„Wyleczeni” - recenzja
Dodane: 24-10-2018 17:08 ()
Gdy tylko usłyszałem o tym filmie, przypomniało mi się opowiadanie „Tender as Teeth” Stephanie Crawford oraz Duane'a Swierczynskiego (z antologii 21st Century Dead). Filmy z zombie oraz zarażonymi zazwyczaj opierają się na tych samych konceptach, w przypadku opowiadania oraz Wyleczonych — pomysł jest rewolucyjny. Co by było, gdyby ludzi zarażonych dało się wyleczyć, przywrócić im ich człowieczeństwo?
Wirus zwany „Maze” zmienia ludzi w żądnych krwi psychopatów — fani 28 dni/tygodni później znajdą tu coś dla siebie. Gdy rozpoczyna się akcja skutecznie (bo w 75% przypadków) wyleczono zainfekowanych. Teraz czas zintegrować Wyleczonych z resztą społeczeństwa. Niestety jest jeden problem — pamięć. Wyleczeni pamiętają, czego dopuścili się, gdy nie mieli nad sobą kontroli. Natomiast zdrowi obywatele Irlandii dopiero dochodzą do siebie po chaosie, próbują sobie poradzić ze stratą członków rodziny i doskonale wiedzą, że wśród resocjalizowanych, byłych zainfekowanych znajdują się jednostki odpowiedzialne za ich cierpienie. Jest jeszcze kwestia 25% zarażonych, w przypadku których kuracja nie odnosi skutku. Czy należy ich wyeliminować, by nie stwarzali zagrożenia, czy też eksperymentować na nich do skutku?
Film skupia się na kilku związanych ze sobą postaciach — Senan jest jednym z „byłych zombiaków”, Abbie jego bratową, natomiast Conor to również wyleczony. Senan i Conor są przyjaciółmi, znajdują się w podobnej sytuacji, chociaż pierwszego przyjmuje pod swój dach bratowa, natomiast drugiego wyrzeka się jego rodzina. Sednem filmu są napięcia między poszczególnymi grupami. Czy Wyleczeni są zagrożeniem, czy też zasługują na kolejną szansę? Czy ludzie, którzy stracili rodziny podczas pandemii, mają prawo traktować Wyleczonych jak obywateli drugiej kategorii? Czy pamięć o przerażających czynach dokonanych pod wpływem wirusa jest wystarczającą karą?
Jak w wielu filmach widzowie zapewne wyrobią sobie zdanie o postaciach, wybiorą swoje ulubione i znienawidzone. Niemniej Wyleczeni to jeden z tych obrazów, w których stopniowe ujawnianie nowych faktów każe zweryfikować swoje poglądy. Cała sytuacja — kilkuletnia pandemia i jej następstwa, wątki pojedynczych bohaterów, wszystko to nie są sprawy łatwe. Powrót Wyleczonych do społeczeństwa wydaje się kruchym sojuszem, a ludzka natura niestety jest taka, że po każdej stronie barykady zawsze znajdą się ekstremiści. Ostatnie sceny filmu są zaskakujące, nieco odstają od klimatu z pierwszej połowy, ale pasują do konwencji, którą nakreślili twórcy. Całość oceniam bardzo dobrze, jest to zdecydowanie jeden z tytułów w mojej czołówce filmów o zombie/zarażonych.
Motyw poszukiwania leku pojawia się dość często, ale zazwyczaj nie jest to wątek rozwijany albo dotyczy szczepionki, która zapobiega przeobrażeniu się w zombie po ugryzieniu. Wykorzystanie konceptu w inny sposób, co uczynili twórcy Wyleczonych, umożliwia widzowi spojrzenie na zagadnienie z jeszcze jednego punktu widzenia. Natomiast za największą zaletę filmu uważam przedstawienie kluczowych postaci w sposób niejednoznaczny — nie są czarno-białe, dwuwymiarowe. Można nie zgadzać się z postawą i decyzjami niektórych z nich, ale przynajmniej widz wie, co ich motywuje.
Ocena: 8/10
Tytuł: „Wyleczeni”
Reżyseria: David Freyne
Scenariusz: David Freyne
Obsada:
- Ellen Page
- Sam Keeley
- Tom Vaughan-Lawlor
- Stuart Graham
- Paula Malcomson
- Natalia Kostrzewa
- Hilda Fay
- Sarah Kinlen
Muzyka: Rory Friers, Niall Kennedy
Zdjęcia: Piers McGrail
Montaż: Chris Gill
Scenografia: Francis Taaffe
Kostiumy: Tiziana Corvisieri
Czas trwania: 95 minut
comments powered by Disqus