Recenzja książki "Bestie" Joyce Carol Oates

Autor: Argante Redaktor: Elanor

Dodane: 26-06-2007 23:10 ()


Znam ludzi narzekających na książki, w których bohaterowie są wyidealizowani - mądrzy, odważni, prawi, uczciwi i wyposażeni w niezawodny kompas moralny. Czytelnicy ci twierdzą, że bohaterowie absolutnie dobrzy są sztuczni, nudni i ograniczają możliwości rozwoju fabuły. Takim malkontentom mogę polecić lekturę "Bestii" Joyce Carol Oates: w tej książce nikt nie ma ani jednej cechy charakteru ograniczającej fabułę, bo wszyscy co do jednego bohaterowie są szaleńcami, dewiantami i psychopatami - a w każdym razie nikt nie jest do końca normalny.

Akcja rozgrywa się w 1975 roku, w żeńskim college'u Catamount w stanie Massachusetts. Główna bohaterka, Gillian Brauer, pisze wiersze i studiuje na Wydziale Nauk Humanistycznych. Zakochana w profesorze Harrow i ogarnięta niewytłumaczalną obsesją na punkcie jego żony, ekscentrycznej rzeźbiarki Dorcas, nie może sobie poradzić z problemami. Jednocześnie ona i jej koleżanki stają się świadkami podpaleń na terenie uczelni. W atmosferze ogólnego napięcia spowodowanego ponawiającymi się pożarami, Gillian i jej koleżanki całkowicie tracą równowagę psychiczną, a życie Gillian diametralnie się zmienia. Hasło przewodnie wystawy rzeźbiarskiej Dorcas - "Wszyscy jesteśmy bestiami" - zapowiada stopniowe przeistoczenie powieści obyczajowej w horror.

Tytuł sugeruje, że głównym tematem książki jest zwierzęcość tkwiąca w człowieku. Rzeczywiście, ten aspekt psychiki bohaterów uwypuklony jest tak mocno, że trudno uwierzyć w istnienie college'u takiego, jak ukazany w utworze - opary wzajemnej zawiści i niechęci pomiędzy mieszkankami Heath Cottage są silniejsze niż jakiekolwiek więzy przyjaźni, wszystkie ich tajemnice są mroczne, a rozmowy przypominają pojedynki. Harrowowi jakoś udaje się być jednocześnie egzaltowanym i cynicznym. Dorcas ma chyba najbardziej stabilną psychikę spośród trójki głównych bohaterów - ale to ona ukazuje przez swą sztukę zwierzęce oblicze człowieka. Z takim światem walczy osaczona Gillian, ale i ona, niezrównoważona, przerażona i przytłoczona wspomnieniami z dzieciństwa, nie ma szans na normalność.

Postawy bohaterów ukazuje ich reakcja na wystawę Dorcas. Niektórzy nie mogą się zgodzić, że "wszyscy jesteśmy bestiami", do tego stopnia, że - paradoksalnie - popełniają na rzeźbach akty wandalizmu. Niektórym wystawa się podoba. W Gillian rzeźby wzbudzają tylko strach - i ten strach rządzi wszystkimi jej poczynaniami. Gillian nieustannie się boi i w świecie "Bestii" jest to jedyna racjonalna postawa - bo to ludzie, nie rzeźby, są naprawdę przerażający w powieści Oates, i to niezależnie od tego, czy występują w roli oprawców, czy ofiar.

Książka napisana jest w stylu ocierającym się o poetycki, co bardzo kontrastuje z treścią i przesłaniem książki - niemniej zdecydowanie jest plusem. Płynne przejścia pomiędzy konwencją realistyczną a oniryczną budują klimat grozy. Czytelnik rozumie lęk i dezorientację głównej bohaterki, która coraz bardziej pogrąża się w problemach i coraz mniej pojmuje z rozgrywających się wokół niej wydarzeń. Trudno powiedzieć czy książka Oates jest horrorem. Jeśli nie, nie jest to w ogóle fantastyka. Wszystko, co dzieje się w książce, teoretycznie mogłoby zdarzyć się naprawdę, i tylko klimat sennego koszmaru towarzyszący losom Gillian budzi wątpliwości, czy można zaliczyć "Bestie" do powieści realistycznych.

Przesłanie książki, ujawnione już w tytule i w haśle przedstawionym czytelnikowi na pierwszych stronach, rozczarowuje. Joyce Carol Oates mówi w "Bestiach" tylko tyle, że ludzie są źli - co mówiono już wiele razy i na wiele sposobów.

W roli horroru książka sprawdza się dobrze, ale można znaleźć w niej sugestie, że nie miała być tylko horrorem - a jeśli tak, to wygląda na to, że autorce nie do końca się udało. Brutalne opisy zdają się być sztuką dla sztuki, nie stanowią pretekstu do przekazania jakiegoś konkretnego przesłania. Do ostatniej strony miałam nadzieję, że za historią opowiedzianą przez autorkę coś się kryje - niestety, rozczarowałam się.

Ale jest też w "Bestiach" coś ciekawego - gra z mitologią. Profesor Harrow, nadając Gillian greckie imię Filomeli, nawiązuje do mitu o niemej księżniczce ateńskiej, która, by opisać siostrze wyrządzoną sobie krzywdę, musiała posługiwać się haftowanymi obrazami. Bogowie, by zakończyć konflikt, zamienili w ptaki Filomelę, jej siostrę Prokne i męża Prokne, Tereusa - Filomela stała się jaskółką lub, według innej wersji, słowikiem. Oates nie rozwija tej analogii, lecz rola, jaką odgrywają w powieści Harrow i Dorcas pozwala utożsamić ich z Tereusem i Prokne. Ale w "Bestiach" nie ma bogów, którzy mogliby interweniować i zwrócić opowieści stracony sens.

Jeśli warto przeczytać "Bestie", to po to, by zadać sobie to samo pytanie, co Gillian na początku książki: dlaczego w "Metamorfozach" Owidiusza ludzie muszą zmieniać się w zwierzęta, żeby uciec przed nieszczęściem? Odpowiedź profesora Harrowa rozczarowuje. Ale na pewno istnieje jakaś inna.

 

 

Tytuł: "Bestie"

Tytuł oryginału: "Beasts"

Autor: Joyce Carol Oates

Tłumaczenie: Ewa Górczyńska

Wydawnictwo: Bellona

Data wydania: 2007

Liczba stron: 128

Wymiary: 135x205 mm

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...