„Książę Czaruś” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 28-07-2018 21:53 ()


Przypominanie klasycznych baśni już od dawna przestało wystarczać X Muzie, bo któż skusiłby się na kolejną interpretację Śnieżki, Kopciuszka czy Śpiącej Królewny. Komentarze pokroju znowu, ale to już było, ileż można wyrastają wówczas jak grzyby po deszczu. Nie dziwi więc fakt, że twórcy starają się szukać historii, które z jednej strony miałyby czas i urok klasycznych bajek, a z drugiej były powiewem świeżości, czytaj przemodelowaniem skostniałego schematu.

I tak narodził się Książę Czaruś, który jako dziecko padł ofiarą klątwy niejakiej Anemii, parającej się czarną magią zwiedzionej przez miłość kobiety. Oto bowiem w akcie zemsty maleńki książę został przeklęty. Wylało się na niego tyle słodyczy, że odtąd każda niewiasta, na którą spojrzy swym pożądliwym okiem, nie będzie mogła mu się oprzeć. I tak do 21 roku życia, kiedy klątwa przyjmie permanentny charakter i w królestwie zapanuje czas bez miłości. Aby przełamać zaklęcie, książę musi się zakochać z wzajemnością w dziewczynie, która nie została zmanipulowana przez jego osobisty urok.

Czarosław jednak spędza życie na zbytkach i dobrej zabawie bałamucąc białogłowy na królewskim dziedzińcu, toteż zatroskany król wysyła go z misją, a raczej wykopuje za bramy zamku. Młody Czaruś musi udowodnić swoje męstwo, życiowo się ogarnąć i wyrwać kobitę swoich marzeń, by urok prysł. Nie jest to zadanie łatwe dla fircyka, który nie miał problemu ze zwracaniem na siebie uwagi płci przeciwnej, co zazwyczaj kończyło się konfliktem z innymi mężczyznami. Tym razem sytuacja jest poważna, zegar tyka, a zła Anemia zrobi wszystko, by przeszkodzić w wykonaniu zadania. Na szczęście Czaruś może liczyć na pomoc lokalnej złodziejki – Laury, która to w przebraniu  będzie czuwać nad bezpieczeństwem mało zaradnego księcia.

Motywy z klasycznych baśni do góry nogami wywracał Shrek, w przypadku Czarusia mamy nietypową zamianę miejsc. To nie piękna królewna jest w potrzebie, a bawidamek, utracjusz i lekkoduch. Kiedy twórcy starają się trzymać jak najdalej od schematów – czyli to dama stanowi w tej wyprawie zbrojne ramię, a książę raz po raz wpada w tarapaty, dowcip jest lekki, aluzje czytelne, a przygoda mknie żwawo do przodu. Niestety im bliżej końca, tym bardziej twórcy zbaczają z obranej ścieżki, by czym prędzej wrócić na klasyczne tory. Jest pompatycznie, nudnawo, a polskie aranżacje piosenek przyprawiają o ból głowy. Nie wiem, czy to znak naszych czasów, że bardzo trudno jest rozbawić widza, zwłaszcza nastoletniego, ale jeśli z reguły śmieszne sceny nie trafiają do grupy docelowej, dla której powstał ten film, to możemy mówić o sporym zawodzie tudzież niezrozumieniu przez młodego widza zamysłu autorów.

Książę Czaruś poza kilkoma żartami nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Nie jest to animacja z pierwszej półki, do jakiej przyzwyczaił nas Disney, Pixar czy Universal. Nie jest to też fabuła na tyle porywająca, by stać się przebojowym wyciskaczem łez czy produkcją pretendującą do filmowych nagród. Jako lekki i rozrywkowy obraz spełni oczekiwania niewybrednej widowni, która uśmiechnie się na widok nietypowego sportretowania trzech baśniowych królewien czy też wyłapie smaczki w postaci obrazów znanych malarzy wiszących w zamkowej komnacie. Jednak to chyba wszystko, na co mogą liczyć widzowie, bo Książę Czaruś to taki półprodukt. Niby zabawny i świeży, a jednak nudny i schematyczny.    

Ocena: 4/10

Tytuł: „Książę Czaruś"

Reżyseria: Ross Venokur

Scenariusz: Ross Venokur

Obsada:

  • Demi Lovato
  • Wilmer Valderrama
  • Sia
  • Nia Vardalos
  • Ashley Tisdale
  • Avril Lavigne
  • G.E.M.
  • John Cleese

Muzyka: Tom Howe

Montaż: Rob Neal

Scenografia: Michel Breton

Czas trwania: 86 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus