„Venom” – recenzja
Dodane: 04-10-2018 17:07 ()
Istnieje cały cykl filmowy, którego adresatami są czytelnicy komiksów. Duży w nim dział zajmują filmy superbohaterskie. Początkowo stanowiły one niejako margines twórczości reżyserskiej, traktowany przez wielkie wytwórnie z przymrużeniem oka i obywający się dość małym budżetem. W pewnym momencie dostrzeżono ogromny potencjał postaci stworzonych przez rysowników i postanowiono wycisnąć z nich, co się da. Przeniesienie komiksów na duży ekran zaczęto powierzać coraz poważniejszym reżyserom, a jednocześnie rósł budżet przeznaczany na efekty specjalne. A kiedy zainteresowanie powstającymi w ten sposób filmami osiągnęło już odpowiedni poziom, podjęto się próby przybliżenia widzom postaci drugoplanowych. Jedną z nich jest Venom, nie do końca jednoznaczny złoczyńca znany z komiksów o Spider-Manie. Właśnie doczekał się on kinowej opowieści.
Eddie Brock jest zdolnym i lubianym dziennikarzem telewizyjnym znanym z ciętego języka i poczucia sprawiedliwości. Jedno i drugie powoduje, że jest bardzo ceniony przez sieć, dla której pracuje, choć przez swą bezkompromisowość już niejeden raz napytał sobie biedy. Nie bacząc na to, szef sieci powierza Brockowi zrobienie wywiadu z miliarderem Carltonem Dake'em, założycielem i prezesem Fundacji Życia znanym z finansowania programu kosmicznego i badań nad terapią genową. Brock przeczuwa, że Drake nie jest uczciwym filantropem, na jakiego pozuje, nie ma jednak dowodów. Włamuje się więc do komputera swej dziewczyny, pracującej w firmie adwokackiej Drake'a i z poufnej korespondencji dowiaduje się prawdy o prowadzonych w Fundacji Życia eksperymentach na ludziach. Podczas wywiadu próbuje wymusić odpowiedź na niewygodne pytania, czym naraża się na zemstę Drake'a. Traci pracę i dziewczynę, a wkrótce ląduje w podrzędnym motelu jako życiowy rozbitek. Tam odnajduje go doktor Dora Skirth, kierująca zespołem naukowców Fundacji. Przerażona kobieta informuje dziennikarza, że jedna z rakiet Drake’a sprowadziła na Ziemię kilka obcych organizmów z badanej komety. I że jej szef usiłuje za ich pomocą stworzyć nową rasę istot mających być superwytrzymałymi nadludźmi...
Trzeba przyznać, że film jest niezwykle widowiskowy. Wartka akcja nie pozwala się nudzić, no, może poza przydługą sekwencją pościgu ulicami miasta za Brockiem. Efekty specjalne opracowano do perfekcji — dość powiedzieć, że po raz pierwszy obejrzałam cały film w okularach 3D i mimo to wyszłam z kina bez bólu głowy. W żadnym wypadku nie można też mieć zastrzeżeń do gry aktorów, bo dali z siebie wszystko, a reżyser doskonale nimi pokierował. Ścieżka muzyczna świetnie podkreśla grozę lub komizm danej sceny. Film na pewno będzie bardzo ciekawy, a nawet fascynujący... dla tych, którzy nie znają historii komiksowego Venoma albo też nic ich ona nie obchodzi.
Historia, którą dostaliśmy od Rubena Fleischera, nie ma prawie nic wspólnego z komiksowym pierwowzorem. Przede wszystkim próżno wypatrywać Petera Parkera czy też jego alter ego w spandeksie. Pozbawiając Venoma jego pierwszego ludzkiego nosiciela i późniejszego zaciętego wroga w jednym, beznadziejnie spłycono utworzoną przez symbiozę postać. Podobnie przecież ma się sprawa z Brockiem, który miał własne powody, by życzyć Parkerowi jak najgorzej i właśnie dzięki połączeniu tych dwóch nienawiści Venom był taki, jaki był. Bez Parkera mamy innego Brocka i innego Venoma. To jakby pozbawić Luthora rywalizacji z Supermanem lub też przedstawić polskim widzom historię Brunnera, nie wspominając nic o Klossie.
Drugim grzechem filmu jest to, że reżyser nie potrafił się zdecydować, co faktycznie kręci — thriller, fantastykę przygodową czy komedię. Ostateczne rozwiązanie kwestii relacji symbionta z Brockiem jest infantylne i trąci bajeczką dla grzecznych dzieci. W niewielkim stopniu poprawia to scena, przerywająca napisy końcowe — ale zrozumie ją tylko ten, kto dobrze zna komiks. Jednym słowem, dla wielbiciela franczyzy porażka. A dla każdego innego dobra zabawa. Trudno powiedzieć, by czas spędzony w kinie był czasem straconym, bo przecież otrzymaliśmy wcale ciekawy produkt, okraszony dawką czarnego humoru i akurat taką porcją efektów specjalnych, jaka była konieczna. Jednak jako była pilna czytelniczka komiksów ze Spider-Manem, poczułam się bardzo rozczarowana, a może raczej zasmucona. Tak jakby pozbawiono mnie jakiejś części wzruszeń ze szczenięcych lat.
Ocena: 5/10
Tytuł: Venom
Reżyseria: Ruben Fleischer
Scenariusz: Scott Rosenberg, Jeff Pinkner, Kelly Marcel, Will Beall
Obsada:
- Tom Hardy
- Michelle Williams
- Marcella Bragio
- Woody Harrelson
- Jenny Slate
- Riz Ahmed
- Mac Brandt
- Ron Cephas Jones
Muzyka: Ludwig Göransson
Zdjęcia: Matthew Libatique
Montaż: Alan Baumgarten
Scenografia: Alice Felton
Kostiumy: Kelli Jones
Czas trwania: 112 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus