„Dziadek do orzechów i cztery królestwa” - recenzja
Dodane: 04-11-2018 12:53 ()
Duży budżet, znane nazwiska, tona efektów specjalnych a za kamerą dwóch reżyserów. Studio Disneya może i ma pieniędzy jak lodu na kolejne produkcje, ale nie znaczy to, że za każdym razem dostarczy hit do kin. Dziadek do orzechów i cztery królestwa jest tego najlepszym przykładem.
Zbliżające się święta nie są oczekiwane z radością przez Stahlbaumów. Rodzina pogrążona jest w żałobie po śmierci matki, a jej odejście najbardziej przeżywa Klara. Nie może jednak sprzeciwić się woli ojca i wraz z nim oraz rodzeństwem udaje się na świąteczne przyjęcie do swojego ojca chrzestnego. Dziewczynka lubi przybywać u Drosselmeyera, gdyż podobnie jak on ma smykałkę do tworzenia i naprawiania skomplikowanych mechanizmów. Zgodnie z tradycją w wigilijny wieczór Klara dostaje od niego niecodzienny prezent, klucz, który może pomóc otworzyć jajko otrzymane od matki, ale również prowadzi ją do baśniowego, niesamowitego świata. Na miejscu okazuje się, że ta kraina powstała dzięki jej matce, a teraz trzeba ją ratować przez złowieszczą Matką Cyrkonią, która sprzeciwiła się pozostałym królestwom stanowiącym do tej pory jeden harmonijny organizm. Dziewczynka z pomocą oddanego Dziadka do orzechów postanawia zaprowadzić ład w swoim królestwie.
Dziadek do orzechów i cztery królestwa poza magicznym światem, rozbuchaną scenografią i fantazyjnymi kostiumami nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Perypetie Klary pozbawione dramatyzmu i bardzo przewidywalne są nudne i mało angażujące. Twórcy nie zbudowali więzi łączącej postaci z widzem, przez co jej przygody są obojętne i niewzruszające. Dodatkowo intryga spleciona jest z najprostszych motywów, które nie gwarantują satysfakcjonującej rozrywki.
Kolejną bolączką wydaje się niespójna wizja dwóch reżyserów. W filmie znajduje się dużo scen z dość jałowymi, niepotrzebnymi dialogami, które mogą zniechęcić nawet młodego widza do dalszego śledzenia losów Klary. Ponadto widoczny jest podział baśniowego świata na część wyidealizowaną, piękną i kolorową oraz część mroczną, posępną i z zasady złą. Ta druga nie jest dominująca, ale poprzez wprowadzenie elementów grozy może okazać się niezbyt przyjazna dla dzieci. Twórcy nie zadbali również o część humorystyczną obrazu, bo za dowcipy odpowiada para fajtłap, która nie jest ani zabawna, ani odkrywcza. Sceny z ich udziałem są w wielu miejscach przyczepione na siłę.
Aktorstwo w Dziadku do orzechów i czterech królestwach również nie porywa. O ile młodziutka Mackenzie Foy wypada dość urokliwie i charyzmatycznie, o tyle reszta obsady przypomina nieporadnych statystów kręcących się gdzieś w tle. Irytuje Keira Knightley ze swym piskliwym i nienaturalnym głosem, całkowicie bezbarwnie wypada Jayden Fowora-Knight, a Hellen Mirren i Morgan Freeman w epizodycznych rolach mają niewielkie pole do popisu. Najjaśniejszym punktem obrazu są występy gwiazd baletu Misty Copeland i Sergeia Polunina, ale to jedynie niewielki przerywnik w pozbawionej większych emocji i beznamiętnej opowieści.
Disneyowi się nie udało, ale nie ma co winić aktorów czy reżyserów za porażkę. Powierzchowna i daleka od pierwowzoru ekranizacja powieści E.T.A. Hoffmanna jest dziełem nieudanym, pełnym mielizn fabularnych, jedynie kuszącym widza atrakcyjną oprawą wizualną. Wyprawa do kina niewskazana.
Ocena: 3/10
Tytuł: „Dziadek do orzechów i cztery królestwa”
Reżyseria: Joe Johnston, Lasse Hallström
Scenariusz: Ashleigh Powell
Obsada:
- Mackenzie Foy
- Keira Knightley
- Tom Sweet
- Ellie Bamber
- Matthew Macfadyen
- Morgan Freeman
- Jayden Fowora-Knight
- Helen Mirren
Zdjęcia: Linus Sandgren
Muzyka: James Newton Howard
Montaż: Stuart Levy
Scenografia: Lisa Chugg
Kostiumy: Jenny Beavan
Czas trwania: 99 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus