Graham Masterton „Wirus” - recenzja
Dodane: 27-07-2018 16:41 ()
Książki Grahama Mastertona mają ustaloną renomę i stanową tzw. pewnik wydawniczy. Jeszcze żadne wydawnictwo nie straciło na tym, że zainwestowało w licencję i tłumaczenie, jeśli książkę sygnowało to nazwisko. Rzecz naturalna, wszyscy mają świadomość, że jedna z tych książek będzie lepsza, a druga gorsza, bo przecież każdemu autorowi trafiają się słabsze pozycje. Z biegiem czasu wyczerpuje się też inwencja autora, który niepostrzeżenie dla samego siebie zatraca oryginalność i wyczucie finezji. Dotyczy to nawet takiego mistrza jak Masterton. Przykładem na to może być jego najnowsza książka, "Wirus".
Detektyw Jeremy Pardoe zostaje niespodziewanie przydzielony do pomocy Dżamili Patel, policjantce o pakistańskim pochodzeniu. Ma jej pomóc w niełatwym śledztwie. Piękna dziewczyna z tradycyjnej pakistańskiej rodziny umiera po oblaniu jej twarzy kwasem. Problem w tym, że wszystkie okoliczności wskazują na samobójstwo. Wkrótce londyńskim światem wstrząsają niewyjaśnione zbrodnie, dokonywane przez ludzi dotąd spokojnych i zrównoważonych. Wśród nich jest dziewięcioletnia dziewczynka, która poderżnęła gardła rodzicom i ciężko okaleczyła znanego pedofila. Wszystkich morderców łączy jedno: ubrania, których po założeniu nie da się zdjąć normalnymi metodami. Podczas gdy Jeremy i Dżamila usiłują znaleźć logiczne wytłumaczenie dla zachodzących wydarzeń, Londyn ogarnia prawdziwe krwawe szaleństwo...
Przede wszystkim trzeba przyznać, że powieść jest napisana świetnie, równie dobrze jak inne dzieła Mastertona. Jej początek i tok akcji są do pewnego momentu bezbłędne. Niestety w pewnym momencie pisarz zanadto się rozpędził. Zbyt wiele skoncentrowanej makabry łatwo przemienia się w cyrk i zamiast grozy budzi śmiech. Nawet absurdalny pomysł na horror da się dobrze wykorzystać, póki w grę nie wchodzi przesada, taka jak [spoiler] tony ubrań latających po Londynie w poszukiwaniu kogoś, kogo można by pożreć. To przykre, ale jeden z mych ulubionych pisarzy stracił nieco nie na talencie, ale na wyczuciu proporcji. Podobny problem mamy w "Duchu zagłady" z bestsellerowej serii "Manitou", gdzie budowany misternie nastrój grozy pęka jak bańka mydlana pod wizją zapadających się miast i zwałów trupów płynących po ulicach ku piekielnej otchłani. Po prostu, co za dużo to niezdrowo. Prawdziwie dobry horror - w moim rozumieniu - powinien zawierać choćby namiastkę prawdopodobieństwa. Inaczej mówiąc, uważam, że można się przestraszyć czającego się w mroku Candymana, ale gdy ten atakuje w pełni dnia na ulicy, zwyczajnie dzwoni się na policję i po karetkę z kaftanem bezpieczeństwa. Tak przy okazji [spoiler]: na to, że warto by użyć w tej walce miotacza ognia, wpadłam w mniej więcej jednej czwartej książki. I dziwię się, że ja, nie autor. Może wtedy książka za szybko by się skończyła.
Powyższe zastrzeżenia nie oznaczają wcale, że książkę źle się czyta. Powieści Mastertona nie da się czytać inaczej niż dobrze. Mieszany rasowo i seksualnie duet detektywów jest bezbłędny i mam nadzieję, że pojawi się jeszcze w niejednej powieści. Oboje są warci własnej serii książkowej, szczególnie że ich życie prywatne i zawodowe to kopalnia wątków literackich. Są dużo ciekawsi niż główny pomysł z morderczymi ciuchami, który - nawiasem mówiąc - autor zaczerpnął z "miejskiej legendy" krążącej po Zimbabwe (dla sceptycznych link do artykułuhttps://www.antyradio.pl/Adrenalina/Archiwum-Tajemnic/Przekleta-kurtka-z-Zimbabwe-Podobno-zabila-juz-20-osob-24015). Nie ma ona nic wspólnego z litewskimi wierzeniami, które nie wiedzieć czemu Masterton usiłował w to wszystko wmieszać. Może dlatego, że Litwa to dla niego i znakomitej większości jego czytelników taka sama egzotyka, jak dla przeciętnego Polaka Machu Picchu czy Kamerun.
Mimo wszystko nie żałuję, że przeczytałam tę książkę. Trudno żałować, bo nawet jeśli Graham Masterton ma w swej bibliografii bardziej oryginalne i bardziej udane dzieła, to i tak lektura była pasjonująca. Mam też nadzieję, że niezawodne wydawnictwo REBIS uraczy nas jeszcze niejedną pozycją tego autora. Może nawet w mniej skromnej oprawie, która nie pasuje jakość do renomy autora..
Tytuł: Wirus
- Autor: Graham Masterton
- Język oryginału: angielski
- Tłumaczenie: Piotr Kuś
- Gatunek: horror
- Ilość stron: 392
- Okładka: miękka
- Wydawnictwo: REBIS
- data wydania: 22 maja 2018 r.
- ISBN: 978-83-8062-317-0
- Cena: 29.90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus