszczególnymi mieszkańcami wyspy. Teraz jednak, gdy do bram tego występnego miejsca puka hiszpańska armada, pojedyncze alianse nie mają wielkiego znaczenia. Każdy będzie chciał uratować swoją skórę, wydając wroga czy przyjaciela na pastwę przybyszy.
Dwa hiszpańskie galeony uderzają w momencie, gdy toczy się nieformalny proces Raffy’ego. Syn Blackdoga ma jednak więcej żywotów niż kot. Po raz kolejny udaje mu się wyjść z opresji bez szwanku. Nie oznacza to jednak, że będzie wiódł szczęśliwe życie u boku Marii Del Scuebo. Wpada z jednej niewoli w drugą. Hiszpanie przybyli tu w poszukiwaniu słynnego diamentu z Kashary, którego położenie wskazywała mapa obecnie znajdująca się w rękach znienawidzonego kapitana Barakudy. Słuch o nim zaginął, a jedynym łącznikiem z mitycznym skarbem jest właśnie Raffy. Młodzieniec, który z chęcią porzuciłby piracki fach, by tylko spędzić resztę swych dni z ukochaną, staje się nagle najbardziej poszukiwaną personą na wyspie. Kto ma syna Blackdoga w garści, ten może stawiać sławetnemu kapitanowi warunki. Jednak nie tylko losy pirackiej braci ważą się pod artyleryjskim ogniem hiszpańskich dział. Niepewna przyszłość czeka również byłą panią gubernator, której dawne czyny zostały wyjawione. O swój byt drżeć musi również Maria i Emilio. Jedynie piraci nie muszą się martwić, mając w rękach mocną kartę przetargową, będą układać się z silniejszym przeciwnikiem.
Nie da się ukryć, że Rewolty to jak dotąd najbardziej udany album cyklu. Intryga goni intrygę, tajemnice wychodzą na jaw, a akcja galopuje w szybkim tempie. Na brak wrażeń nie można narzekać, a sytuacja głównych postaci zmienia się jak w kalejdoskopie. Jean Dufaux zadbał o dramaturgię kluczowych scen, nie pozwalając sobie na zbytnie pobłażanie bohaterom. Jest więc nerwowo, krwawo i arcyciekawie. A to nie koniec emocji, gdyż finał tylko zaostrza apetyt. Hiszpanie wciąż nie poprzestają na poszukiwaniach drogocennego klejnotu, a uciekinierzy wpadają na ślad dawno niewidzianej osoby. Innymi słowy, dzieje się wiele niespodziewanych wydarzeń. Nie zawodzi również Jérémy Petiqueux, którego realistyczne rysunki sprawdzają się równie dobrze w bitewnym ferworze, a sceny konfrontacyjne nadają opowieści tak potrzebnej dynamiki. Zachwycają również detale, stroje, fragmenty architektoniczne. Graficzna część opowieści stoi na bardzo wysokim poziomie.
Korsarska wyprawa trwa w najlepsze, a większość kart leży już na stole. Nie oznacza to jednak, że wszystko się wyjaśniło, a najciekawsze wątki czekają jeszcze na rozwinięcie. Kolejny tom zapowiada się ekscytująco. Może w końcu również doczekamy się pięknych marynistycznych ujęć i walk na otwartym morzu. Wszak Barakuda czai się gdzieś w pobliżu i czeka na swoje ofiary!
Tytuł: „Barakuda” tom 4: „Rewolty”
- Scenariusz: Jean Dufaux
- Rysunki: Jérémy Petiqueux
- Kolor: Jérémy Petiqueux
- Tłumaczenie: Jakub Syty
- Wydawca: Taurus Media
- Data premiery: 17.09.2018 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 21,5 cm x 29 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 60
- Cena: 38 zł
Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus