„Alfa” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 04-12-2018 06:36 ()


Alfa Alberta Hughesa (tym razem na fotelu reżyserskim bez swojego brata bliźniaka Allena) to film pechowy. Kręcony w męczarniach z przekładanymi premierami i lichą promocją. Skoro nawet producenci nie wierzyli za bardzo w jego sukces, to co ma powiedzieć widz?

Historia młodego myśliwego, który w wyniku wypadku podczas polowania zostaje pozostawiony na pastwę losu, w pierwszych zapowiedziach wydawała się intrygująca. Czas i miejsce - Europa dwadzieścia lat temu - człowiek współczesny powoli zaczyna zmieniać koczowniczy tryb życia na osiadły. Jesteśmy świadkami rewolucji neolitycznej mimo wciąż niesprzyjającego, acz ocieplającego się klimatu. Na ostrą zimę trzeba się przygotować, więc grupa myśliwych udaje się na dłuższe polowanie. Wśród nich jest młodziutki syn wodza jednego z plemion. Dla niego jedna ta wyprawa kończy się fatalnie. Zepchnięty ze stromej skarpy zostaje pozostawiony na pewną śmierć. Gdy ta jednak nie nadchodzi, chłopak podejmuje desperacką próbę powrotu do domu. Ranny, bez żywności i bez wiedzy, w którym kierunku ma się udać. Prowadzą go gwiazdy i niezłomna wola przetrwania w tym bezlitosnym, dzikim i zmieniającym się w lodową pułapkę świecie.

Alfa rozczarowuje na prawie wszystkich etapach realizacyjnych. Historia młodzieńca z uporem zmierzającego do domu jest pozbawiona emocji, a liczba szczęśliwych zbiegów okoliczności osiąga tutaj niesamowitą liczbę. Można rzec, że każdemu na miejscu rzeczonego bohatera zmarłoby się dwa razy, a ten mimo niedogodnych warunków wciąż brnie przed siebie. Można upatrywać w obrazie Hughesa opowieści o inicjacji i dorastaniu, jednak jeśli wybierze się taką drogę interpretacji to niestety, ale realizacja tego założenia wypadła nie tyle fatalnie, ile żałośnie. Główny bohater nie gryzie ziemi, nie wlecze się nieporadnie w poszukiwaniu drogi do domu, a urządza sobie wycieczkę krajoznawczą po pięknej okolicy. Szkopuł w tym, że nawet na ukazanie krajobrazów twórcom nie chciało się zaangażować porządnych grafików komputerowych. Świat przedstawiony nie tylko zionie przeraźliwą pustką - ubogie efekty specjalne, ale jest zwyczajnie brzydki poprzez paskudne CGI.

Jednakże na Alfę można popatrzeć również z drugiej strony - jak na film o szorstkiej i nieufnej przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem. Bohaterowi zaczyna bowiem towarzyszyć w wędrówce wilk, który początkowo nieufnie łypie na niego okiem, lecz później to przetrwanie jednego i drugiego będzie zależało od ich ścisłej współpracy. Zabrzmi to może śmiesznie, ale Alfie bliżej do miana obrazu o udomowieniu pierwszego psa w dziejach ludzkości niż opowieści o dorastaniu przez pryzmat samotnej i niebezpiecznej wędrówki. Ostatni element tej produkcji - survival - jest tak nierealny, jak piękne buźki i zadbane włosy nielicznych bohaterów tej historii. Grzebienie, szampony i pasty do zębów to codzienne wyposażenie szałasów i lepianek człowieka prymitywnego.

Mimo szczerych chęci nie mogę polecić Alfy. Seans nowego filmu Alberta Hughesa to strata czasu. Sam pomysł nie zagwarantuje udanej produkcji, wypadałoby włożyć więcej serca i zaangażowania w historię, która nie wzbudza większych emocji. Polski dubbing dodatkowo działa odpychająco.

Ocena: 3/10

Tytuł: Alfa

Reżyseria: Albert Hughes

Scenariusz: Daniele Sebastian Wiedenhaupt

Obsada:

  • Kodi Smit-McPhee
  • Jóhannes Haukur Jóhannesson
  • Marcin Kowalczyk
  • Jens Hultén
  • Natassia Malthe
  • Spencer Bogaert
  • Mercedes de la Zerda
  • Leonor Varela
  • Morgan Freeman

Muzyka: Joseph S. DeBeasi, Michael Stearns

Zdjęcia: Martin Gschlacht

Montaż: Sandra Granovsky

Scenografia: Terry Lewis

Kostiumy: Sharen Davis

Czas trwania: 96 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus