„Zegar czarnoksiężnika”- recenzja
Dodane: 29-09-2018 21:58 ()
Z kinem dla młodego widza zazwyczaj jest tak, że musi mieć ono coś do zaoferowania poza parą znakomitych aktorów. Nie wystarczy bowiem oprzeć akcji obrazu na solowych popisach artystów, wrzucając im w usta kilka kąśliwych dialogów. To jedynie połowiczny przepis na sukces, aby jednak wszystko sprawnie się zgrało potrzeba wciągającej fabuły. Zegar czarnoksiężnika, mimo że bazuje na powieści Johna Bellairsa, która jest swoistym połączeniem przygody i horroru, nie zapewnia rozrywki na satysfakcjonującym poziomie.
Przyczyn tego stanu rzeczy można doszukiwać się w zbyt uproszczonej formie ekranizacji przygód Lewisa Barnavelta, a nawet zastosowaniu kilku naiwnych i nielogicznych wątków. Oczywiście w tym miejscu możemy powiedzieć, że jest to wyłącznie bajeczka dla dzieci – tych mniejszych, jak i większych, ale są w niej momenty, które obrażają inteligencję widza. Można oczywiście zrzucić to na karb lekkiej i rozrywkowej opowieści, ale po Eli Rothcie – mistrzu makabry – oczekiwałem większej dawki mroku, nawet jeśli podanego w młodzieżowej formie.
Do New Zebedee przyjeżdża Lewis Barnavelt. Po tragicznej śmierci rodziców opiekę nad nim będzie sprawował jego wuj Jonathan. Dziwak, ekscentryk mieszkający w wielkiej, gotyckiej posiadłości, której widok może wywołać ciarki na skórze. W środku jednak wygląda ona znacznie przyjaźnie, przestronnie i tajemniczo. Lewisowi – będącemu wielbicielem kapitana Midnighta – nowe lokum od razu przypada do gustu. Poznaje przy okazji znajomą wuja – równie ekscentryczną Florence Zimmerman. Dom z pewnością skrywa niejeden sekret, więc dla młodego i ciekawskiego chłopca jest wymarzonym miejscem. Już pierwszej nocy ma on okazję przekonać się, że nie wszystko jest tu na swoim miejscu, a skradający się z latarką wuj jest tego najlepszym przykładem. W sercu domu ukryty został zegar, dzieło złego czarnoksiężnika, które może przynieść zgubę ludzkości. Lewis, dowiedziawszy się prawdy, postanawia również wstąpić w szeregi magów i rozpoczyna swą edukację pod okiem wuja i Florence. Zło jednak może przybrać różne formy i chłopiec nawet się nie zorientuje, że stał się marionetką w rękach diabolicznego Isaaca Izarda – niegdyś jednego z najznamienitszych czarodziei.
Obraz Eli Rotha może się podobać za uchwycenie atmosfery powieści Johna Bellairsa, jak również kilka sekwencji grozy nadających opowieści tak potrzebnego napięcia. Niestety są niewielkie pozytywne elementy fabuły, która grzęźnie w natłoku nie zawsze lotnych żartów, nudnych szkolnych epizodów czy rozczarowującego finału. Dom Jonathana i znajdujące się w nim dziwi to najlepsze, co mogło się przytrafić tej historii. Cała reszta jest trochę sztampowa i nie zawsze wzbudza zachwyt. Najlepszym przykładem jest poszukiwanie winnego użycia zamkniętej księgi złej magii, po którą z oczywistych względów nie mogli sięgnąć dorośli lokatorzy rezydencji, zatem zastanawianie się, kto jej użył, wydaje się obrażaniem inteligencji nawet młodego widza. Szkoda również, że weterani – zwłaszcza brylujący w kinie familijnym Jack Black i jak zawsze zjawiskowa Cate Blanchett nie mają tu wiele do zagrania. Można nawet rzec, że jak na wieloletniego maga Jonathan wydaje się tu mocno nieprzydatnym fajtłapą, a we wszystkim wyręcza go Florence. Jednak na dłuższą metę nie jest to rozwiązanie satysfakcjonujące, a potencjał komediowy Blacka wykorzystany w dość małym zakresie. Problemem jest również odtwórca roli Lewisa – Owen Vaccaro. Jego kreacja nie porywa, pozostaje w cieniu doświadczonych aktorów. Nawet finał, w którym rola chłopca jest znacząca, wypada dość bezbarwnie i mało emocjonująco.
Zegar czarnoksiężnika zapewne zadowoli młodych niewybrednych widzów, którym nie przeszkadza polski dubbing, ale trudno nie odnieść wrażenia, że nie jest to najlepsza ekranizacja powieści Johna Bellairsa. Mimo doborowej obsady, kilku żarcików i atmosfery grozy to kino pozbawione oryginalności i niewybijające się pośród podobnych produkcji. Ot rzemieślnicza robota i nic więcej.
Ocena: 5/10
Tytuł: „Zegar czarnoksiężnika”
Reżyseria: Eli Roth
Scenariusz: Eric Kripke
Obsada:
- Jack Black
- Cate Blanchett
- Owen Vaccaro
- Kyle MacLachlan
- Renée Elise Goldsberry
- Colleen Camp
- Sunny Suljic
Muzyka: Nathan Barr
Zdjęcia: Rogier Stoffers
Montaż: Andrew S. Eisen, Fred Raskin
Scenografia: Ellen Brilk, Tommy Wilson
Kostiumy: Marlene Stewart
Czas trwania 104 minuty
Dziękujemy Multikino za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus