„Joe Shuster. Opowieść o narodzinach Supermana” - recenzja

Autor: Małgorzata Chudziak Redaktor: Motyl

Dodane: 25-09-2018 17:09 ()


Możecie sobie wyobrazić, że rysownik, który współtworzył postać Supermana, przez chwilę mieszkał na ulicy? Że zjadł ciepły posiłek, bo jakiś policjant ulitował się nad bezdomnym mężczyzną? Brzmi nieprawdopodobnie, aby twórca tak dochodowego i ważnego dla historii komiksu herosa nie otrzymywał przez dłuższy czas żadnych pieniędzy. A jednak…

Komiks opowiada, co doprowadziło do powstania Supermana i co działo się po tym, jak Ameryka pokochała Człowieka ze Stali. Wszystko z perspektywy skromnego rysownika – Joego Shustera. Jak spotkał Jerry’ego Siegela i gdzie duet ten pracował przed stworzeniem swojego najważniejszego komiksu? W jaki sposób wydawca zdobył prawa do postaci, płacąc za nie trochę ponad 100 dolarów? I dlaczego twórcy Supermana w ogóle zgodzili się na taki układ? Odpowiedzi na te pytania udzieli Wam omawiany komiks. Wszystko niestety sprowadza się do dwóch naiwnych chłopaków, a także krwiożerczego wydawnictwa komiksowego, które nie było zainteresowane dzieleniem się zyskami z ojcami swojego finansowego sukcesu.

Opowieść o narodzinach Supermana potwierdza to, o czym czytałam w innych książkach: przemysł komiksowy był bezwzględny. Przedsiębiorcy bez skrupułów wykorzystywali swoją pozycję, mało tego: nawet koledzy potrafili być wobec siebie wyjątkowo niesprawiedliwi. I nie mówię tutaj o twórcach Supermana, którzy przez lwią część życia byli przyjaciółmi, ale o smutnej historii Billa Fingera, która także jest wspomniana. Sporo znanych nazwisk i twarzy przewija się przez tę pozycję: Bob Kane, Jack Kirby, Stan Lee, a nawet Neal Adams, który w pewien sposób przyczynił się do nagłośnienia sprawy Shustera i Siegela (tak – mój podziw do tego artysty ciągle rośnie).

Album jest nie tylko ciekawą lekturą, ale także bardzo przyjemną dla oka. Malunki Thomasa Campiego są mało szczegółowe, ale mimo to wyglądają realistycznie. Dzieła dopełnia ich kolorystyka: barwy są ciepłe, jednak lekko przygaszone. Kontrastuje to z krótkimi fragmentami komiksów, które tworzyli główni bohaterowie. Wyraźnie oddzielono fikcję od wydarzeń opartych na faktach.

Odpowiedzmy sobie na najważniejsze pytanie: czy warto zainteresować się tą pozycją? Odpowiedź jest prosta: tak. Dla ludzi grzebiących się w komiksowej prehistorii to pozycja wręcz obowiązkowa. W albumie pojawiło się wiele wydarzeń istotnych dla komiksu: nie tylko stworzenie Supermana, ale także pozew przeciwko Fawccet Comics, czy rewelacje doktora Werthama i śledztwo komisji senackiej. Album pokazuje umieszczenie tych wydarzeń w czasie, jednak nie tłumaczy ich zbyt rozlegle. Jeżeli nie macie bladego pojęcia o tym, jakie problemy mieli wydawcy w latach 50’ ubiegłego wieku, to momentami fabuła będzie dla was trochę niezrozumiała. Album skupia się bowiem najmocniej na historii dwójki przyjaciół wykorzystanych przez biznesmenów w drogich garniturach. Dobrze, że po tylu latach ich historia może trafić również do polskiego czytelnika.

 

Tytuł: Joe Shuster. Opowieść o narodzinach Supermana

  • Scenariusz: Julian Voloj
  • Rysunki: Thomas Campi
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 19.09.2018 r.
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Format: 165x245 mm
  • Oprawa: twarda
  • Stron: 180
  • Cena: 79,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus