„Operacja Overlord” - recenzja
Dodane: 30-11-2018 21:54 ()
Operacja Overlord sygnowana nazwiskiem odpowiedzialnego za produkcję J.J. Abramsa zabiera nas w okres II wojny światowej na chwilę przed lądowaniem aliantów w Normandii. Zanim nastąpi desant sprzymierzonych wojsk w celu otwarcia zachodniego frontu w Europie, grupka amerykańskich żołnierzy zostaje zrzucana na terytorium wroga z określoną misją. Muszą zniszczyć wieżę komunikacyjną, by umożliwić wojskom bezpieczne lądowanie. Wydaje się, że to standardowe zadanie, skok na spadochronie, przedarcie się pod osłoną nocy przez zastępy nieprzyjaciół i podłożenie ładunków wybuchowym. To byłoby zdecydowanie za proste.
Film Juliusa Avery’ego otwiera mocna scena w samolocie, z którego mają skakać straceńcy, wróć -dzielni amerykańscy żołnierze. Na ich twarzach nie rysuje się pewność, tylko strach i przerażenie. Jedni srają w gacie jeszcze przed skokiem, inni chojrakują, puszczając miałkie żarciki. Tylko garstka z nich osiągnie cel – czyli bezpieczne zetknięcie z matką Ziemią. A co później? Strach ich nie opuszcza, ale pod wodzą najbardziej rozgarniętego sierżanta starają się wykonać karkołomną misję, by utorować drogę potężnej alianckiej armii. Dostają się do niewielkiej francuskiej wioski, która nie tylko jest zajęta przez Niemców, ale w podziemiach skrywa też makabryczną tajemnicę, której nie chcą zdradzać lokalni, zastraszani mieszkańcy. Zło ma tutaj nie tylko ludzkie, ale też iście potworne oblicze.
Operacja Overlord nie sili się na głębokie kino, nie jest też okraszonym patosem widowiskiem ku pokrzepieniu serc. Nie. Dzieło Avery’go to w założeniu proste i dynamiczne połączenie kina wojennego z medycznym horrorem. Jak na produkcję klasy B prezentuje się nadzwyczaj dobrze, a sekwencje walk, czy to emocjonująca scena otwierająca z eksplodującymi samolotami, czy szarże amerykańców i riposty Nazistów wypadają soczyście, widowiskowo i krwawo. Szkopuł w tym, że takich realizatorskich mini perełek jest tu niewiele, bo pozostałą część obrazu zajmuje budowanie nastroju grozy. Zdeformowane ciała, zombie, obiekty przerażających eksperymentów również mogą się podobać, jednakże twórcy nie szafują makabrą na lewo i prawo. Pozostawiają jej tyle o ile, więc jeśli ktoś nastawia się na festiwal gore, będzie ździebko rozczarowany. Avery trzyma akcję w ryzach, ale czasem wydaje się, że mógłby rzucić mięsem nieco odważniej, dać widzowi większą radochę z groteskowej grozy.
Nie ma co się również oszukiwać, scenariusz Operacji Overlord do przesadnie oryginalnych nie należy, a wydarzenia w miasteczku rozgrywają się przy ewidentnym braku logiki. Bohaterowie idą na żywioł, zagłębiają się we wszechogarniającym chaosie szaleństwie, by w finale stanąć do nierównej walki z nieludzkimi przeciwnikami. Brzmi to nieco absurdalnie, ale wierzcie, wszystkie elementy tej produkcji Avery poukładał na miejsce tak sprawnie, że oglądanie tego spektaklu makabry i szaleństwa daje czystą przyjemność. Logikę trzeba odłożyć na fotel obok i cieszyć się z kolejnych maszkar, zombiaków i nieśmiertelnych istot, które przewijają się na ekranie. Aktorstwo również nie należy do tych z gatunku najgorszych, a Pilou Asbæk w roli nazistowskiego oprawcy na dopingu wypada diabolicznie i przerażająco.
Operacji Overlord to rzecz dla wielbicieli krwawych łaźni połączonych z elementami grozy i dynamicznego kina wojennego. Nie jest to oczywiście obraz dla każdego widza, ale w gatunku niezobowiązującego kina opartego na kliszach zapewnia zadziwiająco godną rozrywkę. Dlatego obraz Avary’ego wypada polecić widzom spragnionych odrobiny wrażeń z przymrużeniem oka. Ja bawiłem się przednio.
Ocena: 6/10
Tytuł: Operacja Overlord
Reżyseria: Julius Avery
Scenariusz: Billy Ray, Mark L. Smith
Obsada:
- Jovan Adepo
- Wyatt Russell
- Mathilde Ollivier
- Pilou Asbæk
- John Magaro
- Iain De Caestecker
- Jacob Anderson
- Dominic Applewhite
Muzyka: Jed Kurzel
Zdjęcia: Laurie Rose, Fabian Wagner
Montaż: Matt Evans
Scenografia: Emily England, Robert Wischhusen-Hayes
Kostiumy: Anna B. Sheppard
Czas trwania: 109 minut
comments powered by Disqus