„Podboje” tom 4: „Śmierć króla” - recenzja

Autor: Małgorzata Chudziak Redaktor: Motyl

Dodane: 27-11-2018 19:23 ()


Kości zostały rzucone: ostateczne starcie zbliża się wielkimi krokami. Horda Żywych kontra Hetyci. Tym pierwszym skończył się zapas szczęścia - zdziesiątkowani ledwo dają radę odeprzeć wroga spod murów obleganego miasta. Zdrada spowodowana dawno skrytymi sekretami prawie przypieczętowała los Scytów. Piszę „prawie”, bo jeszcze tli się w nich ostatnia iskra nadziei na zwycięstwo.

Thusia pomimo tego, że odwróciła się od swoich sióstr, nie została dobrze przyjęta wśród niedawnych przyjaciół. Kobieta jednak pragnie im pomóc i tym samym naprawić wyrządzone przez siebie zło. Ma jedną, nikłą szansę, aby odwrócić losy wojny. Jeżeli nie uda jej się wypełnić zadania, zginie bolesną śmiercią. Dodatkową motywacją (w razie, gdyby nóż na gardle zbyt mało mobilizował do działania) jest… Kymrys. Mężczyzna wyznaje kobiecie swoje uczucia, pomimo strasznej prawdy, jaką bohaterka tyle czasu ukrywała. Walka rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: dosłownego starcia wojsk, ale także wyścigu z czasem. Horda Żywych z każdą chwilą traci kolejnych wojowników. Hetyci wspierani przez atlantydzkiego czarownika zalewają i miażdżą bardzo uszczuplone oddziały Scytów.

Chociaż napięcie jest umiejętnie budowane, to zakończenie cyklu trochę zawodzi. Pomysł na pokonanie wrogiego ludu jest zbyt banalny. Miałam nadzieję na polityczne rozgrywki i dziwne sojusze. Dostałam najprostsze z możliwych rozwiązań, do tego takie, które nie wydaje się skutkować trwałym pokojem. Jednak już od momentu wyartykułowania pomysłu przez Thusię, byłam pewna, że uda się zrealizować jej plan bez najmniejszych problemów. Nagle historia straciła stawkę, o jaką toczyłaby się gra. Nie twierdzę, że proste rozwiązania są złe, ale po trzech tomach ukazujących wiele problemów trawiących Hordę, spodziewałam się czegoś więcej.

Największą wartością Podbojów już od samego początku był przedstawiony w serii świat. Trójka władców, trzy różne plemiona i jedna wspólna armia. Burzliwa przeszłość i niecne występki ponownie wychodzą na jaw. Wszystko sprowadza się do paskudnych działań jednej osoby i zmowie milczenia, przez którą nie udało się odkryć prawdy wcześniej. Wątek ten niczym klamra spina przeszłość z teraźniejszością. Konsekwencje działań podjętych aż dwie dekady wcześniej, są wyjątkowo dotkliwe…

Pomimo drobnego zawodu bawiłam się dobrze przy lekturze Śmierci Króla. Głównie za sprawą niesamowitego klimatu, towarzyszącego mi od samego początku serii. Dziwne plemiona, bestie i zasady tam panujące zachwycały i przyciągały uwagę. Nie sposób nie docenić rysunków Francoisa Miville-Deshenesa. Mężczyzna wyczarował klimat Bliskiego Wschodu i dodał do niego kilka fantastycznych elementów. Każda strona to przyjemność dla oczu. Nieważne, czy akurat znajdują się na niej sceny erotyczne, czy ferwor walki, graficznie komiks stoi na wysokim poziomie. Poleciłabym go każdemu, kto ma ochotę na klimat orientalny przyprawiony krwią, metalem i tajemnicami.

 

Tytuł: „Podboje” tom 4: „Śmierć króla”

  • Scenariusz: Sylvain Runberg
  • Rysunki: François Miville-Deschênes
  • Wydawca: Egmont
  • Premiera: 14.11.2018 r.
  • Przekład: Maria Mosiewicz
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Stron: 48
  • Format: 216x285
  • Cena: 34,99 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus